Rozdział 12

40 1 0
                                    

*Z perspektywy Lloyda*

Boże, ile ich tam było.
Nie dawaliśmy sobie rady z tyloma wojownikami.
Zaatakowało mnie sześcioro przeciwników na raz.
Robiłem co mogłem, ale oni atakowali z każdej strony.
Kiedy wycelowałem w jednego, z tyłu czaił się na mnie drugi.
Przegrywałem.
Użyłem spinjitzu i odepchnąłem kilku od siebie, ale wiedziałem, że długo tak nie wytrzymam.

Widziałem, jak Kai niszczy laskę Łowcy Smoków.
Udało się.
Jej właściciel leżał na ziemi obolały. Kątem oka robaczyłem, jak próbuje się podnieść, ale był zbyt zmęczony i po chwili znów upadł.
Mimo to wojownicy nadal nas atakowali.
-Czego wy nadal chcecie?! Berło zostało zniszczone! Nie możecie nikomu już odebrać mocy!
Wtedy jeden z zakapturzonych wojowników przyszpilił mnie laską do ziemi.
-Nie chcieliście oddać nam ognia, więc za chwilę poniesiecie tego konsekwencje! -Warknął, po czym kolejny raz mnie uderzył.
Sygnałem z bólu.
Nie mogłem się nawet ruszyć.

-Jakie konsekwencje? -Spytałem przerażony.
-Zamienimy w pył waszą nędzną Smoczą Wioskę.
Wtedy zobaczyłem, jak Smoczy Łowca podnosi się z ziemi.
-Możecie się do nas dołączyć, lub zginąć.
No i tyle z naszego wspaniałego planu.
Spojrzałem na Kai'a, który wciąż stał nieruchomo naprzeciwko Łowcy.
-Wolę zginąć, niż współpracować z takimi potworami jak wy! -Odparł, po czym wycelował w niego kulą ognia.
Nie zdążyłem zobaczyć więcej, bo poczułem, że ktoś związuje mi ręce.
Wojownik w czarnej pelerynie zacisnął węzły na moich zadgarstkach i gwałtownie szarpnął.
Gdzieś dalej zobaczyłem Nyę, Jay'a, Cole'a i Zane'a załatwionych w ten sam sposób.
Próbowałem się uwolnić, użyć mocy, cokolwiek.
W tej chwili moje wszystkie treningi poszły się walić.
Nie mogłem nic zrobić.
Wyglądało na to, że Kai jako jedyny nie dał sie jeszcze złapać, choć widocznie sam nie dawał sobie już rady.
Walczył sam przeciwko kilkudziesięciu wojownikom.
A ja mogłem tylko patrzeć i trzymać kciuki.

Zakręciło mi się w głowie, kiedy wojownik kolejny raz mną szarpnął.
-Czego ty ode mnie chcesz?! -Spytałem, wciąż próbując się wyrwać.
-Za chwilę zobaczysz, jak twój przyjaciel ginie. -Szepnął mi do ucha.
Chciałem wierzyć, że Kai przyjdzie nas uwolnić, ale to zdawało się być nierealne.
Mistrz ognia wspiął się na dach klasztoru i z góry strzelał ogniem w stronę wojowników.
Wtedy zobaczyłem, jak Łowca Smoków znów się podnosi.

Co jest do cholery? On jest niezniszczalny?

Wojownik w pelerynie trzymał mnie mocno, więc nie mogłem użyć mocy.
Wiedziałem że to nie ma sensu, więc przestałem się wyrywać.
Pozostało mi tylko siedzieć i się przyglądać.

Szczerze, kompletnie nie mialam pomysłu jak to opisać XD
Może następny rozdział będzie ciekawszy
>

Secrets of the Fire Master Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz