Rozdział 10

95 2 1
                                    

Po skończonej kolacji,,rodzinnej" poczułam cholerne wyrzuty sumienia,przez to ile zjadłam. Bez wahania poszłam do łazienki i zwymiotowałam.
Poczułam ulgę.
Mimo tego głowa dalej wmawiała mi swoje,że przecież to nic nie dało.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Drake'a.
Kurwa.
Mam nadzieję,że nic nie słyszał.
Patrzył na mnie z bólem w oczach. Nie rozumiałam tylko dlaczego?
- Czemu to robisz?- Zapytał.
- Co?
- To,co przed chwilą słyszałem.
- Przesłyszało Ci się.
- Nie. Mogę o tobie naprawdę powiedzieć dużo złego,ale nie to,że jesteś gruba.
- Przecież jem normalnie,o co Ci chodzi? Fakt,czasami wymiotuję,ale robię to zawsze gdy się stresuję.- Skłamałam.
- Z dnia na dzień jesteś coraz chudsza. Giniesz w oczach,Mad.
- Jak widać, miałeś rację. Nie jestem idealna.- Rzuciłam
Nie przedłużając tej rozmowy wróciłam szybko do pokoju. Dlaczego akurat on musiał mnie na tym przyłapać?
Opadłam na łóżko i usłyszałam przychodzącą wiadomość.
Nie tego numeru się spodziewałam.
Od Drake:
- Mam nadzieję,że chociaż jutro przyjdziesz na imprezę z okazji Halloween. Zawsze byłaś.

Do Drake:
- Nie mam nawet stroju.

Miałam. Chciałam go poprostu trochę wkręcić.
I nagle drzwi w moim pokoju się uchyliły.
- Nie masz? To ci coś pokaże.- Powiedział otwierając moją szafę,a z niej wyciągnął przebranie.
- Nie grzeb mi w szafie,idioto.
- No co, chciałem tylko udowodnić,że kłamiesz!
- Skąd ty w ogóle wiedziałeś?- Spytałam zdziwiona.
- Liam mi mówił. Ale w sumie,jak cię nie będzie to lepiej.- Dodał i wyszedł z pokoju.
Jak on mi działał na nerwy.

***

Rano zeszłam na dół,by zapytać się rodziców czy w ogóle pozwolą mi tam iść.
- Mamo,dzisiaj jest impreza halloweenowa,na której byłam co roku. Mogłabym pójść? Wrócę nie później niż pierwsza w nocy.
- Masz coś do nauki?- Zapytała.
- Nie. Wszystko co musiałam zdałam.
- Okej. Możesz pójść, ale nie wracaj za późno.- Rzuciła i wyszła do pracy.
- Czy ty o wszystko musisz pytać się rodziców?- Wyśmiał Nathan.
- Jak widać. Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.
- Oj przepraszam, że akurat tędy przechodziłem.
Przewróciłam oczami i wyciągłam telefon.
Do Lily:
- Będziesz na tej imprezie? Nie chcę być sama.
Od Lily:
- Oczywiście,że będę,czy ja na jakiejkolwiek nie byłam?

- Będziesz dzisiaj i zepsujesz zabawę,czy mi oszczędzisz?- Zapytał arogancko.
- Tak się składa,że zepsuje. Przykro mi.
Poszłam do pokoju i w tym roku postawiłam na strój czarownicy z jednej przyczyny. Tylko to zostało,a nie widziałam siebie w stroju szkieleta.
Wybrałam trochę nudę,ale nic na to nie poradzę.
Zaczęłam robić szybki makijaż i tym sposobem straciłam cały czas jaki miałam.
Usłyszałam pod domem parkujący samochód. To musiała być Lily.
Szybko wybiegłam z domu i ruszyłam do przyjaciółki.
Nadrobiła za nas dwie. Jej strój krwawej roszpunki przyciągał wzrok każdego.
Przywitałam się z blondynką i wsiadłam do jej auta.
- Wiesz,że Harry też będzie?!- Zapytała i wykrzyczała jednocześnie.
Uśmiechnęłam się na tą informację,pierwszy raz od kilku lat widzę ją tak szczęśliwą.
Gdy dojechaliśmy był tłum ludzi, przepchaliśmy się przez niego i ujrzałam mojego brata.
- Masz alkohol?- Zapytał Liam,a ja podałam mu kilka butelek. - Dzięki,kochana siostro!
Mieli po siedemnaście lat,ale nie przeszkadzało im to w spożywaniu alkoholu. Dzięki znajomościom chłopaków łatwo udaje się im go dostać. Ja postawiłam jednak na piwo bezalkoholowe.
- Zaraz wracam!- Krzyczy do mnie Lily, wskazując na Harry'ego.
Podobał się już jej od trzech lat,ale rzadko kiedy mieli okazję do rozmowy, dopóki jej nie zaprosił. To znaczy wcześniej widzieli się kilka razy w tygodniu i chodzili razem na angielski,jednak Lily za każdym razem znajdowała inny pretekst,by do niego nie zagadać. Poprostu bała się odrzucenia.
Gdy Harry jest w pobliżu,moja przyjaciółka staje się nadzwyczajnie nieśmiała.
Poprawiam włosy,czekając aż wróci. Trochę się nudzę,a nie jestem za dobrą w imprezowaniu,znaczy lubiłam,ale nie umiałam tańczyć. W szczególności nienawidziłam tańczyć przy ludziach,nie lubię być oceniana. W zasadzie jest tylko jedna rzecz,która lubię na imprezach.
Możliwość obserwowania. Nikt wtedy nie zwraca na mnie uwagi,więc patrzę na ocierających się o siebie ludzi i zastanawiam się,ilu z nich jutro będzie żałowało takiego zachowania. Ile osób skończy dziś w nocy w łóżku z kimś,na kogo  na trzeźwo by nawet nie spojrzało?
Spoglądam na zegarek,dochodzi północ. Mogę zostać jeszcze tylko godzinę,jeśli chcę jak kolwiek jutro funkcjonować i jeśli chcę,by rodzice nie byli źli.
Kolejny raz poprawiam coś w swoim wyglądzie. Tym razem jest to sukienka. Wygładzam czarny materiał i zdejmuje paprochy, które się na nią osiadły.
- Czy piękna pani w końcu się ze mną napije?- Znikąd pojawił się tutaj jakiś mężczyzna. Miał może z trzydzieści lat.
- C-Chętnie.- Odparłam niepewnie.
- Ale jestem głupi!- Parsknął śmiechem i odchrząknął, przywołując tym samym spojrzenia swoich kolegów.- Wystawił dłoń w moją stronę.- Alex.
- Jestem Madison.- Powiedziałam i spojrzałam kątem oka na mężczyzn. Jeden z nich przyglądał mi się zdecydowanie za mocno. Ciemne włosy i  delikatny zarost. To nie był typ,który specialnie mnie do siebie przekonywał.
- To Charlie.- Alex zaczął przedstawiać swoich kolegów,ale przestałam słuchać.
Bacznie obserwowałam barmana,gdy nalewał nam alkohol. Miałam uraz do mocno zakrapianych imprez.
- Hej.
Uniósłam spojrzenie na jakiegoś blondyna, któremu nie schodził z ust uśmiech. Położył ręce na oparciu wysokiego krzesła i przyglądał mi się z zafascynowaniem.
- Jestem Jack.
- Hej.- Kiwnęłam głową na znak powitalny i zgarnęłam z blatu szklankę wina.
- Co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?- Zapytał rozbawiony,a ja spojrzałam na niego.- Bez żadnego faceta.
- Żaden mnie nie chcę.- Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk alkoholu.
- Nie załamuj się. Dużo mężczyzn jest na tym świecie,na pewno znajdziesz jeszcze nie jednego.- Pstryknął palcem w stronę barmana.- Osiem lampek szampana proszę. I to najdroższego.
Zabawa zaczęła się rozkręcać. Byłam już na tyle pijana,że obchodziły mnie tylko muzyka i alkohol.
Było już po pierwszej. Szybko wyciągnęłam telefon i napisałam do mamy,że zostaje u Lily na noc. To powinno przejść.
Blondynka do mnie wróciła i kręciliśmy się na środku dużej sali,w rytm muzyki. Faceci, których poznaliśmy przy barze, nie odstępowali nas na krok.
- Robimy zdjęcie!- Wykrzyczała Lily, wyjmując telefon. Wystawiła go wysoko przed siebie i układała,a ja nagle pisnęłam, czując oplatające moje biodra męskie ramiona.
Jack podniósł mnie i bez większego wysiłku posadził na barana. Byłam tak pijana,że nie obchodził mnie fakt, że kołysałam się na boki i w każdej chwili mogłam spaść.
Po selfie wróciliśmy do tańca. Mężczyzna kręcił się niebezpiecznie blisko mnie,i był już porządnie podpity,jak każdy z nas.
- Poprawiłem Ci humor?- Wyszeptał do mojego ucha,a jego dłonie co chwilę muskały moje plecy tuż nad pośladkami. Byłam jednak zbyt pijana,aby jakoś mocniej się tym przejąć.
- Jest dobrze.- Potrząsnęłam głową.
- Jesteś naprawdę śliczna.- Dotknął mojego policzka i wbił we mnie intensywne spojrzenie.- Może chcesz,żebym poprawił Ci go jeszcze bardziej?- Przegryzł wargę i spojrzał w mój biust.
- Mam siedemnaście lat,a ty z trzydzieści.- Wymamrotałam.- Nie pęknie Ci kręgosłup w trakcie?
W sumie powinien już pęknąć,po tym jak mnie podniósł.
- Bez przesady.
- Jack,chyba cię coś rozbolało.- Zaczęłam nerwowo i wtedy zauważyłam w tłumie znajomą sylwetkę. Przymrużyłam powieki i przyjrzałam się dokładniej. Był to Nathan.
- Jak mogłabym odmówić?- Skierowałam te słowa do Jacka.
- Już myślałem,że jesteś typową nastolatką, która nie umie się bawić.- Przycisnął mnie do siebie i wyszczerzył się,co niekoniecznie mi się podobało.
Z każdą chwilą trzymał mnie coraz mocniej.
- Jesteś tak podniecająca..- Szepnął Jack, odgarniając mi włosy na bok,przez co spięłam mięśnie. Mimo to zarzuciłam ręce na jego kark.
Niech się dzieje co chcę.
- Chcę cię pocałować.- Sapał w moje wargi i zwilżył swoje.
- Nie, Jack.- Podkręciłam głową i w porę się otrząsnęłam.
- Nie?- Zdziwił się próbując mnie jeszcze bardziej do siebie przybliżyć.
- Nie.- Powtórzyłam i próbowałam się od niego uwolnić.
- Nie. Nie rozumiesz,co się do ciebie mówi?- Nagle za plecami Jacka pojawił się Nathan. Nowego kolegę to zaintrygowało,a mnie wprawiło w osłupienie.- Nie będę kilka razy powtarzał.
Dostrzegłam na twarzy faceta przerażenie, więc szybko dodał:- Pójdę się napić.
- Prawidłowa odpowiedź.- Poklepał go po ramieniu,a Jack nawet na mnie nie patrząc, oddalił się od nas.
- Powiedz mi jedną rzecz. Co ty sobie wyobrażasz. Nie będziesz się wtrącał w moje życie i odstraszał nowo poznanych osób.- Uśmiechnęłam się iroicznie i chciałam go minąć,lecz przytrzymał mnie za ramię.- Zostaw mnie!
- Bałem się,że któryś z tych typów coś Ci zrobi,że któryś cię skrzywdzi.
- Odpierdol się.
- Madison,czekaj.
- S-p-i-e-r-d-a-l-a-j.- Przeliterowałam- I nie wtrącaj się w moje życie. Będę posuwana przez kogo będę chciała,a tobie chuj do tego.
- Dobra.- Skinął głową.
Wyszłam z placówki. Nie rozumiem dlaczego wszyscy go uwielbiają,zabawny,przystojny i potrafiący owinąć sobie człowieka wokół palca. Ja jestem wyjątkiem. Denerwuje mnie,a ja jego.
My siebie nie lubiliśmy od zawsze. Nasze mamy się kiedyś przyjaźniły i zmuszały nas do spotkań,ale to stare dzieje. Teraz siebie nienawidzą.

all over again (SKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz