2.

38 5 6
                                    

Luty, 2019 rok

W centrum zgłoszono porwanie. Kobieta wyglądająca na obłąkaną, bądź jak opisali ją świadkowie "naćpana pijaczka", została siłą wciągnięta do białego transportera bez tablic rejestracyjnych na środku zatłoczonego skrzyżowania. Świątkowie twierdzą, że zjawiła się na środku ulicy nie wiadomo skąd. Ubrana w podarty sweter, spodnie i w jednym bucie na prawej nodze. Włosy w kolorze pyłu wulkanicznego potargane spadały jej na twarz. Była chuda i słaba, jednak część z zebranych była przekonana, że to jedna z ofiar fentanylowego boom jakie zawitało ostatnio na ulice Chicago. Patrole zebrały dane przechodniów i spisali ich zeznania nim przyjechał wydział. Potem tłum lekko się rozproszył.
- Sierżancie - zawołał Ruzek widząc jak szef zjawił się na miejscu. W czarnej skórzanej kurtce i szaliku kontrastował z zaśnieżonym otoczeniem. - Mamy nagranie z pobliskich kamer, to nie wygląda za ciekawie. - Oficer odpalił wideo na laptopie, na którym kobieta błąkała się między autami. Prawie potrącił ją jeden z nich przez co upadła. Pozbierała się dość szybko, ale kiedy czyściła swoje kolana za nią stanął transporter. Jeden mężczyzna wciągnął ją do auta, a drugi siedzący za kierownicą odjechał zaraz jak kobieta znalazła się wewnątrz. Obaj byli zamaskowani. - Kobieta miała zakrytą twarz włosami, nie mamy jej zdjęcia, nikt jej też nigdy nie widział w okolicy - oznajmił blondyn
- Wiemy skąd się tu wzięła?
- Musimy przejrzeć CCTV. Patrol popytał w okolicy nie wszystkie sklepy chcą oddać nagrania, a nakazu nie dostaniemy tak szybko. 
- Zajmij się tym z Kevinem - rozkazał. - Kim? Masz coś? - zawołał do stojącej kilka kroków dalej brązowowłosej oficer.
- Jedna z kobiet powiedziała, że uprowadzona przyszła ze wschodu. Przechodziła przez ulice nie patrząc na światła, a kiedy ktoś za nią krzyknął skuliła się łkając. To mi nie wygląda na szaloną uciekinierkę po dragach.
- A na co to wygląda? - Kim speszyła się nieco. Snuła teorię nie podparte dowodami. Jednak tyle lat spędzonych w wydziale dają jej śmiałość do mówienia co myśli.
- Na ofiarę przemocy, która zdołała się uwolnić.
- Sprawdź tą teorię, sprawdź też ostatnie listy z zaginionymi, może na coś wpadniesz - rozkazał pewnie.


Późnym popołudniem dostali kolejne wezwanie. Tym razem martwa dziewczyna leżała w parku, blisko ścieżki. Półmrok nad miastem zapadał szybko. W miejscu przestępstwa rozbłysły wielobarwne światła służb porządkowych. Ciało leżało w miejscu bardzo widocznym. Znalazła ją parka zaczynająca swoją randkę.
- Cholera - zaklął pod nosem Jay patrząc na siną twarz trupa. - Z Joy też tu przychodzimy, czasem biega tu sama. - Zmartwiony potarł czoło. Każda taka sprawa przyprawia go o ciarki odkąd ma Joy przy sobie. Będąc samemu było mu źle, ale bycie z kimś na kim bardzo zależy także nie jest łatwe. 
- Niech zmieni trasę - odparła Upton ze znudzeniem ściągając go na ziemię. - Morderstwa dzieją się wszędzie - dodała.
- Wszystko w porządku? - Jay ruszył za partnerką. Od jakiegoś czasu zauważył, że z Hailey dzieje się coś dziwnego. Była zamknięta i wiecznie zdenerwowana. Nie chciał dopuścić do siebie wiadomości, że ona coś do niego czuje, ale co raz trudniej było ignorować jej nastroje.
- W najlepszym - odparła. - Po prostu nie obronisz swojej dziewczyny przed wszystkim złym. Niedługo zostanie policjantką. Chcesz się o nią martwić? Zostaw to sobie na moment gdy pojedzie na pierwszy nocny patrol. - To było ciężkie do przyznania, ale Upton miała rację. Joylin niedługo będzie jedną z nich, będzie stała na pierwszej linii. Nic na to nie poradzi. Musi w końcu zacząć do tego przywykać. Tylko jak?



_________ ***_________

Lipiec, 2018 rok

Kiedy pokazała mu ten świstek papieru, ugięły mu się nogi. Przyjęta do akademii. Cholerny świat stanął na głowie. Dziewczyna, którą kochał, nienawidziła policji, a teraz chce tam pracować? Chce ścigać złych, być na celowniku wszystkich. To przerażające. Jak ma jej powiedzieć, że nie podoba mu się ta decyzja. Że wolałby aby tego nie robiła? Jak jej to wyperswadować? Czy w ogóle ma prawo by jej cokolwiek powiedzieć? Nie wydawało mu się to rozsądne. W końcu do niego przyszła by podzielić się tą nowiną. Widzi to w jej oczach. Zachwyt, radość, szczęście i ekscytacje. Po raz pierwszy od śmierci swojego brata ubrała na siebie kolorowe ciuchy. Nie mógł tego zniszczyć. Nie darował by sobie gdyby stracił ją. Mimo, iż czuł, że ta historia już mu się kiedyś przydarzyła.
- Będziesz najlepszym gliną, jakiego to miasto mogło dostać! - powiedział pewnie, a potem przytulił ją mocno. Na to czekał, tego było mu teraz trzeba. Jej ciepło i obecność. Tak dawno nie miał jej w ramionach. Nie chciał jej wypuszczać.
- Nie jesteś zły, że cię nie zapytałam? - szepnęła mu do ucha. Spiął mięśnie, co natychmiast poczuła. - Jesteś zły - westchnęła zmartwiona odsuwając się.
- Nie jestem, po prostu... - Zdecydował, że musi być z nią szczery, w końcu może to ocali ich związek od katastrofy. - Jest mi trochę przykro, że się odsunęłaś kiedy najbardziej tego potrzebowałaś.
- Tylko by mieć pewność, że to nie emocje mną kierują. Ta decyzja nie była łatwa wiesz przecież.
- Mówię o wcześniej - wyjaśnił przerywając jej, zmarszczyła brwi zastanawiając się co ma na myśli. - Odepchnęłaś mnie kiedy Klaus zginął. Mówiłaś, że nienawidzisz tego - wskazał na swoją odznakę. - Czułem się cholernie winny jego śmierci, a twoja ucieczka umocniła mnie w tym. Teraz aplikujesz do akademii i nie wiem czy to forma kolejnej ucieczki ode mnie, czy... - zawiesił się. - Nie wiem na czym stoimy.
- Jay, kocham cię i nigdy nie będę chciała być daleko od ciebie. - Westchnęła głęboko rozumiejąc jak brzmią jej słowa po kolejnej rozłące. Czas było wyłożyć karty na stół. - Byłam pogubiona i po prostu potrzebowałam czasu, aby przemyśleć czy robię dobrze. - Jay niepewny potrząsnął głową, złapała jego twarz w dłonie aby spojrzał na nią. - Chcę być z tobą. Zawsze chciałam. Rozumiesz? Dlatego jestem tu. Pierwszą osobą, o której pomyślałam, po tym jak dostałam ten papierek byłeś ty i twój rudy łeb - zażartowała. - Chce żeby to wypaliło, nasz związek i praca razem. Chcę mieć to wszystko.
- Wiesz, że to niemożliwe? - zapytał czując ukłucie sercu. - Wiem coś o tym.
- Więc zmienimy to co wiesz. - Pewność w jej głosie była kojąca. Dawno tak szczerze nie rozmawiał z nią. - Uzgodnijmy jakieś reguły, żebyśmy mogli żyć razem, bo nie mam zamiaru rezygnować z ciebie, ani z czegokolwiek innego. Nie będę więcej chować się przed światem. Mam dość stawiania sobie granic.

_________***__________

Luty, 2019 rok


Siedział pod akademią czekając na nią. Nigdy wcześniej jej nie odbierał. Prosiła go o to na samym początku. Chciała zachować ich związek w tajemnicy. Z tego co mu mówiła udało się. Oczywiści Trudy wiedziała od początku, ale mimo jej dziwnej natury zachowała to dla siebie. Cieszył go fakt, że Joy jest samodzielna. Trochę urażało to jego męskie ego. W końcu rycerskość jaką Halsteadowie mieli wpisaną w DNA nie łatwo było zdusić. Wmówił sobie jednak, że tak będzie lepiej dla ich przyszłości. Nie mieszanie się w jej karierę będzie aktem zaufania i zrozumienia. Dziś jednak potrzebował jej blisko. Chciał ją zobaczyć objąć i nie miał zamiaru czkać aż wróci do domu. Było mu ciężko zbliżyć się do tego miejsca. Pamiętał dokładnie jak kilka miesięcy temu wchodził tu by zacząć trenować nowych rekrutów. A potem oni wszyscy zginęli. Wciąż nie do końca pogodził się z tą sytuacją.  Właśnie wychodziła jej grupa. Zadowoleni śmiali się i głośno rozmawiali. Wysiadł z auta mając nadzieję, że Joy zaraz pojawi się w drzwiach.
- Detektyw Halstead- Trudy stanęła na szczycie schodów. - Co tu robisz?
- Przyszedłem odebrać dziewczynę - oznajmił wesoło. Mógł to powiedzieć, wiedział, że nikt nie słucha. Sprawiło mu to dużo satysfakcji.
- To się spóźniłaś - lekceważąco jak zawsze minęła go dodając. - Wyszła dwadzieścia minut temu.
- Co? - zaskoczony nie przypominał sobie, żeby ktoś wychodził wcześniej. Odwrócił się za sierżant. - Dlaczego?
- Uszkodziła sobie nadgarstek w sparingu.
- Coś poważnego? - zmartwił się. Joy wiele razy doznawała urazów, ale były to siniaki.
- Nie mam pojęcia, nie chciała tego pokazać. Zwolniłam ją żeby pojechała do Med. Nie pierwszy raz.
- Co masz na myśli?
- Halstead jak tyś dostał ten awans na detektywa? - zadrwiła. - Dziewczyna wypruwa sobie flaki w akademii by pokazać, że nie na darmo ją tu przyjęli. Już trzy raz ulegała kontuzji, a siniaków to ma tyle, że niedługo zmieni kolor na niebieski. Wy się rozbieracie do seksu, czy jak stare dobre małżeństwo robicie to w piżamkach? - komentarz Platt nie był na miejscu, ale nie to zszokowało Jaya. Zauważył siniaki Joy już na początku, martwił się, ale zawsze mówiła, że tak trzeba. Że jeśli nie da z siebie tysiąc procent to nie będzie z siebie dumna. To dawało mu powód do dumy. Kilka razy odpuścili sobie pieszczoty, bo ból jaki sprawiał jej dotykając urazów ucinał romantyczny nastrój. Nie myślał jednak, że to wszystko jest aż tak poważne! Joy była dobra w prześmiewaniu poważnych tematów, zapomniał o tym.
- Dziękuję pani sierżant. - odpowiedział i ruszył do auta.
- Halstead  - zawołała za nim, ale ten olał ją. Wsiadł w Rama i odjechał.

Wchodząc do mieszkania usłyszał muzykę. Głośną i wesołą. Joylin z zawiniętym nadgarstkiem robiła w kuchni kolację tańcząc przy tym. Przez to że ubrana była w szorty i bluzkę na ramiączkach widać była stare siniaki na rękach i nogach. Ten widok przyprawił go o dreszcze. W dodatku tak samo było w wieczór gdy zginął Klaus. Ona świetnie bawiła się robiąc kolacje dla nich, a on przyszedł powiedzieć, że jej brat nie żyje. Była tak samo szczęśliwa i uśmiechnięta jak teraz. Strach przed tym, że znów zmieni to w żal i złość wziął nad nim górę. Podszedł do Joy łapiąc ją w tali, przytulił się do jej pleców i zatopił twarz we włosach.
- Wróciłeś - pogłaskała zaciśnięte przedramiona na jej ciele. - Najpierw zjemy czy... - zawadiacki uśmiech przerodził się w chichot. Spojrzała na Jaya i mimo, iż chciał ukryć przed nią swoje zdenerwowanie nie udało mu się. - Coś się stało? - zapytała. On tylko złapał jej zabandażowaną rękę. - To tylko naciągnięty mięsień. Do końca tygodnia będzie lepiej - oznajmiła. Ale to nie pocieszyło detektywa.
- Kocham cię wiesz o tym prawda? - jego wyznanie znów spowodowało uśmiech na jej twarzy. - Jeśli będzie coś nie tak powiesz mi?
- Co masz na ...
- Chodzi o akademię, jeśli cokolwiek jest nie tak jak powinno powiedz mi. Nie zrobię niczego za twoimi plecami, ale jeśli jest coś co cię gnębi powiedz, proszę!
- Jay. - Chciała skłamać, ale było to ciężkie. Jego smutne oczy aż błagały o prawdę. - Powiem ci o wszystkim, ale chcę, żeby to zostało między nami. Dobrze?

Rekrut 2 - ChicagoPD (FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz