18.

23 4 10
                                    

Nie było czasu na wyjaśnienia. Zespół w szoku wysłuchał szybkiego rozkazu sierżanta, po czym zebrał się i opuścił posterunek. Nie rozumieli do końca co się dzieje, ale wywnioskowali, że Joy tak naprawdę nie opuściła ich zespołu. Nie została zwolniona i nie rozstała się z Jayem. Chociaż to ostatnie to tylko czyste przypuszczenia.
Na parkingu Hank zaciągnął Halsteada do swojego Cadillaca. Nie chciał by detektyw w stanie wzburzenia prowadził samochód. Poza tym, miał dla niego więcej informacji.
- Jay - zaczął w miarę spokojnie wyjeżdżając na drogę. - Skup się. - Halstead spojrzał na szefa starannie wykonującego manewr wymijania jeepa. Voight dodał gazu. - Dziś rano odezwał się informator. Zobaczył jak z ośrodka wywożą trzy dziewczyny. To było dwa dni temu. Jedną z nich była Joylin. - Hank sprawdził reakcję podwładnego od razu dostrzegając, że nie jest dobrze. - Jay - westchnął. - Plan był taki, by Willard dostała się do placówki jako pomoc, ale z czasem miała zostać tam pacjentką.
- O czym ty mówisz? - Halstead miał ochotę przywalić sierżantowi. Kolejne kłamstwa działały na niego jak płachta na byka. Czuł się jak idiota.
- Nie mogliśmy ci powiedzieć...
- Za to mogliscie kłamać? - oburzył się. - Po co Joy miała być pacjentem?
- Miała podebrać leki i dać się złapać, a że sprzedała im historyjkę dziewczyny bez rodziny, była idealną przynętą.
- Kurwa, Hank - detektyw walną ręką o deskę rozdzielcza. - Co jest z tobą nie tak!? Naprawdę tak mi nie ufasz!? - wycedził przez zęby. - Dlaczego to robisz?
- Joy, nie chciała byś wiedział. Wpadła na to po tym jak wyszedłeś. Mówiłem, że to zły pomysł, ale uparła się.
- Ty jesteś szefem, mogłeś jej zabronić!
- Tak zrobiłem - wyznał zdenerwowany. - Jak widać nie posłuchała. - Jay przyjrzał się Voightowi. Zrozumiał, że to był pomysł Joy. Ona zawsze stawia na swoim.
- Więc stąd ten adres?
- Miała nam go podać jakimś bezpiecznym źródłem, ale wynika z tego, że jest źle. Musiała jakoś dorwać się do telefonu i zadzwoniła osobiście - po tych słowach Cadillac znów przyspieszył. Obaj jechali w napięciu czekając na to co zastaną na miejscu.

Obrzeża miasta, pustkowie, opuszczone budynki i rozwalone drogi. Środek dnia zmienił się w zmierzch. Ciemne chmury pokryły niebo nad miastem dodając jeszcze więcej dramaturgii scenie jaka zaraz miała się odegrać. Jednostka zajechała w pełnym składzie pod niewielką wiatę, z pewnością kiedyś była to budka strażnika. Ubrani w kamizelki i wyposażeni w broń szturmową zebrali się w kręgu, aby w końcu usłyszeć prawdę.
- Oficer Joylin Willard, dwa miesiące temu zaczęła swoją pracę pod przykrywką w ośrodku dla uzależnionych, który prześwietliliśmy od lutego. Akcja była koordynowana tylko przeze mnie, naczelnika i CIA - objaśnił. Jay zaskoczyła ta informacja. Myślał, że tylko oni wiedzą. - Miała dowiedzieć się gdzie i po co są transportowane dziewczyny z ośrodka. Dziś dostaliśmy cynk. Wiem, że macie pewnie jeszcze mnóstwo pytań, ale załatwimy to po wszystkim. - Miny zebranych mówiły jasno jaki zawód sprawił im szef. Brak zaufania to najgorsze co można pokazać będąc w takim zespole jak ten. - Musimy przeszukać wszystkie budynki. Rojas, Atwater weźmiecie wschód. Ruzek, Burgess - zachód. Jay, Upton i ja pójdziemy na północ. Meldujcie na radiu, ale załóżcie słuchawkę. Robimy to po cichu, nie wiemy ilu jest w środku. Reszta wsparcia jest w drodze. Ruszamy.

Równo jedno za drugim szli rozdzielając się w odpowiednim momencie. Nim sierżant z detektywami doszli do swojego budynku, Atwater zakomunikował, że wschodni budynek jest czysty. To samo przekazał Ruzek. Znaleźli z Kim tylko wielkie zbiorniki z nieokreślonymi substancjami. Hank kazał wezwać Hazmat. Stojąc pod drzwiami głównego budynku Hank dał znak, a wtedy Upton ruszyła pierwsza, za nią Halstead. Wszystkie ich ruchy były przemyślane i płynne. Jakby tańczyli. Voight natomiast szedł pewny siebie, trzymając w ręku pistolet wycelowany w podłogę. Atwater i Rojas zakomunikowali, że sa blisko budynku głównego i zabezpieczą zewnętrzne wyjścia.

Dostali się na piętro, gdzie ich oczom ukazało się coś dziwnego. Kilka boksów otoczonych plastikową folią, a w ich wnętrzu trzy łóżka. Wyglądało to jak szpital polowy. Na każdym z trzech łóżek leżało ciało. Upton dość szybko znalazła się obok nich, by zobaczyć co z dziewczynami. Dwie nie żyły, trzecia miała puls. Voight rozkazał zostać Hailey z nią i wezwać pomoc. Sam z Jayem skierował się na kolejne piętro. W pół drogi usłyszeli strzał. Potem kolejny i kolejny. Jay z przerażeniem w oczach ruszył zostawiając sierżanta za sobą. Nie zamierzał czekać. Z każdym krokiem jego oddech stawał się płytszy, a serce przyspieszało. Bał się co zastanie na górze.

Rekrut 2 - ChicagoPD (FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz