1.

80 6 7
                                    

Kwiecień, 2018 rok

Joylin

Zbliżały się godziny szczytu. Wszystko na pubie było przygotowane. Szkło wypolerowane, piwo w beczkach podpięte do nalewaków, lód, słomki i cała reszta gotowa była na gości. Co prawda kilku z nich siedziało przy stolikach, ale to nie było to na co czekała obsługa. Gdy wiosna do miasta zawita wcześniej, jak w tym roku, ludzie wychodzą ze swoich mieszkań socjalizować się z innymi. Chicago żyje cały rok kulturą i imprezami, ale to właśnie wiosną i latem ludzie uwielbiają spędzać czas w barach, pubach czy plenerowych ogródkach restauracyjnych rozmawiając do późna i racząc się napojami wyskokowymi. Dlatego cała ekipa "Four-leaf Clover" była zwarta i gotowa na napływ gości.
Tuż po dziewiątej zrobiło się naprawdę tłoczno. Kuchnia wydawała dania jak szalona, a barmani serwowali drink za drinkiem. Głównie piwo, które było wyjątkowe w tym miejscu.
- Joylin - zawołał drugi barman. - Idę na fajkę, zastąpisz mnie? - zapytał błagalnie. Dziewczyna o sprężystych włosach odwróciła się na dźwięk swojego imienia, a po pytaniu uśmiechnęła się z politowaniem i przytaknęła. Uwielbiała ten zamęt, czuła że żyje, a Hugo wykorzystywał to jak mógł. Znał Joylin Willard, wiedział, że to anioł w ludzkiej postaci. Dlatego lubił z nią pracować. Poza tym była piękną kobietą. Nie sposób było odwrócić wzrok, gdy z uśmiechem zgrabnie chrząkała się za barem serwując drinki. Miała niesamowity kontakt z klientami pubu. Jej sposób bycia był wyjątkowy. Rzadko traciła humor. Miała wielu adoratorów, ale mało kiedy korzystała z okazji. Lubiła się bawić, jednak szanowała swoje granice.

Zostając sama ogarnęła większość zamówień. Drzwi cały czas były w ruchu wpuszczając do środka kolejnych gości. Miała nadzieje, że Hugo uwinie się z tą przerwą i zaraz wróci. Sala była podzielona według stolików, prawa część należała do Hugo, stoliki po lewej były jej odpowiedzialnością. Nie wchodzili sobie w drogę, dlatego zawsze dobrze się dogadywali. Czasem jednak, gdy któreś z nich miało przerwę drugie zajmowało się częścią sali współpracownika. Kolejny ruch drzwi przykuł jej uwagę. Dwóch szczupłych mężczyzn weszło do środka. Jeden z kręconymi włosami wyczesanymi w artystyczny nieład, ubrany w niebieską koszulę, w której podwinięte rękawy odsłoniły jego umięśnione przedramiona, wesoło szedł przed siebie znajdując stolik dla obu. Drugi z nich był bardziej przygaszony, jakby smutny. Z dłońmi w kieszeni podążał za kolegą rozglądając się nieśmiało. Miał ciemniejsze włosy, ale lampy zawieszone pod sufitem rzucały światło ukazujące ich lekko rudawy odcień. To skłoniło Joylin do myślenia, że panowie są braćmi. Wodziła wzrokiem za drugim, który usiadł na wprost brata ciężko wzdychając. Był ubrany w czarną koszulę tak samo jak towarzysz podwinął rękawy, nieświadomie chwaląc się dużym zegarkiem. Oparty o blat stolika gapił się w swoje dłonie. Chwila rozmowy i rudowłosy z loczkami ruszył w kierunku baru.
- Cześć. Co podać? - zapytała wesoło kiedy był już blisko. Byli to klienci Hugo, który jeszcze nie wrócił z przerwy.
- Hey, a co polecasz? - odparł zadowolony. Śliczna barmanka przekrzywiła głowę starając się rozszyfrować swojego klienta. Z pewnością zacznie zaraz z nią flirt, ją jednak interesował bardziej ten drugi.
- Powiedziałabym nazwę jakieś luksusowego drinka, ale twój towarzysz chyba nie w nastroju do imprezowania? - Rudowłosy zerkał przez ramię na mężczyznę, który właśnie przeglądał coś w telefonie.
- Tak, dziś topimy smutki - odparł. - Jestem Will - dodał podając jej dłoń, uścisnęła ją radośnie.
- Joylin. Coś poważnego? - dalej drążyła temat smutasa, załapał, że nie ma u niej szans. Postanowił zrobić więc coś dla swojego towarzysza.
- Złamane serce - wyjaśnił. - Nie naprawi tego żaden drink. - Dziewczyna się rozpromieniła.
- Drink może nie, ale nasze najlepsze piwo działa cuda - wyznała.
- Spróbować nie zaszkodzi. - machnął rękami po czym odepchnął się od baru patrząc na to co robi dziewczyna.
- Wracaj do stolika, przyniosę wam - rzuciła, Will przytaknął zadowolony. Skończyła dwa drinki dla wcześniejszego klienta i miała zabrać się za piwa dla rudzielców, kiedy wrócił Hugo. - Zamień się ze mną - powiedziała łapiąc butelkę i otwieracz trzymane przez barmana. - Oddam ci stolik Doris kiedy zjawi się następnym razem - dodała chcąc go przekonać. Hugo ewidentnie zaskoczony tym jak bardzo jej zależy uniósł wzrok na klientów. Uśmiechnął się rozumiejąc, że tam jest ktoś godny jej atencji. Odsunął dłonie od butelki kapitulując. Joy sięgnęła do kieszeni wyjmując swoje różowe okulary, potem z dwiema butelkami na tacy ruszyła w kierunku rudych braci.

Rekrut 2 - ChicagoPD (FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz