19

22 3 6
                                    

Wrzesień

Lato za oknem zdawało się nie wiedzieć, że zbliża się ku końcowi. Poranne promienie wdzierały się do wnętrza sypialni oświetlając na złoto ściany i meble. W końcu pierwsze padły na śpiących w uścisku kochanków. Wtulony w nią mężczyzna zamruczał budząc się przy jej boku. Zaczerpnął  powietrza czując jej zapach. Zacisnął mocniej ramiona tuląc ją do siebie, jakby miała zaraz zniknąć. Poczuł jak się poruszyła, więc także nie spała.
- Jak dobrze budzić się obok ciebie - wymruczał jej do ucha. - Nigdy więcej nie wyjdziesz z tego łóżka.
- Tylko ja tu zostanę? - zapytała rozbawiona wciąż nie otwierając oczu. Wymamrotał coś zaprzeczając. - Czyli umrzemy tu razem?
- Ugh. Ty to potrafisz zepsuć nastrój - westchnął odsuwając się lekko.
- Jaki nastrój panie Halstead? - oburzyła się zerkając przez ramię. - Budzisz mnie skoro świt, a nawet nie czuję żebyś się cieszył na mój widok. - Jej zawadiacki uśmiech wskazywał na erotyczny podtekst tego zdania.
- Oh, o to ci chodzi? - z uśmiechem na twarzy szukał szybkiej riposty. Nie znalazł jej więc mógł zrobić tylko jedno. Zawisł nad nią chwytając jej nadgarstki nad głową. - To się bardzo szybko da zmienić! - oznajmił całując ją w szyję.

Leżeli zmęczeni patrząc w sufit. Czuli się cudownie odprężeni. Jak za dobrych czasów, gdy nie opuszczali łóżka godzinami namiętnie się kochając. Nagle rozległ się głośny dźwięk budzika leżącego na stoliku nocnym Joylin.
- Czas do pracy - zauważyła wyłączając drażniący uszy dźwięk. - Zbieraj się, bo się spóźnisz! - klepnęła go lekko w rękę, które miała pod swoją szyją. Sama także zamierzała w końcu pojechać na posterunek, domknąć sprawy.
- Dziś nie idę do pracy - westchnął marudnie. Zakrył ramieniem twarz udając, że śpi.
- Jak to? - Zaskoczona poważnie spojrzała na detektywa. Od tygodnia nie był w pracy. Najpierw dostali wszyscy wolne od naczelnika. Potem wykpił się wolnym od Hanka, ale tego było zbyt wiele. Nie było to w stylu Halsteada. Joy zaczynała się martwić.

Sytuacja z pustostanu była wciąż świeża. Tamtego dnia wydarzyło się wiele. Zaczynając od tego, że zaryzykowała życiem swojego ukochanego, mimo rozkazu sierżanta. Nie słuchała tego co mówi jej szef, ani tego co mówił Jay. Jakby zdrowy rozsądek zostawiła w domu w raz z całą resztą emocji. Ta praca pod przykrywką kosztowała ją wiele, a najwięcej straciła gdy zakończyła tą patową sytuację strzelając do napastnika trzymającego Jaya na muszce. Wycelowała idealnie w punkt, w momencie gdy wychylił się lekko zza detektywa. Nacisnęła spust, trafiając agresora w skroń. Padł martwy, ale twarz detektywa wyrażała coś czego Joylin do tej pory nie jest w stanie wyrzucić ze swojej głowy. 
- Normalnie, biorę wolne - odparł speszony zmieniając pozycję. Leżąc na wznak z rękami za głową posłał Joy spojrzenie małego naburmuszonego Halsteada, które widziała na jednym z jego zdjęć z dzieciństwa.
- Hank wie? - zapytała z odrobiną drwiny. Jay zaprzeczył. Zastanawiało ją dlaczego nie chce iść do pracy. Czy to przez nią, a może w czasie jej nie obecności stało się coś jeszcze? - Trudno, ja idę. - wzruszyłam ramionami, sama dowie się o co chodzi detektywowi. Markując ruch chciała wstać, ale szybko jej zamiar pokrzyżował Jay. Cmoknął z dezaprobatą, pokręcił głową i złapał za telefon siadając. Przyłożył go sobie do ucha, a Joy przyglądała mu się siedząc na drugim skraju łóżka. Rozmówca odebrał.
- Cześć, biorę wolne - oznajmił pewnie, lecz z odrobiną znudzenia w głosie. Sierżant odparł mu coś przez co Jay zaśmiał się serdecznie. - Tak, Joy też - znów chwila ciszy. - Nie, po prostu nie możemy wyjść z łóżka. - Willard zawstydzona starała się mu odebrać urządzenie. Nie spodziewała się, że detektyw jest w stanie powiedzieć coś podobnego do sierżanta. - Tak, dziękuję. Do zobaczenia jutro - rozłączył się z uśmiechem. - Załatwione, wracaj do łóżka!
- Halstead ty to jednak głupi jesteś. Po co to powiedziałeś!?
- Bo to prawda - oznajmił. Bardzo dobrze bawił się widząc jej zakłopotanie. - Poza tym - westchnął. - Zamknij się i chodź do mnie, bo znów cieszy mnie Twój widok - zażartował. Joy nie była w stanie oprzeć się jego urokowi. Poza tym jego zadowolona mina była jej uzależnieniem. Z uśmiechem na twarzy miękła pod jego dotykiem. Zapomniała o tym co przed chwilą mówiła i myślała. Oddała się przyjemności.

Rekrut 2 - ChicagoPD (FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz