Wybiła godzina dwudziesta. Joy siedząc przy biurku przegrała pliki na komputerze. Zapoznała się ze sprawą dzięki pomocy Kevina, a teraz musiała zacząć pracować sama. Dosłownie sama, bo wydział prawie świecił pustkami. Kim i Adam wyszli jakąś godzinę temu, Kevin zaraz za nimi. Hailey zniknęła po tym jak Joy zasiadła do pracy. Nie interesowało jej dlaczego, ale domyśliła się, że blondynka nie będzie jej fanką. Dziwnie ciążyło to Willard. Miała nadzieje na normalna współpracę z każdym ze członków wydzialu. Dobrze, że miała sierżanta po swojej stronie. Czuła jego wsparcie, jednak wiedziała, że musi się wykazać, aby utrzymać tą relacje. Hank nie opuścił gabinetu do teraz. Pisał coś, odbierał telefony i znów pisał. Czasem przyglądała się mu, studiowała jego ruchy. Chciała być przygotowana, jeśli czegoś od niej będzie chciał.
- Jedziemy do domu? - zapytał Jay stojąc nad jej biurkiem. Cały dzień starał się zostawić ją w spokoju. Patrzył jak pracuje, ale nie zamienił z nią ani słowa. Joylin z uśmiechem pokiwała głową na nie. - Nie musisz siedzieć tu po godzinach.
- Wiem, ale czekam aż Hank wyjdzie - oznajmiła pewnie. - Lepiej jak to szef opuści stanowisko pierwszy.
- Ale on tu jest do nocy - wyznał siadając na biurko. - Czasem myślę, że tu śpi - dodał.
- Ma jakieś problemy? - lubiła sierżanta. Tak normalnie po ludzku przykro było jej słychać, że coś złego dzieje się w jego życiu.
- A kiedy ich nie miał? - Oboje spojrzeli na Voighta, a on przywołany ich wzrokiem podniósł głowę. Zobaczył jak Halstead siedzi na skraju biurka swojej dziewczyny. Poczuł zawód. Postanowił zainterweniować.
- Możecie już iść - wychodząc z gabinetu udał się do specjalnego pokoju po kawę. Jay wymienił z Willard spojrzenia mówiące, że miał rację. Uśmiechnął się wstając, zabrał kurtkę ze swojego krzesła czekając aż Joylin ruszy w jego ślady. - Rano pojedziemy sprawdzić zakład odwykowy, gdzie przebywała ofiara - rzucił jałowo Hank wracając do gabinetu.
- Oddałeś dokument? - Willard dostrzegła w spojrzeniu sierżanta jakąś dziwną emocję, nie potrafiła powiedzieć co to, dlatego pomyślała o kartce od sierżanta. Jay pokazał świstek papieru wyjmując go z kieszeni. - Podpisałeś? - szepnęła.
- Dlaczego miałbym nie podpisać? - uśmiechnął się. Wstał po czym wszedł do biura szefa. Położył dokument na stole, zamienił kilka cichych zdań z nim i wyszedł. - Będę czekać na dole. Byle nie za długo. - Mieli to już za sobą. Wodziła wzrokiem za swoim ukochanym. Oficjalnie pracowali w wydziale jako para. Była szczęśliwa, ale nie wiedziała jeszcze jak wiele będzie musiała przejść z Halsteadem żeby dokończyć tę procedurę.
- Co ty tu jeszcze robisz? - Hank stał w drzwiach patrząc na policjantkę.
- Już kończę - odpowiedziała. Podniosła się zza biurka dostawionego do biura sierżanta. - A sierżant? - zapytała miło.
- Też zaraz wychodzę. - Nie uwierzyła mu, dostrzegł to w jej oczach. - Leć do domu, widzimy się jutro - rzucił bardziej ciepło niż wcześniej.
- Dziękuję Sierżancie. Do jutra.
Podróż do zakładu leczenia uzależnień pokonali cadillakiem Voighta. Było dosyć wcześnie, jednak ośrodki takie jak ten pracują dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zatrzymując się na parkingu sierżant pouczył Willard, że to on zadaje pytania. Ona ma słuchać, notować i przyglądać się. Joy przytaknęła, jednak gdy tylko weszli przez drzwi zrobiła coś odwrotnego.
- Sierżant Hank Voight, a to jest....
- Oficer Joylin Willard - wtrąciła się. Dostając ostrzegawcze spojrzenie od szefa zamilkła.
CZYTASZ
Rekrut 2 - ChicagoPD (FF)
FanfictionDziewczyna Jaya zaczyna pracę w wydziale, początkowo sielankowe życie daje im nadzieję na dobrą współpracę. Niestety jedna sprawa uświadamia mu jak bardzo się myli. *pisane dla uwolnienia weny twórczej. *sceny +18 Czytasz na własną odpowiedzialność