Minął kolejny tydzień, a do grona ofiar przybyła jedna dziewczyna. Osiemnastoletnia Chloe Stein. Została zauważona na ulicy gdzie błąkała się bez towarzystwa. Zaczepiła ją grupa młodych dziewczyn. Chciały jej pomóc. Jedna z nich okryła ją swoją kurtką, a druga dała jej rękawiczki. Usiadły z nią na ławce przy drodze po czym zadzwoniły po karetkę. Niestety nim patrol wraz z ambulansem zjawił się na miejscu do dziewczyn podjechał czarny van. Dwóch zamaskowanych mężczyzn wyskoczyło z niego, siła wciągając ledwo przytomną nastolatkę do środka. Mimo, iż dziewczyny walczyły za nieznajomą to nie udało im się jej odbić. Dwie z poważnymi urazami głowy trafiły do Gaffney Medical Center. Patrol zawiadomił wydział, a sami udali się za podejrzanymi. Joylin jechała do domu swoim autem kiedy drogę przeciął jej czarny van. Oburzona zastanawiała się, czy aby nie pojechać za nim. W końcu złamał ze trzy przepisy ruchu drogowego. No i może jest pijany. W tym momencie usłyszała w radiu komunikat. Porwana dziewczyna, czarny transportowy wóz, dwie przecznice stąd.
- 50-21 Queen, podejrzany pojazd jedzie wzdłuż Wschodniej 18-tej ulicy. Włączam się do pościgu cywilnym samochodem - rzuciła do radia ruszając na zielonym. W lusterku wstecznym zobaczyła jak na końcu ulicy za nią pojawiają się dwa patrolowe wozy. Dyspozytorka przyjęła jej zgłoszenie. Droga nie była zatłoczona, ale przez zapadający zmrok musiała być bardziej uważna, by nie zgubić tego vana. Mijała auto za autem jak zawodowy rajdowiec, kiedy nagle w radiu usłyszała głos Voighta.
- 5021 do 5021 Queen, Joylin jesteś tam? - zapytał. Młoda policjantka złapała za radio.
- Zgłaszam się, 5021.
- Gdzie jesteś?
- Jadę Leavitt za autem, którym porwano dziewczynę - wyjaśniła.
- Patrole są na miejscu?
- Jadą jakieś dwieście metrów za mną - zerknęła we wsteczne lusterko by sprawdzić, czy aby na pewno dalej tam są.
- Więc zostaw to im!
- Nie mają widoku na podejrzanych, ja tak. Zgubią ich!
- Oficer Willard, odpuść pościg! - rozkazał, ale Joylin nie mogła odpuścić. Odrzuciła radio wiedząc, że nasłuch jest nagrywany. Nie myślała o tym, w jakim momencie zostawia tą oficjalną rozmowę. Wiedziała jednak, że to jak chce porozmawiać z szefem nie pasuje do oficjalnych standardów. Złapała telefon wybierając numer Voighta.
- Sierżancie - zaczęła zaraz jak sygnał przerwał się przez odebranie połączenia. - Nie odpuszczę! Jestem na ich ogonie! Patrol go nie widzi. Trzymam dystans i nie wydaje mi się żeby mnie dostrzegli. Proszę mi pozwolić dowiedzieć się gdzie jadą, a patrole niech odpuszczą!
- Joylin! - głos sierżanta napięty. - Jesteś dalej rekrutem!
- Odznakę odebrałam dwa dni po przyjęciu mnie do wydziału. Mam ją zwrócić? - dopytywała powstrzymując łamiący się głos. Sierżant zranił ją, fakt nie odebrała jeszcze dyplomu, ale czuła się już prawowitym gliną. Cisza po drugiej stronie była nieprzyjemna, a Joy nie zamierzała odpuścić pościgu póki nie dostanie odpowiedzi. Skręciła w kolejną ulicę.
- Trzymaj dystans co najmniej jednego auta. Nie rób gwałtownych ruchów i jak tylko się zatrzymają zgłoś to - instruował ją. - Zrozumiałaś?
- Tak jest, Sierżancie - odparła zadowolona. Zerknęła za siebie widząc światła patroli oddalających się od niej. Odpuścili. W radiu usłyszała jak sierżant przekazuje dyspozytorowi swoje pozwolenie na dalszy pościg dla Oficer Willard. Satysfakcja mieszała się z determinacja. Musiała się teraz wykazać. Sama o to prosiła. Furgonetka jechała dalej, jeszcze jakiś kilometr. Potem skręciła i stanęła obok starego magazynu. Joylin odpaliła w telefonie aplikacje mapy, po czym gapiąc się w nią przejechała obok. W lusterku obserwowała podejrzanych. Skręciła w lewo, zatrzymując się przy chodniku. Wysiadła z auta skradając się do budynku na przeciw, miała nadzieję zobaczyć czy napastnicy wychodzą z auta. Nagle prosto na nią wyjechała ta sama furgonetka. W mgnieniu oka dziewczyna zmieniła się w turystkę, która nie wie gdzie jest.
- Hey! - krzyknął gość za kierownicą. - Co tu robisz? - Joylin wystraszona odsunęłam się o krok. Spojrzała w telefon i na mężczyznę. Zrobiła niewinną minę mówiąc:
- Szukam tego budynku - pokazała mu zdjęcie jakiegoś randomowego miejsca w Chicago. - Nie wiem czy to tutaj.
- Pomyliłaś dzielnice złotko - jego wzrok wodził po jej ciele. Czuła obrzydzenie, ale nie pokazała tego.
- Jestem nowa w mieście - zaśmiała się.
- Podrzucić cię?
- Nie dziękuję - odparła asertywnie. - Ale gdybyś był tak miły i pokazał mi gdzie mam jechać...Nim zdążyłam odpowiedzieć resztę zdania otoczyły ich wozy patrolowe i cywilne jednostki. Joylin wyjęła broń mierząc do kierowcy. Zaskoczony nie wiedział co ma zrobić. Po polecaniu wyszedł z auta, uklęknął i pokornie dał się skuć. Z drugiej strony patrol sprawdził wnętrze furgonetki. Była pusta.
- Gdzie dziewczyna? - zapytała zła Joy. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem.
- Nie rozumiem - powiedział pewnie. - Jadę z pracy, nie wiem o jaką dziewczynę pytasz?
- Tą, którą porwałeś z kumplem. Gdzie ona jest? Gdzie twój wspólnik? - Joylin schował broń łapiąc za koszulkę zatrzymanego. - Co z nią zrobiliście?
- Pani władzo, ja nie mam pojęcia o co chodzi. Chciałem pomóc tylko zagubionej kobiecie. - Znów ten uśmiech pewnego siebie drania. Wkurzał Joy, miała ochotę mu przywalić. Zrobiła by to, gdyby nie Hank.
- Oficer Willard! - Voight zjawił się obok. - Odpuść - rozkazał łapiąc ją za ramię, od razu wykonała jego polecenie. - Zabierzcie go na komendę. Przesłuchamy go, a auto niech przejrzy technik - dodał. Patrol zajął się wszystkim. Willard zawiedziona odeszła na bok. Nie mogła pogodzić się z porażka. Jak to się stało, że ją zauważyli? Czy to na pewno był ten wóz, a może się pomyliła? Moze zgubiła tamtych, a on naprawdę jest niewinny? Spojrzała na budynek gdzie furgonetka stanęła wcześniej. Voight doszedł do niej chcąc sprawdzić jak się czuje. Zareagowała agresywnie, co było nowością. Miał ją za bardzo spokojną i ułożoną kobietę, policjantkę z ambicjami. Nigdy jako glinę z tendencja do przemocy. - Wszystko w porządku?
- Nie - powiedziała kiwając głową. Była na siebie zła. Słychać było to w jej wymowie. - Jak mogłam to tak zepsuć?
- Niczego nie zepsułaś - zmarszczył czoło nie widząc niczego złego w jej wcześniejszej akcji.
- Byłam pewna, że to oni... - Nagle olśniło ją. - Chyba, że to byli oni. Szefie, najpierw zatrzymali się tam. - wskazała mu kierunek. - Sprawdzimy ten budynek? - zapytała z nadzieją. Voight podążył za jej wzrokiem po czym przytaknął.Ruszyli razem z dwoma oficerami. Przygotowani, w kamizelkach i bronią szturmową, szli do wnętrza. W międzyczasie dali znać reszcie zespołu. Voight postawił ją na czele grupy szturmowej. Była zaskoczona, ale chciała tego. Budynek był pustostanem, drzwi z ciężkiej stali otwarła nieprzyjemnym piskiem. Jeden za drugim weszli do środka. Ruchami dłoni dała znać oficerom by sprawdzili pomieszczenia po lewej i prawej. Było jak na szkoleniu. Czekali aż wrócą, klepnięciem w ramię Hank dał jej znak, że są gotowi. Kilka kolejnych kroków i znów pomieszczenia do sprawdzenia. Tym razem Hank wszedł do jednego z nich. Gdy wrócił poszli dalej. Serce oficer biło jak szalone, ale skupiła się na zadaniu. Krok za krokiem zmierzali na kolejne piętro. Usłyszeli szmer. Zaciskając pieść wstrzymała ruch. Czekali w półmroku na jakiś konkretny dźwięk czy ruch by ruszyć dalej. Chwila ciszy, ponownie ruszyli. Nagle z jednego pokoju wybiegła postać. Rzuciła się do ucieczki schodami w górę.
- Królik! - krzyknęła dając znak, że widzi uciekającego - Jest mój - powiedziała biegnąc za nim.
- Sprawdźcie pokoje - rozkazał oficerom Hank, a sam pobiegł pomóc Joylin. - Jestem za tobą. - powiedział spokojnie by wiedziała o jego istnieniu. Cel zniknął. Powoli, pokój za pokojem rozchodzili się i sprawdzali gdzie się ukrył. - Czysto - rzuciła do sierżanta wychodząc z pokoju.
- Czysto - zasygnalizował. Kiedy weszli do kolejnych pomieszczeń drzwi Voighta zamknęły się za nim. To samo drzwi Joylin. Oboje odwrócili się by stanąć przed swoimi napastnikami, twarzą w twarz. W pomieszczeniu z Joy stał mężczyzna, trzymał nóż i nim policjantka zdążyła zareagować skoczył na nią. Natomiast z Voightem była dziewczyna. Także miała nóż. Stała trzęsąc się, ze zwieszoną głową patrzyła tępo na stopy sierżanta. Opuścił broń chcąc łagodnie podejść do dziewczyny. Mówił do niej i stopniowo krok za krokiem szedł w jej stronę. Prawie łapał ją za rękę z nożem kiedy usłyszeli strzał, na to dziewczyna zjeżyła się i zamachnęła tnąc dłoń sierżanta. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wpadła Joylin uderzyła napastniczkę drzwiami wytrącając jej broń. Szybko obezwładniła ją i sytuacja wydawała się opanowana.
CZYTASZ
Rekrut 2 - ChicagoPD (FF)
FanfictionDziewczyna Jaya zaczyna pracę w wydziale, początkowo sielankowe życie daje im nadzieję na dobrą współpracę. Niestety jedna sprawa uświadamia mu jak bardzo się myli. *pisane dla uwolnienia weny twórczej. *sceny +18 Czytasz na własną odpowiedzialność