8.

46 3 13
                                    

Karetki podjechały pod pustostan w chwili gdy oficerowie wyprowadzali Chloe Stein z wnętrza budynku. Była zakuta przez atak na sierżanta, jednak jej stan wymagał interwencji medycznej. Dziewczyna była w szoku, wyglądała także na naćpaną jakimiś prochami. Pewnie przyjęła je nie do końca z własnej woli. Sprawdzą to już w szpitalu. Paramedycy z drugiej karetki udali się na górę ocenić stan napastnika, który zamknął się z Joy. Policjantka zastrzeliła go na miejscu, ale medyk musiał to potwierdzić. W drodze powrotnej brunetka z torba medyczna na ramieniu poprosiła sierżanta, aby poszedł z nią. Widziała jego rozciętą dłoń i zamierzała mu pomóc. Oczywiście Voight nie należał do tych, którzy z paluszkiem biegną do chirurga, ale tym razem zgodził się na opatrunek. Joylin uśmiechnęła się błagalnie do niego widząc jak protestuje, a żeby dać jej dobry przykład poszedł do karetki. Na miejscu w końcu zjawił się zespół. Ściągnięci z domów po godzinach pracy byli zaskoczeni widokiem sierżanta opatrywanego przez Violet. Jay przejęty szukał twarzy swojej ukochanej. Stała z zawieszonymi rękoma na kamizelce patrząc na całe zamieszanie wokół. Jej broń szturmowa wisiała na ramieniu, co Jay odczytał jako znak, że jej użyła. Będąc blisko w głowie zaświtała mu myśl. Czy powinien podbiec do niej i przytulić? Tego chciał. Martwił się o nią jadąc tutaj. Czuł się jak wtedy, gdy była we wnętrzu zawalonej galerii. Dusił się i nie mógł myśleć trzeźwo. Ale teraz kiedy zobaczył ją w kamizelce z bronią, całą i zdrową ulżyło mu. Jego ukochana jest dobra w tym co robi. Ufa jej i wierzy, że da sobie radę. Poza tym umówili się, że całe nerwy i napięcie jakie będzie między nimi wyładowują wieczorem w sypialni. Na tą myśl uśmiechnął się do siebie.

- Willard - wypowiedział dźwięcznie jej nazwisko, spojrzała na Halsteada wymownie - Jesteś cała? - zapytał zwyczajnie. Przechyliła lekko głowę sprawdzając jego wyraz twarzy. Czy jest zły, może lekko zmartwiony? Nie wydawał się taki.
- Tak - odpowiedziała. - Wszystko w porządku. Tylko Sierżant rozciął dłoń - wskazała na karetkę. Jay minął ją przybijając z nią żółwika, jak z kumplem. Zaskoczona uśmiechnęła się. To było naturalne i całkowicie satysfakcjonujące podejście. Hank także zauważył tę sytuację. Był pewny, że zaraz Joy wpadnie w ramiona detektywa i będzie to cholernie niestosowne. Nic z tego nie miało miejsca, a jego duma urosła widząc jak tych dwoje współpracuje.
- Sierżancie jak dłoń? - zapytał go Jay stając obok. Joylin dołączyła do zespołu.
- To nic - odparł. - Mamy dziewczynę, której pilnuje patrol. Jedzcie do Med, trzeba ją przesłuchać jak tylko będzie to możliwe. - Kevin z Ruzekem przytaknął ruszając. - Joylin jedz do domu. Halstead i Upton zajmiecie się, furgonetka na rogu i zabitym.
- Zabitym!? - Upton była zaskoczona.
- Willard pochwal się swoim wyczynem - słowa Voighta brzmiały jak przytyk, ale nim nie były.
- Chwalić się nie ma czym - odparła zadowolona. - Wykonałam tylko rozkaz sierżanta - dodała z uśmiechem. - Za pozwoleniem, mogę pojechać z Adamem i Kevinem do Med? Chciałabym być przy przesłuchaniu Chloe. - Sierżant pozwolił jej na to. Oddalając się w kierunku swojego auta Joy zaczęła zdejmować kamizelkę. Poczuła wtedy pieczenie nad lewą piersią. Odsłoniła kawałek swojej bluzki dostrzegając nacięcie na skórze. Nóż, który miał napastnik musiał ją zahaczyć nim ten padł martwy po postrzale. Na jej oko rana nie była głęboka, ale za to otworzyła w głowie Joy starą ranę.

Czekali przed salą, by móc porozmawiać z porwaną. Adam i Kevin byli zaskoczeni obecnością Joy, ale nie mieli nic przeciwko. Obaj lubili pracę z ambitna rekrutką, która lubiła się wsłuchiwać w ich dyskusje. Szybko zyskała ich sympatię, czego nie można było powiedzieć o jej relacjach z Upton. Z nią wciąż było jakoś dziwnie. Lekarz poprosił ich o wyjście do poczekalni. Podane środki miały pomóc dziewczynie dopiero za kilkanaście minut. Gdy obaj oficerowie wyszli, Joy postanowiła poprosić o pomoc.

- Maggie - policjantka zatrzymała ciemnoskóra pielęgniarkę przechodzącą obok. - Mogę cię prosić o pomoc? - zapytała cicho. Ta przytaknęła wiedząc, że dziewczyna chce zachować to między nimi. Poprosiła ją do sali na drugiej stronie i zaciągnęła za nią kotarę.
- Co się dzieje Joy? - zapytała przejęta.
- Możesz to zszyć? - pokazała jej ranę zaciśniętą wacikiem i plastrem. - Ugodził mnie napastnik, zorientowałam się w drodze tutaj.
- Może powinien zobaczyć to lekarz ? - zapytała zakładając rękawiczki. Rana wydawała jej się płytka, ale nie mogła tego ocenić sama. Poza tym była szansa jakiegoś zakażenia.
- Wolałabym nie - odparła smutno. Nie chciałam wyjść na ofiarę. Dopiero co zyskała w oczach sierżanta, Jaya i innych. Jak by to wyglądało gdyby teraz potrzebowała oficjalnej pomocy medycznej? - Nie chce robić problemów - wyjaśniła.
- Problem będzie jeśli to coś poważnego, a ty nie dostaniesz odpowiedniej pomocy.
- Maggie, proszę. Czuję się dobrze, ale to krwawi i nie chce przestać - odparła wzbudzając litości w pielęgniarce.
- Dobrze, ale... - nim dokończyła do sali wszedł Will. Miny obu pań świadczyły o ich winie. Joy zakryli swoją ranę nie chcąc by zobaczył ją brat jej ukochanego.
- Joy? - Halstead przyglądał się sytuacji. Wyczuł, że coś jest nie tak - Co się dzieje? - odsunął od siebie tablet czekając na wyjaśnienia. Willard wykręcała się mówiąc, że nic, ale Will nie dawał za wygraną, zapytał ponownie. Maggie wymusiła niejako na niej by powiedziała prawdę. W końcu dziewczyna ustąpiła. Pokazała mu ranę i poprosiła od dyskrecję. Lekarz przytaknął, czując się dziwnie. Sekrety przed bratem to nienajlepszy pomysł. Na koniec musiała mu obiecać, że powie sama Jayowi o tym wypadku. Zgodziła się, a ten zabrał się za szycie.

Rekrut 2 - ChicagoPD (FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz