10.

28 4 14
                                    

Głowa pękała jej w najgorszy możliwy sposób. Czuła, że przegięła z alkoholem, ale co mogła zrobić? Skoro tylu gości chciało oblać jej osiągnięcie nie mogła odmówić. Zwlokła się z łóżka powoli zmierzając do toalety. Bała się, że nie jest w stanie pójść do pracy. Zawalić dzień po rozdaniu dyplomów, to jak zdradzić tuż po ślubie. Niewybaczalne. Stanęła przed lustrem parząc na swoją zmęczona twarz. Artystyczny nieład na głowie wydawał się jej nie do ogarnięcia bez prysznica. Westchnęła z rezygnacją zrzucając z siebie bieliznę. Stojąc pod lejącą się zimna woda dobre dziesięć minut miała nadzieję na jakieś otrzeźwienie. Musiała się obudzić. Po tym umyła włosy i owinęła je ręcznikiem. Na siebie narzuciła świeżą bieliznę i tak wyszła do kuchni. Jay stał przy blacie parząc kawę.  Wydawał się wypoczęty i bardziej zrelaksowany niż poprzedniego dnia. Zastanawiała się jak to możliwe, że ona umierała po przebudzeniu, a on jest jak nowonarodzony.
- Mam kaca - powiedziała, stając przy nim oparła się o blat. Po wczorajszym bałaganie nie było śladu.  - Mamy jakąś aspirynę!? - Jay zerknął na nią. Przesunął w jej stronę kubek z kawą. Nic nie powiedział. - Chcę tabletkę - wygięła usta w podkowę. Mimo swojego wewnętrznego nastroju uśmiechnął się na ten widok.
- Wypij kawę, zjedz śniadanie, potem dam ci tabletkę - odparł troskliwie.
- Dużo wypiłam? - zapytała łapiąc kubek w dłonie.
- Sporo - westchnął. - Pamiętasz coś z wczoraj? - Chciał się upewnić, czy aby jego wybuch namiętności nie przekroczył jakiejś granicy.
- Pamiętam... - zmrużyła oczy wytężając pamięć. - Rozmowę z Voightem, toast Kevina, kolejny toast Ruzeka, jego kłótnie z Kim. - zaśmiała się przypominając sobie jak brunetka wskoczyła na swojego byłego. Swoją drogą dopiero wczoraj dowiedziała się, że kiedykolwiek byli ze sobą w związku. - Pamiętam jak Will opuścił Molly's z jakąś śliczną panią pielęgniarką. Właśnie, od kiedy on i Nat nie są razem? - zapytała ciekawa.
- Od dwóch miesięcy - oznajmił spokojnie.
- Wow... Szybki jest - upiła łyk kawy siadając przy stole. - Pamiętam jeszcze bitwę na shoty z Severid'em. Potem już nic.
- Nic? - dopytywał podając jej śniadanie.
- Nie, a działo się coś ważnego? - Jay pokiwał przecząco głową. Dziewczyna wiedziała, że coś się jednak stało. - Jay? - ostrzegawczo pociągnęła go za koszulkę, by wrócił do niej. Siedząc przy stole wierciła mu wzrokiem dziurę w duszy, aby dokopać się do tego, czego nie chce powiedzieć.
- Przespaliśmy się ze sobą zeszłej nocy - oznajmił jakby to była zbrodnia. Dziewczyna zmrużyła oczy, a przy tym uniosła jedną z brwi.
- I...? - myślała, że stało się coś jeszcze. Jay wyglądał, jakby zrobili coś złego. Może żałuje tego, w końcu dalej jest na nią zły za to jak się zachowała. Może nie chce by źle to zinterpretowała.
- Byłaś pijana, nie powinienem tego wykorzystać - odparł poważnie.
- Nie czuję się wykorzystana - uśmiechnęła się chcąc go pocieszyć. Chyba nie zadziałało. Spuścił wzrok.
- Nie było to fair - rzucił pijąc kawę.
- Fakt, masz rację, nie było to fair - przytaknęła mu po chwili, zmieniając swoją minę na śmiertelnie poważna. Jay przełknął to co właśnie powiedziała. Czekał na wybuch złości. - To nie fair, że nie pamiętam kolejnego dobrego seksu z tobą - dodała unosząc prawy kącik ust. Tego się Halstead nie spodziewał.
- Skąd wiesz, że był dobry?
- A nie był? - dopytywała z ironią. - O, w takim razie, tym bardziej jest to nie fair. Przegapić pierwszy raz, gdy detektyw Halstead nie dogadza kobiecie? To trzeba ścigać pod groźbą kary śmierci. - Jej komiczny wywód rozbawił go tak, że nie mógł się nie zaśmiać. Patrzyła jak stara się ukryć swój uśmiech za dłonią. Dawno nie widziała go takim. Czuła jak coś zaciska się w jej wnętrzu. Dałaby wszystko, by już tylko takim go widzieć. Może właśnie zrobili pierwszy krok by w końcu było lepiej.


Maj 2019 rok



Śledztwo ugrzęzło w martwym punkcie. Od dwóch miesięcy wydział nie radzi sobie z ułożeniem tej układanki. Na nic się zdały patrole, zeznania świadków, a nawet pomóc rekruta. Kobieta, którą udało się uratować także nie była w stanie im niczego podpowiedzieć. Przez leki jakie przyjmowała wylądowała na psychiatrii. Często próbowali nawiązać z nią kontakt, ale jej stan nie pozwalał na kolejne przesłuchanie. Jej pierwsze zeznania, te które dostała z Ruzekiem i Kevinem, można było wrzucić do kosza. Dziewczyna była wciąż ma lekach i żaden prokurator nie przedstawił by ich w sądzie jako dowód. Doktor Charles nie dawał im nawet nadziei na powrót do normalności poszkodowanej. Jedyne mogli wykorzystać to co mówiła na początku, jako poszlaki. W ten sposób w końcu mają szansę ułożyć wszystko w całość.
Joylin od kilku tygodni skupiła się na szukaniu czegoś co posunie śledztwo. W zasadzie robiła to odkąd pokłóciła się z Jayem. On znikał po pracy na resztę wieczoru, a gdy wracał zwykle spał na kanapie. Kiedy budziła się rano, a było to dosyć wcześnie, jego już nie było. Widywała go tylko w pracy. Ta zmiana przyszła zaraz po ich wspólnej nocy. Wcześniej mimo ich kłótni zachowywał się w miarę normalnie. Nie rozumiała, dlaczego teraz tak zaznacza ten dystans między nimi? Złapała się pracy, by nie zwariować. Przychodziła wcześnie rano, logowała się do systemu i przeglądała akta. Segregowała zaginione dziewczyny w wieku od dwudziestu do trzydziestu pięciu lat. Czytała wszystkie teczki zawierające jakieś niewyjaśnione zgony czy porwania. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś pomija. Zaczęła w końcu przeglądać także akta morderstw. Podejrzewała, że i tam może trafić się coś co rozwiąże sprawę. Na jej szczęście znalazła jeszcze trzy podobne przypadki. Jedynym wspólnym mianownikiem łączącym te wszystkie ofiary był zakład leczniczy. Miała dwie teczki od miłej pani pielęgniarki. Może powinna poprosić o więcej? Nim zebrała się, żeby pojechać do ośrodka wpadła na jeszcze jeden pomysł.

- Sierżant Platt - podeszła do biurka kobiety o siwych włosach, ubraną w białą koszulę z zaznaczonym wyraźnie jej stopniem. - Czy jest szansa na dostanie się do głównego archiwum? - zapytała. Było jeszcze wcześnie. Cały jej zespół nie dotarł jeszcze do pracy.
- Oczywiście - odparła. Patrzyła podejrzliwie nie dodając nic poza tym.
- A w jaki sposób? - Platt zmrużyła oczy zaskoczona. - Potrzebny mi jakiś nakaz czy mogę...
- Willard, jak tyś zdała akademię nie znając podstaw papierologii? - zadrwiła.
- Znam prawo i wytyczne, pytam jak dostać się do tych akt szybciej, a nikogo innego tak poważanego jak ty nie znajdę w całym Chicago. - Wyznała pewnie wiedząc, że tym zdaniem wkupiła się w jej łaski przynajmniej na kilka tygodni.
- Zadzwonię gdzie trzeba, możesz jechać na Wschodnią Wabash, tam technicy dają ci dostęp do wszystkiego. - Joy podziękowała ruszając do drzwi. - A Voight wie?
- O czym?
- Że grzebiesz w tej sprawie sama?
- Myślę, że nie ma nic przeciwko pracującemu policjantowi - Joy zaśmiała się chcąc odejść.
- Nie, ale nie będzie zadowolony słysząc, że jego ulubienica zafiksowałam się na zamkniętym śledztwie.
- Jak to zamkniętym? - Joy wróciła do biurka sierżant. Nie wiedziała o tym nic. Pracowała nad tą sprawą od początku. Co prawda wydział przyjmował kolejne śledztwa, ale myślała, że tak to właśnie działa. Pracują na kilka frontów.
- Śmierć kobiety z parku uznano za wypadek, porwana trafiła na afisze, a dziewczyna, którą uratowałaś jest w psychiatryku. Nie ma czego dążyć.
- A ten zabity zbir, no i gość, którego zatrzymaliśmy?
- Wyszedł za kaucją. Oskarżyć możemy go tylko o porwanie, a i tak dziewczyna była na haju, więc wybroni go nawet pierwszoroczniak z Harvardu. A trup nic nie powie.
- Sierżant żartuje? Tak nie może być! - oburzyła się Joy.
- Przyzwyczaj się, takie są realia. Czasem nie udaje nam się dojść prawdy. Musisz nauczyć się przegrywać. - Joylin pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie mogła od tak przyjąć do wiadomości, że to koniec. Chociaż sama, nie do końca była pewna, czy aby chodzi jej tylko o śledztwo. Jedyna odskocznia jaką miała od dramatu z Jayem miala jej właśnie zostać odebrana. Stała smutną próbując wymyślić coś co jej pomoże.
- Więc, to koniec? - zapytała. Sierżant widząc jaki zapał ma w sobie Willard nie mogła jej nie pomóc, w końcu była jej coś winna za sytuację w akademii.  Trudy nie była świadoma jak bardzo jej kolega gnębi rekrutkę. Czuła się źle wiedząc, że kobieta, policjantka musiała znosić szowinistyczne teksty. Co prawda już przywaliła Louisowi za to wszystko i Joy dobrze o tym wie, ale wciąż czuła winę za to co dziewczyna przeszła. Złapała za telefon wybierając numer.
- Platt - powiedziała surowo. - Przyjedzie tam do was oficer. Udostępnij jej archiwum. - Zamilkła słuchając drugiej strony. Joylin cierpliwie wpatrywała się w sierżant. - Bo cię o to proszę. Stanley przestań być takim służbistą - warknęła. Potem znów czekała na odpowiedź z drugiej strony. - Niewysoka, kręcone włosy. Jak wejdzie na posterunek uroczy jednorożec, to będziesz wiedział. - Joy zerknęła na swoje kolorowe spodnie, do tego piła Platt. - Co tu jeszcze robisz? - Podniosła wzrok na panią sierżant. Stała na wprost niej patrząc z determinacją.
- Dziękuję pani sierżant - rzuciła zadowolona Joy.
- Powiesz Voightowi jak tylko wrócisz, jasne? - Willard przytaknęła zadowolona ruszając na poszukiwania.

Rekrut 2 - ChicagoPD (FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz