Rozdział 35

2 0 0
                                    

– Czyli planujesz zostać we Francji – powiedział Tymon.

Roma z trudem połknęła kawałek smażonego kurczaka, którego kończyła.

– No... tak. Przynajmniej do czasu, aż umrze ojciec. Lubię Nowe Szlasy. Ten dom jest w fatalnym stanie, ale myślałam... – westchnęła i odłożyła widelec na stół. Spojrzała mu w oczy. – To pewnie idiotyczne, ale jak ojciec umrze, dom przejdzie na mnie. Mama miała z ojcem podpisaną rozdzielczość majątkową, a dom początkowo należał do babci, więc po jej śmierci przeszedł na niego, a potem będzie mój. Może do tego czasu uzbieram na remont generalny. Chciałabym... chciałabym tu wrócić na emeryturę.

Tymon pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Pomimo, że masz tu tyle złych wspomnień?

Roma rozejrzała się po kuchni. Chłonęła każdy stary, zdekompletowany mebel, każdą dziurę w linoleum, każdą naderwaną nitkę z firanki.

Owszem, miała stąd głównie złe wspomnienia, ale wiedziała, że ten dom nie zawsze taki był. Należał kiedyś do jej babci, i przez sam ten fakt nie zasługiwał na popadnięcie w ruinę.

Roma miała do niego niewyjaśniony sentyment, przez który ostatnio zaczęła sądzić, że jednak kiedyś może spróbuje tu wrócić.

– Tak – westchnęła cicho. – Ale ty też mówiłeś, że nie wiesz, czy zamieszkasz tam na stałe.

– Może na emeryturę mógłbym tu wrócić – przyznał – ale poza tym... nigdy jakoś szczególnie nie lubiłem tu mieszkać. Jesteśmy daleko od cywilizacji, i chociaż zgadzam się, że jest tu ładnie, chcę pomieszkać w mieście. Chcę móc iść na kawę o ósmej rano do hipsterskiej kawiarni i móc zamówić sobie pizzę w środku nocy z dowozem, jeśli mnie najdzie ochota.

Roma parsknęła śmiechem w szklankę z lemoniadą, którą wzięła do ręki.

– Faktycznie, Nowe Szlasy to musi być dla ciebie jakieś totalne zadupie. Kawę trzeba sobie robić samemu, pizzę też... dobrze, że nie każą na biegać po wodę do studi i ognia rozpalać krzesiwem – mruknęła sarkastycznie.

Tymon otworzył szeroko oczy.

– Coś się stało? – zapytała Roma.

– Nie, po prostu sobie przypomniałem, że miałem cię o coś spytać. – Uśmiechnął się niepewnie. Żołądek Romy zrobił podwójny fikołek, sprawiając, że lemoniada przelała jej się w brzuchu.

– No to... mów.

– Pamiętasz, jak spotkaliśmy Olgę? – Jego grdyka drgnęła nerwowo.

Romie zmrużyła oczy. Znała Olgę z widzenia już wcześniej, ale spotkania z rudowłosą petardą taką jak ona nie szło zapomnieć.

– Bardzo żywo – wymamrotała.

– No więc, Olga wymyśliła, że powinniśmy się spotkać. Wiesz, zanim rozjedziemy się na studia. Całą paczką, no i żebym ciebie przyprowadził, skoro jesteśmy razem – powiedział szybko, jakby się bał, że nie starczy mu odwagi w połowie zdania. – Jutro organizują ognisko z okazji nocy świętojańskiej.

Roma zmarszczyła czoło.

– Ale noc świętojańska była wczoraj – przypomniała, na co Tymon wzruszył ramionami.

– Chyba nie wszystkim pasowało ognisko w czwartek. Jutro jest sobota, więc pewnie więcej osób może – odparł. – I co o tym myślisz?

Roma przygryzła wargę. Oczywiście, w pierwszym odruchu, absolutnie nie chciała iść. Nie umiała się bawić na takich przyjęciach. Na każdych urodzinach Barbie, które były typowo nastoletnimi imprezami, czuła się okropnie i nie na miejscu. Niemniej...

Zwycięzca bierze wszystko [ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz