Rozdział 42

4 1 0
                                    

Roma zamknęła drzwi za policjantami i potarła twarz. Była wykończona. Nie bez powodu – zegar na piekarniku w kuchni pokazywał drugą w nocy, jako że po drodze do domu razem z Tymonem przywrócili prąd w ulicy.

Westchnęła cicho. A więc był już czwartek. Jej ostatni dzień w tym miejscu.

Usilnie odpychała od siebie myśli o Błażeju i o Barbie. Nie była jeszcze gotowa zmierzyć się z tym wszystkim. Na razie wystarczyła jej świadomość, że Barbie została zabrana do szpitala w Łomży i była tam na obserwacji, aż do czasu, gdy odbiorą ją jej rodzice. Lekarze, którzy przyjechali na miejsce wypadku, jednoznacznie stwierdzili, że była w stanie głębokiego szoku i należało ją na razie hospitalizować.

Cały dzień i część nocy od śmierci Błażeja zlała się Romie w jedną, wielką mieszankę obrazów i dźwięków. Syreny, powrót do domu na dygoczących nogach, kilka godzin siedzenia samej w domu w bezruchu, rozmowy z policjantami – którzy na szczęście uwierzyli w to, że Romy i Tymona nie było na miejscu zdarzenia – to wszystko było niejasnym wspomnieniem, jakby umysł Romy wyłączył się na czas przeżywania tych zdarzeń.

Westchnęła cicho. Musiała się umyć i położyć spać. Jak wstanie, zbierze swoje rzeczy i wyjedzie do Warszawy.

Odepchnęła myśli o Tymonie. Musiała się wyciszyć, jeśli chciała zasnąć.

Wskoczyła pod prysznic, ale gdy wyszła, nie udała się do sypialni. Usłyszała skrzypnięcie furtki i wiedziała już, że to on przyszedł zobaczyć się z nią. A więc policja była także u niego.

– Roma? – odezwał się cicho zza drzwi.

Otworzyła mu i posłała zmęczony uśmiech.

– Wejdź – mruknęła.

Ku jej zaskoczeniu, miał na sobie plecak. Roma zmarszczyła czoło.

– Wybierasz się gdzieś?

Odwzajemnił jej uśmiech.

– Ja? Na ten moment nie – odrzekł. – Ale ty tak.

Wyjął z plecaka niewielką skrzynkę z kłódką. Roma wiedziała już, co to jest. Jej serce zabiło mocniej.

– To sejf – zauważyła.

– Tak – odparł. – Byłem w szpitalu, przed chwilą wróciłem. Rozmawiałem z nią. I zadzwoniłem po naszych rodziców, postarają się wrócić jutro zamiast pojutrze – westchnął, pocierając skronie. – Barbie powiedziała, że te pieniądze są przeklęte, i że to zabiło Błażeja. Że ona ich nie chce.

– A to nowość – wymamrotała Roma. – A kilka godzin temu żałowała mi ich.

– Ona jest w szoku. Nie wiem, czy się z tego pozbiera. To, co się stało, zniszczyłoby starszych i twardszych od niej – zauważył Tymon, a Roma nie mogła się z nim nie zgodzić. – Otwórz.

Usiadła więc na kanapie i położyła sejf na kolanach.

– Pamiętasz kod? – zapytał, ale ona kiwnęła głową.

– Pięć osiem dwa zero – odparła, wykręcając właściwą kombinację na kłódce. Rozległo się lekkie kliknięcie. Roma zdjęła kłódkę i otworzyła skrzynkę, nagle przerażona, że ta będzie pusta.

Tak się jednak nie stało. Dziesięć tysięcy złotych leżało w środku, w przewiązanych recepturkami dziesięciu zwitkach po tysiąc.

– Zabiorę to i zamienię w kantorach – powiedziała cicho.

– A jak chcesz się dostać do Warszawy? – zapytał Tymon, jego głos mniej pewny niż dotychczas. Spojrzała na niego.

W jego oczach było mnóstwo bólu, od którego pękało jej serce. Nie chciała sprawiać mu bólu.

Zwycięzca bierze wszystko [ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz