Tymon dopiął swój czarny garnitur, poprawiając go tak, żeby ciemnoszara koszula pod spodem lepiej się ułożyła.
Przeczesał dłonią włosy i spojrzał w lustro. Nie spodziewał się nigdy, że tak szybko przyjdzie mu pójść na pogrzeb kolegi. W dodatku, jak się okazało, Tymon zupełnie go nie znał i najchętniej wcale nie szedłby nigdzie, ale uznał, że nie miał ochoty tłumaczyć rodzicom swojej nieobecności.
Gdy wsiadł do auta z tyłu i znalazł tam swoją mamę, zmarszczył czoło. Dopiero po chwili zobaczył babcię Błażeja – panią Wiesię Parewiczową – na przednim siedzeniu.
Tyle lat mieszkała z wnukiem i nie miała pojęcia, jaki potwór się w nim krył. Nie wiedziała, i nigdy się nie dowie, że ten chłopiec, krew z jej krwi, próbował dwukrotnie zabić koleżankę i to dla pieniędzy.
Wyglądała na zdruzgotaną. Wróciła z sanatorium wieczorem drugiego lipca, kilka godzin po tym, jak Tymon przeszmuglował z powrotem do jej piwnicy baniaki z paliwem, i dopiero wówczas usłyszała o śmierci Błażeja. Od tamtej chwili jej zmarszczki pogłębiły się jeszcze bardziej, żłobiąc w twarzy kolejne oznaki żalu i samotności.
Tymon wyprostował się, gdy jego mama posłała mu surowe spojrzenie. Myślenie o samotności nakierowało go na Romę, zanim zdążył się powstrzymać. Jej zapach – sosny z jakąś słodką nutą, której nie umiał nazwać – rozlał się w jego umyśle, gdy wrócił do wspomnień z ostatniego miesiąca.
Nie pomyślałby nigdy, że tak to się skończy, że Roma się w nim zakocha. Już dawno przestał wierzyć w to, że w ogóle jeszcze kiedyś uda mu się z nią normalnie porozmawiać. Wziął udział w ich grze – która skończyła się śmiercią Błażeja, więc nie był pewien, czy słowo „gra" pasowało do ich zawodów – tylko dla niej. Zrobił to dla Romy, żeby znaleźć okazję do rozmowy z nią. Liczył, że albo on, albo ona będą potrzebować pomocy.
Rzeczywistość przerosła jego oczekiwania, tylko co z tego, skoro Romy już nie było? Tymon wiedział, że zobaczy ją już niedługo, ale i tak za nią tęsknił. Poza tym, był aż nazbyt świadom tego, że od wyników jego rekrutacji na studia zależało to, czy Roma będzie w jego przyszłości.
Zrobił, co mógł, żeby była. Dziś otrzyma wyniki rekrutacji, więc będzie wiedział, czy wszystko się udało, czy też nie.
– To już tu – odezwał się tata, parkując obok bramy cmentarnej.
Tymon wysiadł z auta i niemal od razu znalazł spojrzeniem Barbie. Dziewczyna posłała mu krótkie spojrzenie – nie do końca przestraszone, bardziej znerwicowane – po czym schowała się za swoimi rodzicami.
Zgadywał, że nie wyrzucili jej z domu z powodu ciąży, skoro tu była. Nie spodziewał się jednak tego, że po ceremonii – krótkiej i zwięzłej, bo Błażej nie miał nikogo poza babcią, sąsiadami i dwójką kolegów z liceum – Barbie sama do niego podejdzie.
Cofnął się, planując odejść. Nie miał żadnej ochoty z nią rozmawiać, nie po tym, jak potraktowała Romę, ale ona podeszła do niego i złapała go za łokieć.
Pogrzeb może dobiegł końca, ale w teorii Tymon i Barbie wciąż się przyjaźnili. Nie chciał nikomu tłumaczyć, czemu to się zmieniło.
– Czego chcesz? – zapytał, krzyżując ręce na piersi.
Dziewczyna zwiesiła głowę na chwilę.
– Chciałam cię przeprosić. Ciebie i Romę, ale ona wyjechała – wymamrotała. – Jest mi strasznie przykro, że się tak zachowałam. Ja... wiem, że nic tego nie usprawiedliwia i nie oczekuję wybaczenia. Chcę tylko, żebyś wiedział, że mi przykro. Żałuję i rozumiem swoje błędy.
Tymon westchnął pod nosem, w pierwszym odruchu planując odejść, ale ostatecznie jednak spojrzał na nią i przekrzywił głowę.
– Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
Zamrugała, wyraźnie zaskoczona jego pytaniem.
– Tak, jasne. Nie mam mdłości ani nic, żyć nie umierać – parsknęła, po czym zasłoniła usta, otwierając szerzej oczy. Tymon mimowolnie się uśmiechnął, gdy usłyszał jej niezręczną uwagę. – Wiesz, jak jest. Nie jest to dla mnie najgorsza możliwa sytuacja.
Przez jej oczy przemknął lęk, którego Tymon sam nigdy nie doświadczył, ale wiedział, że Roma zrozumiałaby ten strach.
– Wiem – odparł cicho. – Ciekawe, gdzie jest mama Romy.
Ojciec Romy, chociaż wrócił z więzienia szczuplejszy, łysy i pokryty tatuażami, to jednak stawił się na pogrzeb. Matka Romy z nim nie przyjechała.
– Nie słyszałeś? – Barbie uniosła brwi. – Podobno wcale nie pojechała na kurs fryzjerski, tylko sprzedała ich auto za gotówkę i uciekła gdzieś za granicę. Nic więcej nie wiem, jakby co. Podsłuchałam moich rodziców, jak o tym mówili.
Tymon skrzywił się, gdy dotarło do niego, co właśnie usłyszał. A więc matka Romy wreszcie postanowiła zawalczyć o siebie i uciec z Nowych Szlasów. Nie zabrała jednak ze sobą córki. Wyjechała ze świadomością, że zostawia ją na pastwę męża brutala.
Przełknął ślinę.
– To dobrze, że Roma wyjechała – przyznał cicho.
Barbie kiwnęła głową, po czym sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej list.
– Proszę, zawieziesz jej to? Albo chociaż wyślij. Rodzice mnie nigdzie samej nie puszczają – mruknęła. – Dziękuję.
I zostawiła go z listem w dłoniach. Tymon ledwie zdołał go schować do kieszeni marynarki, gdy jego telefon zawibrował. Przygryzł polik od wewnątrz, gdy krew zaszumiała mu w żyłach.
Wyniki. Dostał wyniki.
Dłonie mu się lekko trzęsły, gdy logował się do francuskiej platformy rekrutacyjnej. Nadzieja walczyła w nim z lękiem i gdy otwierał stronę ze swoimi wynikami, myślał już, że na pewno wszystko poszło nie tak i nigdzie się nie dostał.
Spojrzał na listę szkół. Przyjęli go do dwóch z czterech.
W tym do tej, którą wpisał na pierwsze miejsce tydzień temu, gdy musiał ostatecznie zdecydować o kolejności.
CZYTASZ
Zwycięzca bierze wszystko [ZAKOŃCZONE}
Novela JuvenilMała polska wieś na Podlasiu. Czerwiec 2022 roku. Czwórka nastolatków świeżo po maturze. Gra, w której stawką jest dziesięć tysięcy złotych. Co może pójść nie tak? Pamiętaj: zwycięzca jest tylko jeden.