Tymon nie wrócił. Zamiast tego, gdy Roma się obudziła, znalazła koło siebie bułki posmarowane masłem i truskawkowym dżemem. Zero karteczki czy czegokolwiek innego, jakiegokolwiek znaku, że tu był.
Roma miała tylko nadzieję, że tych bułek nie zostawiła Barbie. Jeśli znowu właduje w siebie metamizol tego samego dnia, może tego nie przeżyć.
– Raz kozie śmierć – mruknęła i wgryzła się w bułkę.
Smak był całkiem normalny, więc miała nadzieję, że z jedzeniem było wszystko w porządku. Spojrzała za okno, gdzie powoli zaczynało zmierzchać. Zaklęła pod nosem.
Tymon nie przyszedł. Musiało być przynajmniej wpół do dziesiątej, a jego nie było, co oznaczało, że najpewniej nie przyjdzie do niej na noc.
Rozumiała, czemu był na nią zły, nic, czego by teraz jednak nie zrobiła, nie sprawiłoby, że jej wybaczy. Roma miała tylko nadzieję, że jutro – jak trochę ochłonie – odwiedzi ją znowu.
Kiedy jednak nastał kolejny dzień i wybiła jedenasta, dotarło do niej, że Tymon się na nią nie obraził. On... on od niej odszedł.
Usiadła na krześle w kuchni, które zaskrzypiało pod jej ciężarem, i oparła czoło o chłodne dłonie. Czy Tymon naprawdę zrobiłby coś takiego, ze świadomością, że zostały im się ostatnie dni wspólnego czasu?
Romie przypomniały się jej myśli z wczoraj, gdy uznała, że zawalczy o Tymona za wszelką cenę. Prawie zaśmiała się, ale ostatecznie tylko się skrzywiła. Jak miałaby zawalczyć o kogoś, kto ją zostawił?
Udało jej się nie rozpłakać, jakimś cudem, pod wpływem tych myśli. Może wczorajsza zdrada Barbie zdruzgotała ją tak dogłębnie, że nic nie było w stanie jej już przygnębić.
Jeśli do jutra Tymon nie przyjdzie, ona pójdzie do niego. Nie podda się tak łatwo. Nawet jeśli we Francji nie mieli szans na przyszłość, nie pozwoli, żeby jej ostatnie wspomnienia z tego miejsca przesycone były żalem i tęsknotą.
Jeszcze miesiąc temu nic ją to nie obchodziło, ale teraz wszystko się zmieniło.
Roma uznała, że dalsze gnębienie się z powodu wczorajszej sytuacji nie ma sensu, więc wróciła do czytania lektury, którą zdążyła zacząć w poniedziałek. Małe kobietki szybko oderwały ją od rzeczywistości, przynosząc upragnione ukojenie i ciszę w umyśle, której tak potrzebowała.
Dopiero, gdy wstała, żeby coś przekąsić, pewna myśl uderzyła ją jak gong.
Przecież to ciasto z metamizolem to musiała być zemsta za kradzież paliwa. Ale czemu Błażej tak długo z tym zwlekał? Może nie schodził w międzyczasie do piwnicy?
Roma pokręciła głową. To nie brzmiało przekonująco nawet w jej własnej głowie. Może po prostu potrzebował tyle czasu, żeby przekonać Barbie, że warto ją otruć. W końcu, Barbie ją chyba kiedyś lubiła. Chociaż może to też było udawane – może nigdy nie były naprawdę przyjaciółkami.
Nie, pomyślała Roma.
Roma podsunęła pomysł na grę w survival Błażejowi kilka miesięcy temu. Przed tym, Błażej nie miał po co się jej pozbywać. Barbie zaprzyjaźniła się z Romą lata przed tym, jak poznała Błażeja.
To Błażej spaczył Barbie do tego stopnia, że uznała, że może skrzywdzić Romę – że powinna ją skrzywdzić.
Roma potarła twarz. Błażej był gotów posunąć się do morderstwa, żeby wygrać grę. I to nie byle jak to zaplanował – trudno byłoby jednoznacznie stwierdzić, kto dodał do ciasta pyralginę. Przecież z ciasta nie dałoby się zdjąć odcisków palców.
CZYTASZ
Zwycięzca bierze wszystko [ZAKOŃCZONE}
Novela JuvenilMała polska wieś na Podlasiu. Czerwiec 2022 roku. Czwórka nastolatków świeżo po maturze. Gra, w której stawką jest dziesięć tysięcy złotych. Co może pójść nie tak? Pamiętaj: zwycięzca jest tylko jeden.