𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐄𝐋𝐄𝐕𝐄𝐍 | a wolf and a deer

12 1 0
                                    

JASNE włosy Violet, brudne od sadzy i potu, przyklejały się do jej policzka. Biały mundur dziewczyny, niegdyś nieskazitelnie biały, teraz pokryty plamami z krwi tylko podkreślał zawziętość jej ducha.

Skradała się między budynkami, okazyjnie zatrzymując się by ułożyć dalszy plan. Kurtka Majora nadal okrywała jej ciało, a jej granatowy kolor sprawiał, że było ją mniej widać.

Sporadycznie dało się słyszeć łkania i wrzaski, ale teraz całe Liberio spowiła przerażająca cisza. Nie było słychać krzyków żołnierzy, huku dział czy wydzierających się tytanów. Violet poruszała się delikatnie, jak kot, nie wydając żadnego dźwięku, nie spuszczając swojej ofiary z oczu. Sunęła przed siebie.

Czarnowłosa dziewczyna z czerwonym szalikiem odwróciła się na chwilę. Violet szybko schowała się za opuszczonym budynkiem, przyciskając broń do piersi.

Cisza. Nic się nie dzieje.

Dziewczyna objęła inny kurs — weszła do budynku, wchodząc biegiem po klatce schodowej. Sądząc po stanie samej kamienicy, musieli w niej zamieszkiwać Erdianie. Wdrapała się na ostatnie piętro i podeszła pod okno.

— Violet?

Jasnowłosa odwróciła się na pięcie i rzuciła sztyletem przed siebie. Sztylet trafił prosto w dłoń Lilith, która krzyknęła z przerażenia.
Violet podbiegła do niej i uciszyła ręką.

— Co tu robisz? — zapytała ściszonym głosem, wyszarpując sztylet z jej dłoni. Lilith jęknęła boleśnie, a Violet posłała jej obojętne spojrzenie. — Chyba mogłaś się tego spodziewać — dodała, rozcinając fartuch dziewczyny i robiąc z tego prowizoryczny opatrunek.

— Jak twoje ręce? — zapytała Lilith, z grymasem patrząc na swoje, zakrwawione i ubrudzone.

— Już ich nie czuję — odpadła krótko Violet, po czym wstała.

— Chcesz by wdało się zakażenie? Możesz je stracić!

— Nie to jest teraz problemem. Musisz stąd zniknąć — oznajmiła jasnowłosa. Lilith przez chwilę patrzyła się na nią zmartwionym spojrzeniem, po czym westchnęła krótko.

— Siedzę tu od paru godzin. Na placu znajduje się Eren Jeager, a zanim cały Korpus Zwiadowczy — Lilith odciągnęła dziewczynę od okna.

— Czyli tak ma nazywa się ta jednostka?

— Violet, czy ty mnie słyszysz? Oni nie są jak żołnierze, z którymi przyszło ci walczyć. To są demony. Jeżeli wezmą cię w niewolę, to już nigdy światła dziennego nie zobaczysz!

— Nie wezmą mnie w niewolę, chyba że tego będzie wymagał plan — odpadła Violet, ładując broń. Lilith pobladła z przerażenia.

— Jaki plan?

— Śledziłam jedną z nich...

Lilith pobladła nagle, szeroko otwierając usta, gotowa wydać z siebie dźwięk oburzenia. — Walczyłyśmy. Obiecałam jej, że puszczę ją wolno, jeżeli zrobi dla mnie to samo, po czym postanowiłam ją śledzić — dokończyła Violet.

— Oszalałaś? Jeżeli ktoś z wojska się dowie, będzie po tobie!

— Nikt się nie dowie, chyba że będziesz dalej tak krzyczeć — odparła jasnowłosa, kucając przy oknie, by mieć lepszy widok na cały główny plac. — Musimy się dostać tam — Violet wskazała miejsce, gdzie obecnie walczyły Tytany.

VIRENT VIOLAE                attack on titan. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz