Tata?

86 4 5
                                    

( Perspektywa Hailie )

Siedzieliśmy już jakieś 20 minut na tym lotnisku. Dylan powiedział że musimy się zbierać, więc wzięliśmy swoje walizki poszliśmy w jakieś miejsce na zewnątrz. Było tam mnóstwo samolotów, a my szliśmy właśnie do jednego z nich. Nie był aż tak wielki jak pozostałe, ale nadal był ogromny.

- Nicki, to naś śamolot?

- Tak Hailie, polecimy nim na wakacje. Może się trochę prześpisz? Mało spałaś w aucie i w nocy, a chcielibyśmy żebyś miała siłę jak dolecimy, ok?

- Oki - powiedziałam i weszliśmy wszyscy razem na pokład naszego samolotu.

Od razu zajęłam jedna z kilku kanap, które znajdowały się w środku. Wybrałam tę na przeciwko telewizora.

- Moziemi pooglądać chwilke bajecki?Plosee. - poprosiłam rodzeństwo.

- No dobra, ale tylko chwilę, co chcesz obejrzeć? - powiedział najstarszy z nas wszystkich.

- Bluey! - powiedziałam wesoło. Z racji tego że w samolocie było dosyć zimno, a ja miałam krótkie spodenki, Shane dał mi kocyk, mój ulubiony.

Wszyscy razem oglądaliśmy Bluey. Po jakimś czasie powieki zaczęły mi się ciążyć, a po chwili usnęłam.

( Perspektywa Tony'ego )

Zastanawiałem się, czy w ogóle się cieszę że zobaczę się z ojcem. Ostatnio pokłóciliśmy się przez telefon, o to że mam chujowe oceny i mnóstwo uwag. Trochę się stresowałem, że znowu będzie chciał o tym ze mną gadać, ale starałem się wyrzucić tę myśl z głowy. Hailie chciała obejrzeć jej ostatnio ulubioną bajkę, Bluey. W sumie nie jest nawet zła. W sensie, nie że lubię ją oglądać, ale przynajmniej nie jest o gównie.

Mała po chwili usnęła, więc wyłączyliśmy bajkę. Shane, Dylan i ja zaczęliśmy grać w naszą grę. Nicole czytała jakąś książkę i tak minęło kilka pierwszych godzin.

Po trzech godzinach Hailie się obudziła z płaczem, że miała jakiś zły sen, że samolot się rozbił. Zacząłem podejrzewać że może mieć traumę, w końcu jej mama i babcia zginęły w właśnie wypadku, tylko samochodowym. Zaczęliśmy ją uspokajać, że zostało nam już tylko kilka godzin i wszystko będzie dobrze. Tak na prawdę zostało jeszcze 12 i pół godziny, ale walić, Hailie nie musi nic wiedzieć.

***

Wylądowaliśmy, na reszcie. Hailie była cała podekscytowana. Wystraszyła się jednak gdy zobaczyła helikopter, który miał nas zabrać na naszą wyspę.

- Tony... Ja siem boje... - Hailie przytuliła się do mnie z łzami w oczach.

- Nie ma czego Hailie, wiesz jakie widoki będą z góry? Dostaniesz też takie specjalne słuchawki, bo helikopter jest bardzo głośny. Nicole ma chyba też dla ciebie jakiegoś lizaka, ale to już musisz ją zapytać. - starałem się ją pocieszyć i chyba mi wyszło, bo ucieszą pobiegła do Nicole.

W końcu wsiedliśmy do helikoptera i oderwaliśmy się od ziemi. Mała oglądała widoki i uśmiechała się od ucha do ucha. W końcu wylądowaliśmy na naszej wyspie. Zobaczyliśmy że ojciec siedzi i pali swoje cygaro, jak zwykle z resztą. Hailie go jeszcze nie widziała.

Poszliśmy trochę dalej. Ojciec wstał i podszedł do nas bliżej. Mała chowała się za nogami Dylana. Tata po kolei witał się z nami wszystkimi, ale najmłodsza nie miała zamiaru się z nim przywitać. Poszliśmy do środka. Zostawiliśmy rzeczy w swoich pokojach.

Mała przyszła do mojego pokoju wystraszona.

- Kim jeśt ten pan?

- To nasz tata Hailie.

- Aje mama mi mówiła zie nie mam tati... Vince tak samo... I wy teś! - powiedziała zmieszana.

- Hailie... Może pójdziemy i go poznasz?

- No oki... - poszliśmy do salonu gdzie siedzieli wszyscy. Ojciec patrzył na Hailie, a ona wystraszona na niego. Złapała mnie za rękę. Ja nie mogę ona serio się go bała. W sumie nie dziwię się jej. To obcy dla niej mężczyzna, na dodatek każdy jej mówił że nie ma ojca, bo umarł.

- Dzień dobry Hailie. - zaczął ojciec.

- Dzień dobly... - odpowiedziała cichutko.

- Wiem że wszyscy ci mówili że nie żyje, ale... Jednak żyje. Masz prawo być przerażona. Ale chciałbym z tobą pogadać Hailie.

( Perspektywa Cam'a )

Pierwszy raz w życiu widziałem moją najmłodsza córkę. To takie dziwne uczucie. Ona żyje już 4 lata, a ja pierwszy raz ją widzę. Byłem głupi że nie walczyłem o to żeby spotkać się z nią wcześniej. Ale trudno... Już teraz jest z nami.

- Hailie... - zacząłem szukając odpowiednich słów. - Jest kilka rzeczy, o których powinnaś wiedzieć. Jeśli chcesz, możemy o nich pogadać przy lemoniadzie, oraz naleśnikach z owocami i czekoladą, z dodatkiem orzechów.

- Hailie jest uczulona na orzechy. - powiedziała Nicole. - Sama się o tym przekonałam.

-  No to bez orzechów. - stwierdziłem i spojrzałem na Hailie. - co ty na to?

- No... Oki... - powiedziała, na co się uśmiechnąłem. Powiedziałem mojej gosposi, aby zrobiła nam te naleśniki oraz lemoniadę. Wszyscy poszli w tym czasie na plażę, a ja zacząłem przygotowywać stół na naszym ganku.

Gdy stwierdziłem że wszystko było gotowe, poszedłem na plażę, bo tam poszły wszystkie moje dzieci.

- Hailie! Naleśniki gotowe! - krzyknąłem. Hailie spojrzała na Dylana. Po chwili zaczęła iść w moją stronę. Dałem jej ręcznik, ponieważ była cała mokra. Gdy się wytarła, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Wiedziałem że muszę jej powiedzieć całą prawdę. No może nie całą, bo ma dopiero 4 lata. - Więc... Musimy pogadać Hailie. Wiesz, że byłem kiedyś z twoją mamą... Prawda?

- Tak... Źnaci... Teras tak... - powiedziała cichutko. Kiwnąłem głową. 

- Tak... Więc... Niecałe 5 lat temu... Umarła mama twojego rodzeństwa... Była moją żoną... Kochałem ją najmocniej na świecie... Ale... Kiedy umarła musiałem wyjechać, żeby przemyśleć kilka spraw... Na jednej imprezie poznałem twoją mamę. Była taka śliczna... Kilka tygodni później dowiedziałem się ze jest w ciąży. Chciała wychować dziecko sama. Bała się że skończy jak moja poprzednia partnerka. Zgodziłem się. Kilka tygodni później wyleciała do Anglii. Później urodziłaś się ty... Czułem się tak źle, że nie mogłem z tobą być. Ale teraz, w końcu cię widzę, tak właściwie pierwszy raz w życiu. 

- Byłeś z mojom mamą? - zapytała.

- Tak Hailie. - odpowiedziałem. - Kochałem ją.

- Aje skoro ją kochales to cemu cię nie bylo? 

- Przepraszam Hailie... Zawsze chciałem z wami być... - nie odpowiedziała. Rozumiałem to. Wstała od stołu i pobiegła z powrotem na plażę do swojego rodzeństwa. Zrzuciła przy tym ręcznik z krzesła. Zaczęła się bawić ze swoim rodzeństwem.  Patrzyłem na nich przez dłuższą chwilę. W końcu wstałem ze swojego krzesła i poszedłem do domu. 

***

Hejo. Sory za trochę krótki rozdział ( Chciałam żeby był dłuższy ), ale mam nadzieję że się podobał.

1007 słów

Miłego dnia/nocy 🐸

Rodzina Monet - Starsza siostra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz