𝟓

99 5 4
                                    

Przez to wszystko zapomniałem co było powodem moich zmartwień.To dziwne, że szybki tok wydarzeń wymazał mi chwilowo pamięć.Jak co dzień zwlokłem się z łóżka do szkoły.Za późno.Zbiegłem na dół otwierając lodówkę.Zrobiło mi się niedobrze, że aż cofnąłem się do tyłu.Nie wiem czemu tak mam.Dziś trening.Dawno mnie tam nie było.Jeśli nic nie zjem mogę nie wytrzymać tej godziny.Szybko pozbierałem za i przeciw i wziąłem jogurt malinowy do ręki. - Dam radę. - pomyślałem.To tylko jogurt nawet nie muszę tego gryźć.Najwyżej kupię sobie coś w szkołę.Wziąłem łyżkę i zacząłem szybko połykać jogurt.Nie mogłem powiedzieć, że go jadłem, gdyż starałem się szybko go połknąć aby mój żołądek mnie za to nie zjebał.

Od wczoraj rodzice nie zamienili ze mną słowa.No cóż.Zawróciłem do pokoju ubierając mundurek i umyłem zęby.Spojrzałem na swoje wory pod oczami.Czy mi się zdaje czy były większe niż dotychczas?Wziąłem podkład mamy i przyklepałem je w okolicach nosa i pod oczami.Chyba nie jest tak źle.Przeczesałem swoje włosy, aż tyle ich się zebrało na szczotkę.Trochę mnie to zmartwiło.

Przed szkołą zobaczyłem rozmawiającą z Riccardo Sky. — Arion! — krzyknęła do mnie zwracają uwagę kilku uczniów obok.Uśmiechnąłem się momentalnie witając się również z Riccardo. — Hej — powiedziałem do nich drapiąc się trochę po ramieniu.Bolało kurwa bolało.Nie żałuję.Teraz przynajmniej moje ciało cierpi ze mną.Jakoś mi tak raźniej.

— Dziś trening nie zapomnij Arion. — powiedział do mnie kapitan szukając czegoś w torbie.Spoglądnąłem na niego przyjaźnie.Riccardo był naprawdę w porządku.Odkąd dołączyłem do drużyny nie uważałem go za kogoś sympatycznego ale po czasie okazał się bardzo wyrozumiały i przyjazny. — Nie zapomnę. — kierowaliśmy się do sali lekcyjnej.Z każdym krokiem miałem wrażenie, że wszyscy wokół patrzą się na mnie.Może tylko mi się zdawało.W sumie chyba nie mieli by powodu, a może właśnie mają bo wyglądam tak chudo.Na szczęście mój mundurek składał się z nieco szerszych spodni.Na początku pierwszej klasy nie byłem jeszcze tak wychudzony.Może miałem lekką niedowagę ale uważałem to za coś mojego.Nie przeszkadzało mi to wtedy.Oprócz mojego osłabienia nie odczuwałem niczego innego,a mogę nawet powiedzieć, że nie czułem tak często głodu jak teraz.Pamiętam jak stawałem wtedy przed lustrem bokiem żeby zobaczyć mój gruby brzuch.Odstawał i nie podobało mi się to.Z czasu mam wrażenie, że wcale nie było tak źle ale czasu już nie cofnę.

— W porządku? — zapytała Sky czym zwróciła uwagę Riccarda, który popatrzył na mnie zdziwiony. — Tak spoko. — odpowiedziałem z uśmiechem.Trochę burczało mi w brzuchu ale kaszlnąłem żeby nie było słychać.Zauważyłem Victora, którego kierunku uśmiechnąłem się szeroko.Odwzajemnił to lecz nie tak głupawo jak ja.Nie było mi zbytnio do śmiechu ale oni tego nie wiedzieli, więc mogłem przynajmniej udawać.

Szczerze cieszyłem się na ten trening.Mogę powiedzieć, że nawet mi ulżyło gdy się o tym dowiedziałem.Usiadłem z Riccardo, lecz chwilę po tym poszedł do nas Gabi.

— Riccardo mogę siedzieć z tobą? — zapytał nie zwracają na mnie zbytnio uwagi. — Gabi wybacz ale.. — zaczął lecz zauważyłem tą jego niepewność w tych słowach.No tak zapomniałem, że oni są najlepszymi przyjaciółmi.Nawet jeśli był też moim przyjacielem to nie mogłem się porównywać do Gabriela. — Ja się przesiądę. — odpowiedziałem szybko i wstałem z miejsca idąc gdzieś na przód.Gabi uśmiechnęła się do mnie i siadł z moim przyjacielem.Było mi trochę przykro ale tylko trochę.Wyjąłem książki od fizyki i starałem się skupić na lekcji.Trochę mi to nie wychodziło gdyż znowu zaczął dopadać mnie to osłabienie.Nie było to przyjemne i trochę zaczynałem panikować.Kupie sobie coś i mi przejdzie.Przesiedziałem tak lekcje i wreszcie mogłem iść do sklepiku.Nie.Może wcale mi to nie potrzebne.Zmieniłem zdanie kupię sobie wodę smakową.Przecież to nie tak ,że nie jadłem nic.Zapłaciłem za wodę i skierowałem się w stronę boiska.Musiałem się jeszcze przebrać.Kurwa.Może nie zauważą poza tym co ich to obchodzi.

Przywitałem się z pozostałymi i zacząłem ściągać powoli koszulkę nie patrząc na to czy inni patrzą.Nabrałem powietrza i szybko założyłem tą treningową.Udało się nikt nic nie powiedział.Zacząłem się zastanawiać czy może przesadziłem z tym ,że ktoś się będzie martwił.Właściwie to może zbytnio ich cenie.Może dla nich jestem tylko niepotrzebnym członkiem drużyny.Od pewnego czasu i tak nic do niej nie wnoszę.Nie wiem.Już naprawdę nic nie wiem.Muszę sobie pomóc ale to po treningu.Przebrałem również spodnie.Zagryzłem wargę.Kurde no tego już nie ukryje.Przestań.Nikogo to nie obchodzi.Poczułem czyiś wzrok na sobie.Schowałem torbę do szafki i skierowałem się na boisko.

— Jak pewnie wiecie za tydzień gramy mecz z Liceum Uniwersum, dlatego dziś też musimy poćwiczyć podania i wasze specjalne ataki. — powiedział trener Evans i popatrzył na mnie.Poprawiłem sobie koszulkę,bo pomyślałem, że może coś zauważył albo po prostu wyglądam jak łajza.Nawet nie przejrzałem się w lustrze.Może to właśnie to jest ten powód. — Arion pozwól na chwilę. — uśmiechnął się do mnie i kazał zejść na bok. — Dostałem telefon od twoich rodziców, że za niedługo przenosisz się do innej szkoły.Chcę żebyś przejął rolę kapitana przed swoim odejściem. — moje serce zaczęło bić szybciej.Wcale tego kurwa nie chciałem.Dlaczego teraz?Dlaczego to moja wina?!Po co ja w ogóle się urodziłem?!Nie chcę przez to przechodzić.Jest mi teraz tak cholernie przykro.Na moment o tym zapomniałem o tym wszystkim i znowu to samo..

— Oczywiście.Dołożę wszelkich starań żebyśmy zwyciężyli! — powiedziałem z uśmiechem.Może udawałem w tym momencie,a może już po prostu nie miałem siły zachować się inaczej i być jakkolwiek ze sobą szczery.

— Proszę. — dał mi opaskę kapitana, którą założyłem delikatnie na ramię.Mimo, że już nie bolało.

Przez resztę treningu starałem się bardzo.Chciałem pokazać, że mi zależy.Tak było ale musiałem to udowodnić.Po skończonym treningu pożegnałem się z drużyną mówiąc, że jeszcze chcę poćwiczyć.Usiadłem na trawie z piłką myśląc o wszystkim. — Zjedz. — Victor podał mi zawiniętą w papierek kanapkę.Nie spodziewałem się go tu o tej porze ale jednak nie przeszkadzało mi jego towarzystwo. — Dzięki.Co tu robisz? — spytałem otwierając posiłek z papierku.Nie będę robił scen.Jednak kanapka mi nie zaszkodzi.Chyba. — No wiesz czekałem na ciebie żeby ci to dać.Chciałbym dołączyć do drużyny ale nie wiem czy się na coś wam przydam. — powiedział na jednym tonie patrząc przed siebie.Posmutniałem.

— To by było super,a grałeś już kiedyś? — zapytałem biorąc gryzą kanapki i siadłem po turecku patrząc mu w oczy.

— Tak z bratem jak byliśmy mali haha.Myślę, że jestem nawet niezły. — odpowiedział jak widać dumny z siebie.To było przykre.Bardzo chciałbym z nim zagrać.

Odłożyłem nadgryzioną kanapkę i popatrzyłem na zachód słońca. — Nie jesz? — zapytał jakby zmartwiony na co ja uśmiechnąłem się i położyłem głowę na jego ramieniu.Nie odpowiedziałem mu tylko tak leżałem przez kilka minut.Nie mówiliśmy do sobie nic ale to nie było niezręczne.Mimo ,że mu nie odpowiedziałem to nie czułem się z tym źle.Chyba powoli zaczynałem mu ufać.Po kilku minutach poczułem jego dłoń na moich plecach.Moje serce zabiło szybciej,a usta same rozchyliły.Raczej nie miałbym odwagi teraz spojrzeć mu w oczy, bo to wszystko było takie nierealne jakby to nie było prawdziwe.

— Mm Arion, a w ogóle to co wtedy usłyszałeś od rodziców, gdy byłeś u mnie? — zapytał, a my nadal siedzieliśmy w tej samej pozycji mając przed sobą zachodzące słońce, które jedynie oświetlało nasze twarze. — Coś przykrego.. — zawiesiłem się, bo czułem, że mój głos z każdym słowem załamuje się bardziej.Naprawdę nie chciałem płakać.Nie chciałem. — Spokojnie nie musisz mi teraz mówić. — odpowiedział mi od razu i wstał, a ja miałem kilka sekund aby powstrzymać płacz i się ogarnąć. — Haha.. — zaśmiałem się trochę próbując polepszyć atmosferę.Wstałem razem z nim biorąc jeszcze tą niedojedzoną kanapkę.

— Może zagramy puki jest jasno? — zapytałem po czym pobiegłem pierwszy na boisko machając do niego.Byłem w tym dobry.Byłem dobry w zakładaniu maski. — Dobra to teraz odbierz mi piłkę! — krzyknąłem na co zobaczyłem jego chytry uśmiech.Nie pomyślałbym ,że tylko radości dam mi kopanie piłki z Victorem.Kochałem to ale możliwość dzielenia tej miłości z kimś do kogo zacząłem czuć sympatię było czymś innym.

•••
Polecam słuchania „Poison Tree” Grouper'a podczas czytania (nie wiem czy tak się to odmienia ale poprawiam to z tą nutką i jest fajnie ^^).Może kiedyś zrobię do tej książki playliste ⭐

Chcę Zniknąć [KyoTen]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz