𝟐

137 5 5
                                    

Kolejny zwyczajny dzień (dzień dziecka).Nie jestem już dzieckiem tak właściwie ale nauczyciele mieli jak widać inne zdanie.Wycieczka no tak.

Dobrze, więc tak jak mówiłem jutro wybieramy się na wycieczkę do wesołego miasteczka.Tak mogłem usłyszeć każde westchnienie, bowiem jak można się domyślić większość nie była z tego zadowolona ale tak naprawdę każdy się cieszył, bo to lepsze niż lekcje.Pozatym zrobił się już ciepło.To niby spoko niby nie.

— Oczywiście kto nie idzie przychodzi jutro na lekcje. — dodał nauczycieli co utwierdziło nas w fakcie, iż najgorszą decyzją było zrezygnowanie z wycieczki.

Spoglądałem do tyłu, jako że siedziałem sam i tak nie miałbym z kim zamienić słowa.Zauważyłem Sherwinda leżącego na ławce.On żyje w ogóle? Odgonłem te myśli, bo przecież co mnie to obchodzi albo nie w sumie mnie to obchodzi.Jego koleżanka z ławki jakoś nie była tym zainteresowana.Zacząłem się trochę denerwować, ponieważ przez moją głowę przeszła myśl podejścia do niego i zapytania czy wszystko w porządku.Z transu wybił mnie dzwonek , wziąłem torbę i zarzuciłem ją na ramię.Szybkim korkiem opuściłem klasę przeklinają się w myślach.

pov Arion

— Mmm co się ze mną dzieje.. — pomyślałem nie mogąc zwlec się z ławki.Byłem jakiś ociężały, a moje nogi ręce i wszystko nie współpracowały, przecież zjadłem pół kanapki rano.Lekko szturchnąłem Sky, która popatrzyła na mnie zmartwiona.

— Arion? Co jest jesteś taki blady.. — zapytała cicho. — Chodź wszyscy już wyszli. — wzięła mnie za ramię jako, że średnio kontaktowałem i posadziła mnie na ławce na korytarzu przed klasą.

— Poczekaj masz może wodę..?Pewne nie.. pójdę ci kupić poczekaj tu z..hmm.. Victorem. — usłyszałem to imię i nie byłem zbytnio zadowolony.Już chyba wołem siedzieć tak sam.Sky coś zaczęła gadać do niego ale nie byłem w stanie słuchać.Jedyne co widziałem to małe zdenerwonie i przerażenie w jego oczach?Zawsze byłem dobry w czytaniu ludzkich emocji ale czy aby na pewno..?

Siedzieliśmy tak w ciszy, bo chyba nikt nie miał ochoty się odezwać.Schowałem twarz w dłoniach mając już dość tego dnia, gdy nagle przyszła Sky — Twoja woda, dziękuję Victor, że go pilnowałeś. — podziękowała mu na co on tylko skinął głową i wrócił do przeglądania telefonu.

Reszta lekcji minęła w porządku, już nie było tak źle.

Wróciłem do domu i powtórzył się ten sam schemat.Miałem duży ogród, więc stwierdziłem, że skorzystam zabierają ze sobą koc, słuchawki i poduszki ułożyłem się na hamako-siedzisku (nie każcie tłumaczyć). Podziwiałem świecące się latarnie i kwiaty z ogrodu.Moja mama zawsze o niego dbała, dlatego wyglądał jak wyglądał.Kochałem go tak właściwie ale czasem moje chęci do życia sprowadzały mnie do siedzenia cały dzień w pokoju niż korzystania z uroków tego miejsca.Sluchałem odgłosów natury.. było magicznie czułem jakby wszystkie problemy znikały.Mogłem się odprężyć i dobrze mi to zrobiło.Stwierdziłem , że mógłbym tu zostać.Zauważyłem jak moi rodzice podjechali pod dom ale nie miałem siły się zbierać aby ich przywitać więc zostałem tak do około 22.Cisza stała się jeszcze bardziej doświadczalna.. naprawdę nie słyszałem zbyt dużo dźwięków i nie przeszkadzało mi to.Muszę coś zjeść...ze słodkiego snu wyciągnęła mnie ta fraza.

Niechętnie zszedłem z huśtawki kierując się do drzwi wyjściowych.Wszedłem widząc świecące się świtało w pokoju rodziców — Nawet się nie przywitali ale szczerze to może i lepiej. — powiedziałem do siebie biorąc herbatniki i butelkę zielonej herbaty.Dam radę.

pov Victor

Myślałem nad jutrzejszą wycieczką, Arioniem.Ciężko mi to przyznać ale tak było.A może to tylko takie zmęczenie ,no bo bez przesady ten szczęśliwy dzieciak nie ma zmartwień przecież to widać.Zakryłem twarz kołdry i zasnął po chwili.

Chcę Zniknąć [KyoTen]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz