𝟗

94 6 0
                                    

— Victor mógłbyś opuścić salę? — zwróciła się do mnie z małym uśmiechem.Kiwnąłem głową i wyszedłem z sali.Czyli nawet nauczyciele zauważyli.Nie wiem czy powinnem go o tym informować.

Na lekcji nie mogłem się przez to właśnie skupić.Na szczęście minęła ona szybko i mogłem już biec, no dobra iść do Ariona.Mam nadzieję, że serio tam jest i nie będzie zły, że tak długo.Właściwie to on powinien też na niej być.Nie wiem czemu uciekł może nie chciał się ze mną konfrontować albo coś takiego?Nie chciałem zaprzątać sobie tym głowy teraz.

— Victor proszę przekaż mu, że się martwimy i niech pomyśli o naszym meczu.Jeśli zrezygnuje to w porządku powiedz żeby się nie martwił i niech wraca do nas jak poczuje się lepiej. — zatrzymał mnie jedną ręką Riccardo.On był tym, który chyba najbardziej do mnie nie pajał sympatią,a teraz ufał mi, że mu to powiem.Ciekawe.Pamiętam też jego minę jak się dowiedział, że to ja mogę zostać nowym kapitanem.Sam wtedy też byłem tym nie zadowolony.

— Jasne przekażę mu. — odpowiedziałem szybko,bo naprawdę chciałem już iść.Zdobyłem się także na mały uśmiech w jego stronę.Naprawdę nie wiem co się ze mną przez ten czas stało.

— Ej,a on mówił ci coś czego my nie wiemy..? — usłyszałem cichy głoski granatowo-włosej.Nie wiem czy mam wrażenie czy może to prawda ale czy ona było o niego zazdrosna.Może nie powinnem w ten sposób reagować ale rozśmieszyło mnie to nieco.

— Nic z czym mógłbym się z wami dzielić bez jego zgody. — poczułem, aż dumę, że udało mi się na to tak szybko i bezproblemowo odpowiedzieć.Dobra po prostu byłem zadowolony, że to nie ja akurat cierpię z zazdrościć.Byłem w centrum uwagi.To nie zdarzało się dosyć często,dlatego też poczułem duży podskok samooceny i moje ego nieco zbytnio urosło w tym krótki czas.Chyba był to błąd,bo na jej twarzy zawitał smutny grzymas.

— Znaczy ja mu powiem żeby się do was odezwał. — zakończyłem nasza konwersję i wreszcie mogłem skierował się do domu.Szedłem powoli, właściwie to nie wiem czemu ale odczuwałem lekki stres przed tym czy go tam ujrzę czy nie.Nie wiedziałem też jak to wszystko się ułoży ale postanowiłem wierzyć, że jakoś to będzie.

pov Arion

Czekałem już tak trochę czasu na niego obgryzając nerwowo paznokcie.Mam nadzieję, że rodzice jakimś cudem się nagle mną nie zainteresują,bo było by kiepsko gdybym musiał wracać już do domu jeszcze pewnie bym dostał karę i nigdy już się nie mógłbym z nim zobaczyć.Posmutniałem momentalnie.

— Arion jestem. — podszedł do mnie Victor z małym uśmiechem.Nieco mi to poprawiło humor ale nadal nie mogłem się pozbyć się tego, że przecież mój dobry humor długo się nie utrzyma i może to, że teraz mógłbym się cieszyć chwilą jest bez sensu.Cieszenie się chwilą zawsze było dla mnie bez sensu,bo przecież to była tylko chwila i zaraz na pewno by się coś zjebało.

Uśmichnąłem się jednak i poszłem za nim. — Moja mama zostawia dla mnie obiad — Cholera przypomniało mi się jak wyglądam.Jednak jak tak na niego patrzyłem nie widziałem żeby zwracała na to uwagę.Chociaż nie wiem, wszystko mi się znowu mieszało jakby nie mógł choć na chwilę zaznać ciszy. — Arion słuchasz mnie? — Jakby moje myśli przez chwilę mógłby nie prowadzić ze sobą tego cholernego monologu! — Arion. — popatrzyłem na niego ze zdziwieniem. — Yy tak? — może coś mówił do mnie.Cholera już nie wiedziałem.Ale głupio wyszło.

— Arion mówiłem do ciebie z kilka razy..jest coś co cię trapi? — zapytał, a ja od razu kiwnąłem głową na nie.Nie miałem ochoty teraz na to.

— Chodź.Pewnie nic nie jadłeś.Moja mama zostawiła mi obiad.Nie musisz jeść wszystkiego ale proszę zjedź trochę. — powiedział chyba najłagodniej jak mógł,bo nigdy nie słyszałem od niego takiego tonu.Kiwnąłem na tak.Czy mi słów zabrało czy coś.Nie wiedziałem.

Chcę Zniknąć [KyoTen]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz