Miejsce kobiety jest u stóp mężczyzny

4.4K 51 16
                                    


Pan zdjął kajdanki z moich nadgarstków. Drżącą ręką ujęłam wskazaną mi przez Pana płonącą świecę. Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. Byłam jednocześnie spanikowana - tak wielki strach wywołała we mnie kobieta Pana - i podekscytowana sytuacją. Emocje były tak silne, że bolał mnie brzuch, miałam dreszcze, uderzenia gorąca i chciało mi się płakać.

Pan podszedł do swojej przykutej do ściany żony i spojrzał jej w oczy. Ona nic nie powiedziała, miała zaciśnięte wargi i patrzyła na niego z wściekłością. Właściciel podciągnął jej mikro spódniczkę do góry, dokładnie eksponując wzgórek łonowy.

- Pomyliły ci się miejsca, dziwko - odezwał się wreszcie, pełen buty i pewności siebie, tak jak dawniej. Zrzucił z siebie brzemię małego oddanego chłopca. - Zgubiłaś gdzieś poczucie tego, gdzie należysz. I wzgardzona przez ciebie, podrzędna szmata musiała ci przypomnieć komu należy się szacunek.

Pan odwrócił się do mnie dynamicznie, niespodziewanie. Był wściekły, chyba najbardziej na siebie - że mimo statusu jaki wyrobił sobie przez lata, pozwolił tak bardzo zdominować się jakiejkolwiek kobiecie.

- Komu należy się szacunek, szmato? - krzyknął w moją stronę. Mój Pan... zemści się na swojej żonie... i zemści się na mnie... Moja cipa popłynęła jakby uderzyły w nią fale tsunami.

- Szacunek należy się każdemu mężczyźnie, mój Panie. Wyłącznie mężczyźnie, a przede wszystkim mojemu Panu - odpowiedziałam bez wahania.

- Dobrze, moja kurwo. - pochwalił mnie, ale bez czułości. - Słyszałaś, szmato? Tak powinnaś odpowiadać i zachowywać się, choćby tylko z tej przyczyny, że jesteś kobietą - tu odwrócił się ponownie w stronę swojej pierwszej suki.

Zauważyłam, że ciało kobiety zaczęło drżeć. Gniew który ją przepełniał, który powodował że chciała splunąć Panu w twarz z nienawiści, zaczął nagle ustępować miejsca strachowi. Może nawet panice. W oczach Zera pojawiły się łzy, a jej wargi zaciskały się by ukryć drgania wskazujące na nadchodzący szloch.

- Wypuść mnie, skurwysynu! - warknęła przez zęby. Chciała zabrzmieć stanowczo i groźnie, ale na to było już za późno. Na tym etapie nie była w stanie, a jej głos wskazywał na lęk i panikę bardziej niż na gniew.

- Po pierwsze, kiedy próbujesz mnie obrażać, odpieprz się od mojej matki - podszedł do niej i złapał ją za kępkę włosów wyhodowanych nad piczką. W rzeczywistości jej cipa nie była zarośnięta, miała tylko spory krzaczek czarnych włosów, idealnie wystrzyżony, taki jak ja nosiłam przez przybyciem do domu Pana - A po drugie, mogę cię oczywiście wypuścić, suko. Jak wiele innych dziwek przed tobą. I nigdy więcej już się nie zobaczymy. Bo doskonale wiesz, że każdą szmatę na jej prośbę mogę wypuścić tylko raz. Raz na zawsze.

I gdy skończył mówić, pociągnął zaciśniętą dłonią za krzak włosów na wzgórku suki, wywołując wypływający z jej gardła krzyk bólu.

W międzyczasie świeca, którą trzymałam w prawej drżącej dłoni zaczęła się topić. Gorący wosk spływał strumieniami w dół świecy i na moje palce. Parzył je dotkliwie, ale nie śmiałam zmienić pozycji czy przełożyć świecy do drugiej ręki. Byłam chyba tak samo spanikowana jak Zero. Pan był Władcą, był godnym kultu bóstwem, był dokładnie tym, kim każdy mężczyzna powinien być. Wzbudzającym w malutkich kobietach szacunek do samego siebie, wzbudzającym strach i miłość gotową poświęcić wszystko, i to natychmiast.

- Podejdź z tą świecą, suko! - krzyknął do mnie, a ja natychmiast zbliżyłam się na drżących nogach.

Spodziewałam się... sama zresztą nie wiem czego się spodziewałam. Ostatnie moje spotkanie z Panem było okraszone romantycznym obiadem i mnóstwem komplementów. Byłam... miałam być... wyjątkowa. Idealna. Pan traktował mnie jak skarb. Powiedział to jeszcze przed chwilą, jeszcze kiedy przypiął Zero do ściany. Zamiast wyrzucić mnie z domu za niesubordynację, dał mi drugą szansę - co więcej - docenił mnie bardziej niż inne szmaty. Spodziewałam się, że stanę się kimś wyjątkowym dla mojego Pana...

Jestem po to, by dawać rozkoszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz