Kobiece ciało pozostaje ciągle otwarte na mężczyzn

11.8K 58 2
                                    


Kiedy dwie osoby wysunęły się zza ścianki do której byłam przywiązana i zaczęły rozsupływać moje więzy mogłam tylko tęsknym wzrokiem patrzeć za Panem, który oddalał się w stronę czerwonej poświaty i po chwili zniknął za załomem. Miałam ochotę by to on zdjął mnie i zerżnął, albo żeby rżnął mnie tu, kiedy jeszcze wisiałam. Nie miałam póki co jednak na co liczyć. Chciałam żeby ktoś mnie pieprzył i chciałam się wysikać, a jednocześnie chciałam też, żeby obie te rzeczy zostały odroczone jak najdłużej.

Poznałam po dotyku, że rozwiązywały mnie kobiece dłonie. Poza tym zapach też był zdecydowanie kobiecy - zapach słodkiego balsamu, oddania i całkowitego zniewolenia. Wreszcie stanęłam na podłodze, moje ręce zostały wykręcone do tyłu i tak zostałam wyprowadzona szybkim krokiem z pomieszczenia, ale wyjściem innym niż to, którym poszedł Pan. Po przekroczeniu progu uderzyło mnie jaskrawe światło, do którego moje oczy nie były przyzwyczajone. Szłam prędko, popychana przez towarzyszki. Ledwo trzymałam mocz, który wypełniał mój obolały pęcherz, więc normalnie szła bym powoli, krok za krokiem, ale teraz musiałam spieszyć się, żeby nadążyć. Moje mięśnie walczyły więc resztkami sił. Wreszcie, powoli, moje oczy przyzwyczaiły się do jasności i zobaczyłam, że szłyśmy długim jasnym korytarzem, po którego obu stronach znajdowały się różne drzwi. Zanim zdążyłam się jednak nad tym zastanowić, stanęłyśmy przy jednych z nich, a kobieta idąca po mojej lewej stronie nacisnęła klamkę i wepchnęła mnie do środka. Zatoczyłam się i ledwo złapałam równowagę. Usłyszałam zamykające się drzwi, odwróciłam się szybko i ujrzałam stojące przy białych, zlewających się ze ścianą, drzwiach dwie kobiety - te same, które odwiedziły mnie w mieszkaniu i które spotkałam w samochodzie. Tym razem nie miały jednak na sobie masek ani knebli. Stały przede mną w całej okazałości i mogłam się im przyjrzeć.

Złotowłosa wyglądała na 18, maksymalnie 20 lat. Była więc młodsza ode mnie, ale niewiele, bo ja skończyłam 22 lata. Miała bardzo delikatne, dziewczęce rysy, oczy błękitne i mieniące się w świetle, a usta bladoróżowe, niezbyt wydatne. Miała na sobie różową minispódniczkę ledwo zasłaniającą pośladki, białą bluzkę odsłaniającą pępek oraz wysokie, białe skarpetki. Brunetka zaś, której włosy sięgały nieco za ucho, wyglądała na nieco starszą i bardziej doświadczoną. Miała na oko 28, może nawet 30 lat. Zdecydowanie wydatniejsze niż u blondynki wargi wyglądały na idealne by brać do ust męskie kutasy i namiętnie je ssać. Jej oczy stanowiły węższe szparki dobrze podkreślone ciemnym tuszem. Źrenice koloru ciemnego brązu nie rzucały się w oczy. Była ubrana w czarne pończochy, czarną mini i równie czarną bluzkę, spiętą na poziomie biustu tylko jednym guziczkiem. Spojrzałam po sobie. Nadal ubrana byłam dokładnie w to samo, co miałam na sobie przed wyjściem z domu. Zatem póki co nikt mnie nie rozbierał...

Brunetka podeszła do mnie szybkim krokiem i wyciągnęła mi szarpnięciem knebel z ust. Mogłam wreszcie swobodnie odetchnąć i przełknąć ślinę. Spojrzała mi głęboko w oczy i uśmiechnęła się.

- Witaj w domu Pana - odezwała się wreszcie poważnym, ale delikatnym głosem. - I teraz także twoim domu, numerze pięć. Rozejrzyj się. To jest pokój wspólny. To znaczy, można powiedzieć, salonik suk. Miejsce, w którym spędzamy czas kiedy Pan niczego od nas akurat nie chce.

Rozejrzałam się posłusznie. Pomieszczenie było jasne, naprzeciwko drzwi było okno. Pokój jednak nie był oparty na planie prostokąta, lecz raczej owalu. W ścianie, oprócz drzwi przez które weszłyśmy, znajdowało się jeszcze pięć innych drzwi. Na każdych z nich był numerek od 1 do 5.

- Jak się domyślasz, drzwi z numerem piątym to twój pokój - odezwała się tym razem dźwięcznym głosem blondynka. - Ja jestem numer cztery, mieszkam obok ciebie. A moja towarzyszka to numer trzy.

Jestem po to, by dawać rozkoszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz