Dwa tygodnie później...
Kiedy po szkolę wracałam do domu z Aurelią, szliśmy przez park. Bardzo lubiłam tamtędy chodzić. Od jakiegoś miesiąca Adrianna pozwala mi chodzić sama do domu. Właściwie to nie wiem dlaczego się tak o mnie martwi. Kiedy miałam siedem lat zaczęłam chodzić sama do domu...
Dlaczego? Bo mój ojciec zaczął pić...
Ale pomyślałam, że powinnam przestać myśleć na ten temat...Przynajmniej w miarę możliwości.
- Misia, a co ty na to żebyś przyszła do mnie dzisiaj na nocowanko? - zapytała uśmiechając się moja przyjaciółka
- Musiałabym się zapytać Ady - odpowiedziałam - Powinna się zgodzić bo przez ten cały męczący tydzień dostawałam bardzo dobre oceny - dodałam
- Super! - skrzyżowała ręce na piersi - W takim razie tu twój przystanek - wskazała na mój dom - Daj znać jej odpowiedz, narazka! - pożegnała się i poszła dalej
Kiedy weszłam do mojego domu, plecak rzuciłam gdziekolwiek bo w tym momencie jedyne co się liczyło to decyzja mojej opiekunki. Doskonalę wiedziałam, że nie ma jej w mieszkaniu tylko jest w pracy także postanowiłam zadzwonić do niej przez telefon. Jak zwykle od razu odebrała.
- Ada! Mam sprawę - zaczęłam - Dzisiaj zaprosiła mnie Aurelia do swojego domu na noc - powiedziałam szybko i przez chwilę zastanawiałam się czy kobieta mnie zrozumiała - Mogłabym iść?
Adrianna miała wbity wzrok we mnie (rozmawiałyśmy na kamerce).
Może rzeczywiście mnie niezrozumiała?
Opiekunka zaśmiała się głośno i odparła:
- Melka ale na spokojnie
Przełknęłam ślinę.
- Przepraszam, ale nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś tak bardzo mnie polubił.
- Jasne, że możesz iść tylko pamiętaj uważaj na siebie - podkreśliła mocno ostatnie słowa - Zapakuj swoje ubrania i zamknij dom - zachichotała - Melisa a powiedz mi jeszcze czy jesteś głodna? - zapytała
Wzruszyłam ramionami.
- W takim razie w szafce obok lodówki jakbyś miała ochotę jest wegański burger, możesz zjeść - oznajmiła - A i do koleżanki weź jakieś słodycze, wiesz przecież gdzie są
Przytaknęłam lekko drapiąc się po głowię.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się szeroko i nacisnęłam czerwony przycisk rozłączania
***
Siedziałam wtedy w pokoju Aureli, mojej najlepszej przyjaciółki, i wpatrywałam się w jej ściany pełne plakatów zespołów K-POP, których nazw nawet nie umiem zapamiętać. Wszystko pachnie tu lawendą i słodkimi kosmetykami, które Aurelia namiętnie kolekcjonuje. Jest trochę po północy, a my jesteśmy już po seansie horrorów, na który ona mnie namówiła. Choć udaję, że jestem odważna, w głębi duszy żałuję, bo serce bije mi teraz mocniej niż zwykle.
- Melisa, słyszałaś to? - pyta nagle Aurelia, a jej głos jest trochę za cichy, jakby sama nie chciała go usłyszeć.
Wstrzymuję oddech i skupiam się. Przez chwilę jest absolutna cisza, ale po chwili wyraźnie słyszę szelest – coś, co wydaje się dochodzić z parteru. Nasłuchujemy, a ja czuję, jak robi mi się zimno. Ten dźwięk jest inny niż skrzypienie desek czy wiatr. To... bardziej jakby ktoś chodził po domu. Ktoś, kto stawia kroki powoli, dokładnie tak, by nie narobić hałasu.
CZYTASZ
Zapamiętam nasz stukot kopyt
RomansaW życiu siedemnastoletniej Melisy Smith ostatnio się coraz więcej dzieje. Wypadek samochodowy jej matki i opicie się alkoholem ojca. Od tej pory dziewczyna została sierotą jednak jej kuzynka Adrianna postanawia przygarnąć ją do siebie i wychowywać p...