Trzeci dzień wyjazdu, a pierwszy dzień, który zapowiadał się miarę przyjemnie. Starałam się wierzyć w to, że miałam zupełnie wolną rękę, co do swoich wyborów, jednak mimo to zdecydowałam się pójść na trening. Bo jeśli oczekiwałby tego ode mnie, a ja bym nie przyszła, mogłoby być nieciekawie. Po tym co odjebał, wolałam mieć pewność, że w żaden sposób go nie sprowokuję do złego zachowania.
Usiadłam w tym samym miejscu, co dzień wcześniej i patrzyłam jak chłopaki w takich samych strojach wchodzą na boisko. Zaczęli się rozgrzewać, w momencie w którym przyszła mi wiadomość. Widząc nazwę Mike'a, uśmiechnęłam się szeroko i od razu weszłam w wiadomości.
mike.e: STARA POMOCY
mike.e: JUTRO MAM WALKĘ
mike.e: PRZECIEŻ JA SIĘ TAM ZABIJĘ
mike.e: W SENSIE ON MNIE ZABIJE
Lekko się zaśmiałam, wyobrażając sobie, jak chłopak, który trenował boks od kilku lat, bał się swojej pierwszej walki. Tymbardziej, że koleś, z którym miał walczyć, był dużo gorszy od niego. Bił się już chyba trzy razy i za każdym przegrywał. Totalnie nie rozumiałam strachu przyjaciela, jednak mimo to spokojnie mu odpisałam:
rosal_ia: Weź na luzie to wygrasz!!
mike.e: Ale on się już bił! Co jeśli włączy mi się trema?
rosal_ia: Nie pierdol już tyle, bo każdy wie, że wygrasz
rosal_ia: On ci nawet oka nie podbije
Pisaliśmy chwilę, po czym powróciłam wzrokiem do miejsca treningu. Chłopaki, z których już niektórych kojarzyłam, grali właśnie w piłkę. Trener krzyczał wiele nazwisk a wraz z nimi, porady dla danych osób, a ja jedynie słuchałam tego, obserwując piłkę. W pewnym momencie wyszukałam wzrokiem osobę, która zmusiła mnie do tego wyjazdu. Akurat biegł do bramki z piłką. Na jego twarzy gościł ten typowy uśmieszek, jednak jego brwi były ściągnięte. Nagle kopnął piłkę, a ta idealnie wleciała do bramki. Cała drużyna krzyknęła szczęśliwa, podczas gdy ja lekko się uśmiechnęłam. Rozumiejąc jak właśnie zareagowałam, skarciłam się w myślach, a mój uśmiech zniknął szybciej, niż się pojawił. Nadal oglądałam mecz, co chwila zawieszając wzrok na brunecie.
Trening minął szybko, przez co ledwo się zorientowałam, gdy każdy wychodził już z boiska. Rozkojarzona również wstałam, a w tym samym momencie mój współlokator podszedł do mnie, wywołując u mnie mieszane uczucia. Nadal widziałam go takiego, jaki był wczoraj w łazience..
- Mogę wrócić do pokoju, czy..?
- Nie wiem - odpowiedziałam ponuro i przeszłam obok niego. Po jego tonie wyczuwałam, że był dużo łagodniejszy, niż dzień wcześniej.
- Jeśli nie to spoko, tylko pytam.
- Nie wiem Will, czy chcę - zaczęłam delikatnie, idąc w stronę pokoju - to w sumie twój pokój, ale boję się i tyle.
- Spoko.
- Dobra wiesz co? - powiedziałam, po chwili namysłu - chodź. Pierdoli mnie to wszystko. Jak mi coś zrobisz, będziesz najwyżej odpowiadać za życie człowieka.
- Nie będę.
- Będziesz jeśli..
- Nic ci nie zrobię. Jeśli zrobię, odetniesz mi ręce. Albo chuja. Albo obydwa. - odpowiedział zupełnie szczerze, co wywołało mój nerwowy śmiech. Nie odzywaliśmy się już ani słowem i w kompletnej ciszy weszliśmy do pokoju.
- Jak się umyje pójdziemy do restauracji. Chłopaki idą pić, ja wolę sobie dziś odpuścić.
- Mhm - mruknęłam w odpowiedzi, wykręcając sobie palce we wszystkie możliwe strony.
CZYTASZ
Lost Chance "bo ponownie uznałam kogoś, za tego jedynego.."
RomanceZnasz to uczucie, gdy najmniej spodziewana osoba, okazuje się kimś, kto wyciągnie do ciebie rękę? Zacznie powolnymi krokami wchodzić z twoje życie, aby wreszcie je zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Wywrócić całą twoją dotychczasową rutynę do góry...