rozdział 6

238 7 1
                                    

Pov's Marius

Podaliśmy Lauren mocne leki uspokajające, ponieważ napierdalała jak katarynka. Oczywiście położyliśmy księżną do najlepszego pokoju w naszej willi. Lauren była tak otumaniona lekami, że nie dała rady iść. Mogliśmy dać jej mniej tego.

-Zabraliście jej telefon?-zapytałem się patrząc na braci, którzy byli zajęci graniem.

-Taaa, sprawdzaliśmy nawet. Jedyne co mi wyskoczyło to numer do mechanika.-powiedział Theodor.

Pokiwałem głową i usiadłem na kanapę. Myślałem co dalej z brunetką.

-Lauren Harris ma jaja.-powiedział Issac.

-Yhm, trzy metrową pałę.-odparł Theo

Spojrzałem na nich przewracając oczami.
Moi bracia byli tak upośledzeni. Gdybym powiedział im, że nasz wujek zmarchwystał, to pierwsi by stali w kolejce z dzidami.
Kiedy powiedziałem im, że dziewczyna szuka o nas jak najwięcej informacji, zaczęli krzyczeć mówiąc, że ją zabiją.

-Proszę was przestańcie. Nie wiem co teraz z nią zrobić.

-Pójść z nią do łóżka. Podobno jak się tak zrobi, to baby się przylepiają jak muchy.-doradził Theo.

Brunetka była inna. Za każdym razem kiedy ktoś się na nią spojrzał, ona zaraz zwracała uwagi.
Ta kobieta była księżycem, który był widoczny na ciemnym niebie. Jej kształty i to jak mięknie przy mnie. Te siwe oczy, które  są niewinne i każdy mówi, ze są zle.

Z dnia na dzień czułem się dziwnie. Kiedy szukałem sporo informacji o niej, dobrały mnie wyrzuty sumienia.

Lauren Hariss: Lat 20
rodzice:zmarli z powodu przedawkowania.

Kiedy ją zobaczyliśmy Theodor wtedy wspomiał o dodaniu coś do picia jej rodzicom. To nie wyglądało dokładnie tak, jak powiedział.
Pamiętam to jak dziś;

Siedziałem w biurze przeglądając papiery na temat policjanta. Roy Harris. Jego żona jest prawniczką i nazywa się Lara Harris.

Ostatnio zaszli nam za skórę mocno. Wepchnęli naszego wspólnika Larego do więzienia. Razem z moim bratem Theodorem, który ma 17 lat szukamy o nich inne informacje.

Nasz ojciec się tym nie interesuję bo jedyne co robi, to siedzi w swoim klubie i pieniądze liczy. Nawet jeśli przyjdzie do domu, to spyta się "Mam nadzieję, że robicie wszystko, żeby zabić rodzinę Harris". Zawsze odpowiadam, że wszystko jest pod kontrolą.
Nasz ojciec też jest mocno zaślepiony naszym małym bratem. Issac ma 13 lat i dostaję wszystko co chce. Uczy się bardzo dobrze. Niestety matki nie mamy bo zmarła z powdu naszego wujka. Pamiętam to jak dziś.
Najebany wujek Carol z bronią w ręku i leżącą mamą. Mam nadzieję, ze gdzieś tam u góry za nami tęskni. Przypominam, że wtedy miałem 15 lat jak to się stało.

Usłyszałem pukanie do drzwi.

-Proszę!-krzyknąłem.

Wszedł Theo.

-Mam informację na temat Lary i Roya.

-Siadaj i mów.

Usiadł na jeden z foteli.

-Lara i Roy dzisiaj będą na jednym z balów. Mają też córkę, która jest w domu. Miałałem pewien pomysł...

-Przedstaw mi swój pomysł.-powiedziałem twardo.

-Zabierzemy im córkę i trochę pogrozimy.

-To jest fatalny pomysł, dziewczyna jest małolatką więc pożyku z niej nie będzie.-odparłem.-pójdziemy na bal i podszyjemy się za jakiś ludzi. Damy im szampana i źle się poczują.

Theodor pokiwal głową i dał mi jakiś arkusz.

-Co to?

-Godziny przyjścia i odejścia na bal.

-Dziękuję Bogu, że jesteś moim bratem.-patrzyłem na niego z bardzo lekkim uśmiechem.

To był złoty chłopak.

Nawet dobrze się spisał w tym zadaniu, ponieważ kiedy państwo Harris zaczęło się dusić my szybko czmychnęliśmy bez oczów na nas.

Kiedy tylko pojawiliśmy się w domu usłyszałem słowa mojego brata:

-Trochę szkoda mi tej dziewczyny, nie powiem, że jestem szczęśliwy, ale...

-Odkryłem, że dziewczyna była przez nich katowana. Teraz spędzi parę lat u ciotki i wuja.

Dopiero teraz odkryłem, że wgapiam się w telewizor. Kiedy się ocknąłem usłyszałem głos braci:

-Stary myslałem, że się zawiesiłeś. Dobrze się czujesz?

-Jak zawsze zjebanie, ale tak, czuje się dobrze.

Kiedy chwilę z nimi rozmawiałem usłyszałem kroki.

-Ładny macie ten dom. Taki luksusowy.- usłysazałem głos Lauren.

Rodzeństwo spojrzało się na mnie, a ja na nich. Jakim cudem ona wyszła przez drzwi? Zamykaliśmy je.
Brunetka stała na schodach ziewając.

-Jak ty wyszłaś z pokoju?

-Wsuwka na włosach.-odparła pokazując wsuwkę, którą trzyma w ręku.-naoglądałam się filmików jak wyjść z domu gdy zgubi się klucz.

-Po co ci takie filmiki?-zapytał Issac.

-Kurwa, czy to ważne?!-odezwałem się poddenerwowany.-zapraszam cię do gabinetu, Lauren.

Dziewczyna się wystraszyła i poszła za mną. Moje ręce układały się w pięści.

-Będzie tiru-riru!-krzyknął Issac.

-Debil.

Kiedy byliśmy już w biurze, usiadłem na swoje miejsce, a ona na fotel. Dobrze,
że nie musiałem jej mówić, że ma usiąść. Niektórzy jak tu przychodzą, to stoją jak pały.
Patrzyłem na jej każdy ruch. Jak rozkłada się na kanapie, a jej ciasne spodenki się układają idealnie.

-Too; dlaczego tu jestem?-pokazała na pomieszczenie.

Pewnie chodziło jej o cały dom.

-Twoje zachowania są dla nas konsekwętne. Pamiętaj, że z tego domu sie nie ucieka. Jesteś teraz częścią nas.

-Z jakiej paki?!-krzyknęła.

-Tak ustaliłem i tak będzie.-powiedziałem stanowoczo.

Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. Wiedziałem, że chodzi o mój wzrok, który mrozi krew w żyłach.

-Dobrze, ale z racji, że mam być w tym jebanym domu uziemiona, to ja stawiam tu wszystkie plany.-tym razem ona spojrzała na mnie lodowato.

-Niech będzie. Idź się umyj ogarnij i w ogóle, rzeczy masz w łazience w twoim pokoju.-kiedy to powiedziałem ona kiwnęła głową i trzasnęła drzwiami.

Miała pazur, który widział każdy nawet jeżeli ktoś jej nie znał.

BO TO ONA ZMIENI MOJE ŻYCIE.

🤍🤍🤍

Serdecznie witam was w rozdziale 6.

Mam nadzieję, że się wam podoba.

Oczywiście zachęcam do komentowania!

Do następnego
buziaki😍

Ps. Jak mija wam 1 dzień wakacji?





Don't hide, LaurenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz