rozdział 7

286 13 2
                                    

Układ z Mariusem, to jak pakt z diabłem.
Na co ja się pisałam? Czy dobrze zrobiłam?

Kiedy nastanie koniec?
TYLE PYTAŃ A TAK MAŁO ODPOWIEDZI.

🤍🤍🤍

Siedziałam ponad godzinę w łazience nie wiedząc co ja właśnie zrobiłam. Jestem częścią nich? Moja rodzina zawsze mi mówiła, że podejmuje szalone decyzję jak rodzice. Opowiadali mi historię kiedy miałam 2 lata. Nie udało się mnie uspokoić, więc ojciec mnie wziął do swojego volsvagena i zrobił trzy kółka wokół uliczki, na której mieszkaliśmy.

To były czasy. Teraz jedyne co mogę zrobić, to wspominać je sama, bo nie mam już z kim. Zostałam "porwana" do tej dźupli przez moją decyzję. Dlaczego tamtego wieczoru musiałam wybrać się na TEN urbex. Kiedy zobaczyłam auta z salonu od razu mogłam uciekać, a nie patrzeć. Jeszcze na dodatek zgubiłam dowód osobisty. Co ja robię w życiu źle?

Kiedy w końcu wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem, zdałam sobie sprawę, że moje wszystkie rzeczy typu; ubrania, obuwie, kosmetyki, rzeczy do higieny i ładowarka do telefonu są wszędzie poukładane w odpowiednim miejscu.

Po chwili machnęłam ręką i poszłam do garderoby, w której znalazłam swoje ciuchy. Nie tylko znajdowały się tu moje ubrania. Zauważyłam też nowe ubrania z metkami. Nie były to zwykłe rzeczy; były to markowe ciuchy. Gucci, nike addidas, guess. Postanowiłam ubrać swoje ciuchy. Tamte były za drogie.

Ubrałam więc spodnie dresowe nike, które były modne w 2000 roku. Do tego ubrałam krótki biały top. Kiedy sie ubrałam przejżałam się w lustrze.
NA TRZY PASKI LECĄ LASKI. Mogłabym tak powiedzieć gdybym była chłopem, ale mogę powiedzieć to inaczej. NA TRZY PASKI LECĄ CHŁOPACZKI.

Marius, by się pewnie nie zainteresował bo przecież on jest dorosłym i eleganckim mężczynzą który nie toleruję takiego zachowania i zaprasza do biblioteki (oczywiście mówię to sarkastycznie, bo wiem, że Hogan ma pewnie w wolne dni ujebaną bluzę i dresy).

Kiedy skończyłam chwalić swoją zajebistość poszłam robić swój popisowy makijaż. Zaopatrzyłam się w; mydełko do brwi, tusz do rzęs, czarną kredkę, ciemną konturówkę i szminkę.

Podkładu i korektora nie używałam. Zawsze gdy go nakładałam, to czułam się brudno. Bycie tapeciarą to nie moja bajka. (Nikogo nie obrażam). Lubię widzieć swoje pryszczę, ponieważ wtedy wiem że to ja, a nie ktoś inny.
 
Kiedy się pomalowałam padłam na duże miękie łóżko. Było takie wygodne, że jak pomyślałam o tym gdzie "mieszkam' to odechciaało mi się na nim leżeć.
Niestety ktoś zapukał do drzwi.

-Dajcie mi już spokój!-krzyknęłam.

Niestety ktoś otworzył drzwi. Zamknęłam oczy bo już miałam dość tych trzech eksperymentów społecznych.

-Panno Harris, kolacja.-powiedziała jakaś starsza kobieta.

Spojrzałam na nią. Starsza kobieta miała białe włosy i fartuch. Uśmiechała się.

Wstałam.

-Wspóczuję, że pani tu pracuję.-uśmiechnełam się, a ona pokiwała głową.

Kiedy wyszłam z "mojego" pokoju zaczęłam się stresować. Wolałabym, żeby mi przynieśli obiad do pokoju lub przed pokojem. Pokierowałam się do krętych schodów i zeszłam. Na wprost znajdował się salon, a po prawej widziałam już kuchnię. Gdyby moi rodzice nie zmarli może mielibyśmy taki dom...
Kiedy miałam już wchodzić do kuchni poczułam, że ktoś za mną stoi.

Don't hide, LaurenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz