Rozdział 7

122 4 0
                                    

Minęło kilka dni. Rafe wciąż leży w szpitalu w śpiączce, a policja próbuje namierzyć tego sukinsyna, który mu to zrobił. Mają jego rysopis, moje zeznania i próbują dowiedzieć się czegoś więcej, ale jak na razie, im to nie wychodzi.

Stan Camerona z dnia na dzień się polepsza. Mimo to, że jeszcze nie wybudził się ze śpiączki, lekarze mówią, że niedługo to nastąpi. Jego rodzice pojawili się w szpitalu może z dwa razy. Co prawda, pani Rose dzwoni do Sarah i pyta o jego aktualny stan, ale nic nie wskazuje na to, żeby przyjechała tutaj w najbliższym czasie. Pan Ward natomiast, martwi się o niego bardziej. Dzwoni po kilka razy dziennie, wykupił mu psychoterapeutę, do którego Rafe pójdzie się leczyć po wybudzeniu i pokazuje więcej troski, niż jego żona. Osobą, która przeżyła to najbardziej, jest Wheezie. Potrafi siedzieć przy nim nawet po kilka godzin, czytać mu, spać na krześle przy jego łóżku. Sarah tłumaczy jej, że to niezdrowe i że powinna położyć się w wygodnym łóżku, ale ta nie daje za wygraną.

- Wheezie, proszę, idź do domu. - poprosiła już kolejny raz Sarah.

- Chcę przy nim być, kiedy się wybudzi. - mruknęła dziewczynka, łapiąc go delikatnie za dłoń.

- Przysięgam ci, na Boga, że jeśli Rafe się wybudzi, osobiście po ciebie przyjadę i przywiozę tutaj jak najszybciej.

- Ale...

- Chodź, odwiozę cię. - przerwałam jej, uśmiechając się lekko - Mi też przyda się mała odskocznia od tego wszystkiego. Może pójdziemy na lody?

- Niech wam będzie. - burknęła młoda Cameron - Ale jeśli Rafe się wybudzi, to...

- Tak, tak, idź już. - ponagoliła ją Sarah i kiedy dziewczynka wyszła, ta zwróciła się w moją stronę - Dziękuje, naprawdę. - uśmiechnęła się lekko - Po tych lodach, odwieź ją do domu, dobrze?

- Pewnie. Jestem pod telefonem. - dziewczyna skinęła głową i opuściłam salę, doganiając Wheezie i wsiadając z nią to samochodu Rafe'a, którym przyjechała tutaj ta starsza siostra.

- Myślisz, że Rafe się niedługo wybudzi? - zapytała moja towarzyszka po chwili ciszy.

- Oczywiście, że tak. To silny mężczyzna, da sobie radę. - czułam, jak w moich oczach zatrzymują się łzy, więc zaczęłam szybciej mrugać, aby je odgonić.

- Tęsknię za nim. Za jego wybuchami, słuchaniem głośnej muzyki, gdy pomagał w czymś tacie i trzaskaniem drzwiami, gdy się z nim pokłócił. Mimo tego, że nienawidzę, kiedy krzyczy, oddałabym teraz wszystko, by zrobił to jeszcze raz... - kilka samotnych łez pociekło z jej oczu, a po chwili, z moich też wypłynęła słona ciecz - Przepraszam, że ci o tym wszystkim mówię, po prostu za nim tęsknię.

- Nie przejmuj się tym, zawsze cię wysłucham, jeśli będzie trzeba. - zatrzymałyśmy się przed lodziarniom, uśmiechnęłam się do niej i zapytałam - Czekoladowe?

- Jasne.

-----------------------

Gdy wróciłam do szpitala, już bez Wheezie, zaskoczyłam się widokiem państwa Cameron, gdyż nie było ich tutaj od kilku dni.

- Dzień dobry, Amber. - przywitał się ze mną Ward - Dziękujemy, że odwiozłaś Wheezie do domu - posłał mi lekki uśmiech, a ja go odwzajemniłam.

- Nie ma sprawy, służę pomocą. - odpowiedziałam - Coś się stało? Żadko państwo tutaj bywają, oczywiście, bez urazy.

- Właściwie, to mamy do ciebie pewną sprawę... - wyznała pani Rose, a ja posłałam jej pytające spojrzenie - Ja i mój mąż wyjeżdżamy na dwa tygodnie, więc pomyśleliśmy, iż skoro ty i nasz syn świetnie się dogadujecie, może mógłby na ten czas z tobą zamieszkać? - to pytanie mnie zamurowało. Bo przecież ja nie znałam Rafe'a aż tak dobrze, jak im się wydawało.

Spojrzałam na leżącego chłopaka, a potem odpowiedziałam:

- Z chęcią przyjmę go pod swój dach.

---------------------------

- Mamo, tato, wróciłam! - krzyknęłam, otwierając blondynowi drzwi.

- Wreszcie, gdzieś ty by... - głos ugrzązł mojej rodzicielce w gardle, gdy zobaczyła stojącego obok mnie młodego Camerona, podpierającego się o kulach - Dzień dobry, Rafe. - chłopak kiwnął głową.

- Rafe zatrzyma się u nas na kilka dni, okej? - zapytałam - Przygotuję pokój gościnny.

Ja i mój gość poszliśmy do pokoju gościnnego, który miał być tyymczasowo jego, i gdy skończyłam szykowanie pomieszczenia, usiadłam na wygodnym łóżku przy chłopaku.

- Dzięki, że mnie przyjęłaś. - mruknął - Choć poradziłbym sobie sam, to i tak miło z twojej strony. - wywróciłam oczami.

- Jak się czujesz? - zapytałam

- A jak mam się czuć? - prychnął - Jak kaleka. - odpowiedział na moje pytanie.

- Przepraszam, nie powinnam była pytać... - spuściłam głowę w dół.

- Nie szkodzi.

- Rafe, ja... - nie dane mi było dokończyć, gdyż jego usta znalazły się na moich. Mruknęłam zaskoczona i po chwili, oddałam pocałunek.

Czułam, jak motylki w moim brzuchu rodzą się do życia, a serce zaczyna szybciej bić. Moje policzki stały się zaczerwienione, usta nabrzmiałe, a źrenice większe.

Czyli nie trzeba ćpać, by być od czegoś lub kogoś uzależnionym...

- Chcę, żebyś była moja, Amber. - wyznał, gdy się od siebie odsunęliśmy.

- Ja...

- Dla ciebie chce się zmienić, chce być inną osobą, lepszą wersją siebie. Dla ciebie chce skończyć z tym gównem, dla ciebie chce żyć inaczej, lepiej. Dla ciebie zrobię wszystko, aniołku. - powiedział na jednym wdechu, a mi zabrało dech w piersiach - Pytanie, czy ty tego chcesz?

- Czy ty teraz wyznajesz mi miłość? - zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Jeśli tak to odbierasz, to tak, wyznaję ci miłość. Kocham cię, Amber Rogers.

- Też cię kocham, Rafe'ie Cameron. - uśmiechnął się szeroko i znowu złączył nasze usta.

Wariuję przez ciebie.
Nie mogę oddychać.
Jesteś moim przeznaczeniem.
Nie umiem bez ciebie żyć.
Jesteś moim szczęściem.
Chcę się dla ciebie zmienić.
Zrobię dla ciebie wszystko.
Jesteś moim światem.
Spotkałem anioła.
Jesteś dla mnie wszystkim.
Cieszę się, że cię mam.
Nigdy cię nie zostawię.
Będę się starał.
Kocham cię.

Wciąż myślisz, że to tylko słowa?

Przez przypadek//Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz