Rozdział 9

53 6 4
                                    

Olivier

Trzy lata temu...

Obudziło mnie lekkie dotknięcie w ramię oraz wystrzelające confetti. Natychmiast podniosłem się do pozycji siedzącej i ujrzałem mamę i Kevina trzymających w rękach prezent.

-Mama! Kevin! - krzyknąłem podekscytowany.

Były moje czternaste urodziny. Trzeci października. To właśnie wtedy spełniło się marzenie mojej mamy, a mój tata był załamany. Moje narodziny.

-Wszystkiego najlepszego, kochanie! - Jessica Williams przyciągnęła mnie do siebie i zamknęła w mocnym i szczelnym uścisku.

-Najlepszego, bratku! - tym razem odezwał się Kevin.

-Dziękuję - oddaliłem się od mamy, aby wytrzeć pojedynczą łzę wzruszenia.

Jak zwykle nie było taty. Nie spodziewałem się, że pojawi się na moich urodzinach. Bo przecież po co miałyby być? Aby świętować czternastą rocznicę jego załamania nerwowego spowodowanego moimi narodzinami? On nigdy się mną interesował. Biedna mama chciała wynagrodzić mi i Kevinowi nasze nieszczęście posiadając takiego ojca. Chociaż ona była dla nas najlepszą mamą na świecie. 

-Ubieraj się Oli. Jedziemy po przekąski na imprezę urodzinową - oznajmiła kobieta miło i wyszła z pokoju.

Gdy zamknęła za sobą drzwi Kevin upewnił się, że na pewno to zrobiła i odwrócił się w moją stronę.

-Proszę, prezent - brat podał mi w ręce niewielką, niebieską torebkę prezentową.

Nie odpowiadając wziąłem prezent do ręki i zacząłem go otwierać. W momencie gdy zobaczyłem rzecz w kącikach oczu pojawiły mi się delikatne łzy.

Własnoręcznie robiony album ze zdjęciami z najlepszych chwil mojego życia.

Na pierwszym obrazku widniałem ja z mamą i Grace. To były moje pierwsze urodziny. Na drugim moja starsza siostra po raz pierwszy mnie karmiła jakąś owsianką. Na trzecim bawiłem się z Kevinem w piłkę na placu zabaw. Miałem taki uśmiech na twarzy. Podejrzewałem, że miałem wtedy siedem lat, a Kevin cztery. Na następnym zdjęciu grałem z jakąś koleżanką, której już nie pamiętałem w siatkówkę. A na ostatnim ujrzałem samego siebie jak spałem, a nad głową miałem dokładnie tą samą torebkę prezentową jaką odłożyłem przed momentem na szafkę nocną. Mama z Kevinem musieli zrobić mi to zdjęcie niedawno zanim mnie obudzili. Miało to sens, ponieważ tylko ta jedna fotografia była wydrukowana z Instaxa.

Natychmiast odłożyłem prezent na bok i rzuciłem się na szyję mojego brata.

-Dziękuję. To najlepszy prezent jaki dostałem - podziękowałem. -Jedziesz z nami do sklepu? - zapytałem podchodząc do szafy z ubraniami.

-Tak - rzucił krótko w odpowiedzi.

-Zejdę na dół za dwadzieścia minut - oznajmiłem bratu zauważając, że wychodzi z pokoju.

-Dobrze, Olivier - uśmiechnął się pokazując swoje proste, białe zęby.

Następnie zamknął za sobą drzwi, a ja usiadłem na podłodze i oparłem się plecami o ścianę. Podciągnąłem nogi pod brodę i opuściłem głowę.

Czym ja zasłużyłem sobie na taki wspaniały prezent?

Przecież nie byłem wystarczająco dobrym synem i bratem.

Byłem problemem.

Jebanym problemem, który moja mama wychowywała.

Ona zasługiwała na kogoś lepszego.

„ Lost Hope"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz