VI

48 7 0
                                    

Przez następny tydzień relacja Jisunga ze starszym kolegą, czyli Minho polegała na unikaniu siebie, chociaż to głównie szatyn ograniczył swoje wizyty na uczelni Chana, aby nie spotkać tam przypadkiem wrednego bruneta. Poza tym nie przychodził do restauracji, więc kiedy reszta miała zamiar tam iść, on się po prostu ulatniał niby zajęty czymś innym. Oprócz tego dwójka regularnie wymieniała coraz to gorsze wiadomości, w których nie szczędzili sobie złośliwych komentarzy na każdy aspekt ich osób. Byli dla siebie niemili do tego stopnia, że wręcz Chan zaczął interweniować próbując przekonać ich obydwu, że jeśli tak bardzo sobie przeszkadzają, to niech usuną swoje numery i skończy się ta spirala nienawiści. Ale żaden nie podzielał zdania starszego, bo on tego nie rozumiał i tu już nie chodziło o zwyczajną niechęć, teraz dwójka walczyła o honor.

W końcu w czwartek Han się przełamał i jakby nic zgodził się iść z Felixem i Hyunjinem na spacer właśnie do restauracji, co jednak wydawało się dziwne biorąc pod uwagę, że Hwang zawsze szukał byle powodu, żeby stracić trzecią osobę i zostać sam na sam ze swoim chłopakiem. Z drugiej strony dwójka była ze sobą już pół roku, więc brunet mógł się zdążyć nacieszyć i przyzwyczaić, a przez to zeszło mu ciśnienie na spędzanie z Felixem każdej chwili. Ale tak nagle...
Mimo to Jisungowi się nudziło i szukał wrażeń, a nie mając nic do roboty, po prostu przyjął propozycję Lee.

Cała trójka szybko trafiła pod właściwy adres i od razu zajęła miejsce gdzieś przy oknie, a gdy kelner ujrzał w małej grupie znajomego szatyna, ledwie zmarszczył brwi, ale udał, że w ogóle nie zauważył i wycierał wszystko tak jak wcześniej. Z tym, że za moment źródło problemów stanęło przy ladzie i zaczęło jakby nic składać zamówienie.

- Zaraz... - westchnął Minho.

- Nieładnie tak się zwracać do klientów... - stwierdził bezczelnie Jisung.

- Do klientów zwracam się dobrze.

- Kim więc ja jestem? - zaśmiał się zuchwale.

- Czy ja wiem... - zastanawiał się zaczynając przygotowywać wszystko - Na pewno kimś wyjątkowo wkurzającym...

- Ta, bo ty jesteś ideałem.

- Dobrze, że jutro mam wolne... - westchnął pod nosem. - Wreszcie odpocznę na świeżym powietrzu z dala od wszystkich wkurzających ludzi...

- Wybierasz się gdzieś? - spytał żywo zainteresowany, jakby przed chwilą wcale sobie nie dogryzali.

- Zapomnij.

- Ale co?

- Nic ci nie powiem. Jeszcze znajdziesz powód, żeby się zabrać ze mną.

- Czemu nie... - wzruszył ramionami.

- Tym bardziej zapomnij.

- Zabrałbym cię w lepsze miejsce - stwierdził arogancko.

- Lepsze niż pod namioty? - zerknął na niego zaskoczony. - Nie ma szans.

- Pod namioty?! - aż zaświeciły mu się oczy - Ale odjazd!

- Sam.

- Ze mną.

- W życiu. Mam trzy dni na spędzenie ich ze sobą, z czego jeden wieczór na łonie natury. Nie myśl, że pozwolę ci zakłócić mój spokój twoją osobą.

- Taki z ciebie introwertyk, tak? - burknął niezadowolony.

- No weź go ze sobą, Minho! - nagle zawołał Chan wychodzący właśnie z zaplecza.

- A ty co tu robisz?! - zdziwił się Jisung.

- Ja... Yy... Pomagam... - sam nie wiedział co powiedzieć, żeby nie zabrzmiało dziwnie.

- Pojebało cię... - brunet zerknął na drugiego studenta z niezadowoleniem.

- Co ci szkodzi? - zaczął Chris ciepłym tonem - Ty byłeś pod namiotami wiele razy, a zobacz na to biedne dziecko... - wskazał na Jisunga, a ten niby że robił smutne oczy - Co on ma ze sobą zrobić... Nudzi mu się...

- Tak, dokładnie - potwierdzał Han.

- Ty chyba nie pamiętasz co ten gówniarz do mnie pisał... - westchnął Lee z wyrzutem.

- Na pewno jest mu bardzo głupio z tego powodu i więcej nie będzie tak robić - spojrzał srogo na szatyna.

- Będę grzeczny! - zadeklarował Jisung.

- Nie cierpię cię, Chan... - warknął cicho Minho pod nosem idąc na zaplecze.

Ale Chris wiedział już, że ten się zgodził, dlatego popatrzył na szatyna z poczuciem wygranej, a Jisung tylko podzielił jego humor. Tak jakby nagle złość na bruneta całkowicie zniknęła, a to miał być normalny wyjazd. Trzeba było tylko wymyślić coś, żeby rodzice go puścili, bo ci znali syna zbyt dobrze i wiedzieli, że ten zawsze wymyśla pomysły jeden głupszy od drugiego. Ale tutaj Christopher zobowiązał się wziąć na siebie odpowiedzialność i jakby co będzie krył szatyna, że ten u niego nocuje. W końcu rodzice Jisunga bardzo lubili jego starszego przyjaciela, bo ten wydawał się im bardzo ułożony i ogólnie odpowiedzialny. Nie brali pod uwagę, że to wciąż był jeszcze młody chłopak potrafiący się wygłupiać nawet gorzej niż szatyn, chociaż brunet trzymał pewien poziom...
***

Następnego dnia po szkole Han szybko wrócił do domu, aby się spakować na "nocowanie". Fakt faktem to miało być nocowanie, tylko niekoniecznie w domu, ale to tylko jeszcze bardziej ekscytowało chłopaka. No może musiał znosić towarzystwo wrednego Minho, ale to jakoś nie wydawało mu się czymś  bardzo ciężkim do zniesienia... W gruncie rzeczy Lee nie był wcale taki zły, ale przed Jisungiem odkrywał swoją najgorszą stronę.

Szatyn dopiero teraz zaczynał sobie zdawać sprawę z tego, na co tak nalegał. Przecież on właściwie nie znał Minho, jedynie z widzenia, ale tak łatwo wbił mu się na wycieczkę, a najgorsze, że Chan uznał to za doskonały pomysł, więc gdyby coś poszło nie tak, to można to zwalić właśnie na niego, bo to on przekonał Lee do zabrania młodszego.

Gdy Jisung był gotowy, szybko pożegnał się z rodzicami obiecując, że nic nie odwali cokolwiek miałoby to być na nocowaniu u Chana, bo taka była wersja oficjalna. Dla utrwalenia jej pod dom Hanów podjechał sam Bang, chociaż samochód nie wyglądał jak ten jego, ale nikt nie dociekał przecież. Ważne, że on tam był, a Jisung wsiadał właśnie do tego pojazdu ze starszym w środku. Następnie brunet po prostu odjechał.

Jak się okazało, w środku już siedział też Minho średnio w humorze, a na sobie miał typową bluzę i spodnie, do tego jesienną kamizelkę, ale najciekawszą częścią był bucket na głowie dodający mu zdecydowanie uroku, kiedy ten swoją pozą przypominał teraz naburmuszonego przedszkolaka. Jisung bez większego przemyślenia po prostu posłał starszemu uśmiech, ale ten przewrócił oczami i odwrócił się w stronę okna.
Gdzieś w trakcie drogi Han nagle zapytał:

- Em... To Channie jedzie z nami?

- Nie... - zaśmiał się Bang. - Dojadę do siebie, a później sobie pojedziecie gdzie chcecie.

- Ja chyba jednak wolę do domu - burknął młodszy brunet.

- Nie bądź niemiły, Minho - rzekł neutralnie Chris.

- No właśnie... - dodał Jisung - Jeszcze nie dałem ci żadnego powodu, żebyś mi dogryzał.

- I lepiej, żeby tak zostało.

Szatyn tylko uśmiechnął się niewinnie i posłusznie pokiwał głową niczym dziecko, na co Lee nawet nieznacznie uniósł kąciki ust, a Han otworzył szerzej oczy nie mogąc uwierzyć, że ten potrafi wyrazić jakąś radość zamiast ciągłej niechęci.

[MINSUNG] Do zakochania parę kroków...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz