Po weekendzie (nie)wypoczęty Minho po prostu wrócił na uczelnię tak jak zwykle, pomijając że nie przyszedł na pierwszy wykład, bo zaspał i się spóźnił. Zresztą i tak cały czas ziewał ubierając się w prosty szary dres i zapominając uczesać włosy, więc szedł z takimi lekko potarganymi, jedynie ręcznie układanymi. Oprócz tego wszystkiego miał wory pod oczami, a jego chód pozostawiał wiele do życzenia...
Chłopak prawie że człapał ledwo przytomny, gdy dostrzegł dobrze znanego sobie chłopaka w jego ulubionym miejscu, a konkretnie przy oknie opartego o parapet. Ten jak zawsze uśmiechał się jak głupi do telefonu, ale gdy dostrzegł obok bruneta, od razu odłożył urządzenie i zawołał przyjaźnie:
- Hejka!
- Cześć... - odpowiedział Minho niedbale.
- Jak było? - uśmiechnął się z zaciekawieniem jakoś ignorując wyraźne rumiane ślady na szyi chłopaka.
- Nigdy więcej nie zabieram nikogo ze sobą... - westchnął z irytacją.
- Co? - zaśmiał się. - Dlaczego?
W tym czasie z łazienki wrócił właśnie Han, a widząc przyjaciela w obecności Minho, aż otworzył szerzej oczy z lekkim speszeniem, kierując wzrok gdzieś w bok. Było mu strasznie głupio po tym, co zaszło między nimi gdzieś w puszczy w namiocie, a potem nawet nie mogli wrócić przez następne paręnaście godzin, więc w gruncie rzeczy wrócili dopiero w niedziele i to w podłych humorach, ale obydwu było już wszystko jedno, byle wyjechać stamtąd... Jednak zaraz pobiegł do dwójki słysząc oskarżenia bruneta:
- Twój mały dzikus najpierw mnie upił, a potem zaciągnął do łóżka..!
- To nie było łóżko, tylko namiot! - wtrącił Han do dyskusji, wpadając między nich - Poza tym... - dodał mniej pewnie - sam mnie zaciągnąłeś...
- Bo mnie upiłeś! - wrzasnął.
- Sam się upiłeś! - bronił się naburmuszony.
Tymczasem Chan obserwował dwójkę nie wiedząc czy ma się cieszyć, czy dziwić jak szybko ci doszli do takiej intymnej relacji. Co prawda po Hanie się spodziewał, bo ten potrafił zrobić naprawdę dużo, lecz Minho... To nie było w ogóle w jego stylu, nawet pod wpływem alkoholu. Zaraz ułożył usta w ciepły uśmiech utwierdzając się w przekonaniu, że Jisung i Minho są dla siebie stworzeni, a między nienawiścią a miłością jest cienka granica. W ich przypadku to się dokładnie sprawdzało, czego dowód dawali za każdym razem, gdy ze sobą przebywali. Zresztą Han już sam wyznał, że Minho mu się podoba, chociaż może nie zrobił tego dosłownie, ale brunet był całkiem domyślny, poza tym z Jisunga czytało się jak z otwartej księgi. O tym, że jest przynajmniej zauroczony wiedział już każdy z jego ekipy, a nawet żartowali sobie z niego, oczywiście po przyjacielsku. Tak naprawdę chcieli, aby szatyn był szczęśliwy, zwłaszcza że prawie wszyscy byli w związkach poza Changbinem, który za to miał swoją siłownię oraz Jeongina.
Kłócąca się dwójka zauważyła głupkowaty uśmiech starszego, dlatego zaraz spojrzeli na niego z wyrzutem, a ten odpowiedział zaskoczonym spojrzeniem:
- No co?
- Ciebie co tak cieszy? - rzekł Han z pretensją.
- Nic, absolutnie. Mam tylko dobry humor.
- Chan, bo pogadamy inaczej... - zagroził mu Minho spokojnym, lecz groźnym tonem.
- Mam nadzieję, że nie tak jak z Jinsungiem rozmawiałeś... - nawiązywał do szyi bruneta, na którą zresztą odruchowo spojrzał. Zaraz złapał się za usta.
Przejęty Minho otworzył szerzej oczy i odruchowo złapał się za miejsce, na którym miał dobrze widoczne malinki. Zamiast wściekać się na kolegę, zerknął z powrotem na Jisunga i warknął ze złością:
CZYTASZ
[MINSUNG] Do zakochania parę kroków...
FanficNie zrażajcie się brakiem okładki, bo to jedna z moich lepszych książek, cały czas ją czytam od początku serio xD