Sneaky-Time

77 11 14
                                    

Pov: Chester

Wstałem kiedy było już w pełni jasno wszystko byłoby normalnie gdyby nie to że Mandy nie było w moim pokoju.

Zdziwiony poszedłem sprawdzić czy może nie jest w łazience... albo w kuchni... nie było jej nigdzie!

Wiadomości ani internetowej ani na kartce też nie zostawiła, no cóż pewnie musiała iść. Tylko czy to oznacza że sam mam dokończyć ten projekt?

Wystawiła mnie, zostawiła mnie samego z projektem, świetnie.

Jak zawsze rano miałem zamiar przywitać się z bratem więc wybrałem się do jego pokoju.

-Hej Draco!-
-Ooo już nie śpisz?- odłożył telefon.
-Tak, szybko się podniosłem bo zorientowałem się że nie ma Mandy-
-Ta dziewczyna? Jakoś bardzo wcześnie rano, noo jakaś może 5? Rodzice ją zabrali-
-Serio?-
-No tak?-

No to jest problem... Wiem że się nie lubimy ale chyba nie ma takiej osoby której źle życzę... nawet jeśli jej nie lubię.

Szczerze? Boję się że coś jej się stanie, nie wiem jak bardzo nieobliczalni są jej rodzice ale widząc jej wczorajsze załamanie stwierdzam że serio zbyt ciekawie to u niej nie jest.

Napisałem do niej czy wszystko okej i z niecierpliwością czekam na odpowiedź...

Już starając się tym nie przejmować siadłem w celu dokończenia projektu... jednak to nie jej wina... zrobię ten projekt i wyślę jej skończony efekt żeby choć tym jej ulżyć z głowy.

Wziąłem się do roboty, wszystkie kartki z wiadomościami, ładnie przepisałem na jedną, ładniejszą kartkę, wydrukowałem zdjęcia danych roślin i poprzyklejałem je obok opisów.

Wyszło nawet spoko... poza tym że zajęło mi to trzy godziny, zrobiłem zdjęcie i odpaliłem czat z Mandy... choć ustawiłem jej nick Mamba bo ciągle tak autokorekta mi zmienia.

Nie odpisała na moją wcześniejszą wiadomość co już trochę mnie zmartwiło, miała na to ponad trzy godziny... ale jakby nigdy nic wysłałem jej zdjęcie skończonego projektu i napisałem że nie musi się tym przejmować.

Sam poszedłem się ogarnąć i zjeść bo robili się już dosyć późno na siedzenie piżamie, przez ten cały czas myślałem o Mandy i o tym czy wszystko u niej okej...

Od razu jakieś dwie godziny później gdy zjadłem i skończyłem się ogarniać wparowałem do pokoju w celu zobaczenia czy może Mandy nie dała jakiś oznak życia...

Takowych nie było, nawet nie odczytała... nie wytrzymałbym gdyby coś jej się stało... zwierzyła mi się z tego i miałbym to tak zostawić? Nie, to nie dla mnie.

Nie zastanawiając się długo oznajmiłem bratu, że idę do Mandy rzekomo „kończyć projekt" ale cel był totalnie inny...

Wiem mniej więcej gdzie ona mieszka, najwyżej pobłądzę trochę ale znaleść muszę.

Idąc ciągle patrzyłem czy może mi nie odpisała, albo czy przypadkiem nie idzie gdzieś chodnikiem... przerażało mnie to że teraz może dziać się jej krzywda, nie zasłużyła na takie traktowanie ze strony rodziców...

Jak normalnie wybawienie zobaczyłem Edgara idącego chodnikiem, bez zastanowienia podbiegłem do niego w celu dowiedzenia się dokładnie gdzie mieszka Mandy.

-EDGAR! EDGAR!- wleciałem w niego z krzykiem.
-Boże ciszej- zdjął słuchawki.
-Gdzie dokładnie mieszka Mandy?-
-Właśnie od niej wracam, mieszka tam w tamtej uliczce na początku- wskazał za nas.
-EJ! Ale za nim pójdziesz co tam u niej?- zapytałem zestresowany.
-Nie wiem, nie otworzył mi nikt- założył znów słuchawki i poszedł dalej.

Po tym już nie zastanawiałem się nad tym jak tam trafię, zacząłem biec czemu? Nie wiem.

Zapukałem do drzwi i otworzyła mi jakąś stara baba.

-Um dzień dobry! Czy tutaj mieszka zielonowlosa dziewczyna nazywająca się Mandy?
-Dom obok- ciapnęła mi drzwiami przed twarzą.
Baba pierdolona, przynajmniej wiem że Mandy ma sąsiadkę na którą muszę uważać.

Tym razem byłem pewny że jestem na dobrym podwórku, zapukałem ale też nikt mi nie otworzył. Nie miałem zamiaru się tak szybko poddać.

Zajrzałem do środka przez okno i kamień spadł mi z serca, Mandy była w środku a w domu była głośna muzyka po prostu nie słyszą pukania.

Pukałem dalej ale nikt mi nie otwierał, gdy zaczęła mnie już boleć ręka od pukania, wpadłem na pomysł żeby zapukać w okno pokoju gdzie wchodziła Mandy.

Wpierdoliłem się w jakieś kwiatki ale nie obchodziło mnie to teraz, z całej siły pukałem w nie ręką która powoli już umierała.

Na moje szczęście tym razem Mandy mnie zobaczyła, była to w ogóle łazienka a dziewczyna z niewiadomych przyczyn siedziała na ziemi.

Wstała i uchyliła okno.
-Chester? Co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona.
-Noo... dzisiaj rano zniknęłaś bez słowa i bałem się że coś ci się stało-
-Weź odpuść- zamknęła okno.

Okej... nie podobało jej się jak robiłem jej psikusy, nie podobało jej się też jak jestem miły... to teraz ciekawe czy będzie jej się podobało.

Wkurwiony powoli oddalałem się od posesji dziewczyny przy okazji niszcząc jakieś kwiatki.

Zatrzymałem się tuż przed jej domem, usłyszałem krzyki wychodzące z niego.
-Pf nie chciała mojej pomocy to teraz ma- wyszeptałem sam do siebie i udałem się w stronę mojego domu.

Może i nienawidzimy się nawzajem ale jednak szkoda takiej młodej dziewczyny...

Ale nie zmienia to faktu że dalej tak samo zażenowany i wkurwiony wróciłem do domu.

__________________________________

LUBIĘ PISAĆ ROZDZIAŁY NAWET JEŚLI ONE PODOBAJĄ SIĘ DOSŁOWNIE KILKU OSOBĄ I MAJĄ PO 8 WYŚWIETLEŃ XD

Zagubiony... || Chester x MandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz