Przesyłka, prezent i niespodzianka

88 8 19
                                    

Pov: Mandy

Patrzyłam się jak głupia w sufit leżąc na łóżku, zastanawiałam się też jak bardzo mam przejebane gdy okaże się że moi rodzice poszli spać przed chwilą.

Leżąc i nie mogąc zasnąć usłyszałam jakby ktoś chodził mi po domu... boję się że to ojciec.

Najprawdopodobniej mój ojciec zbliżał się do mojego pokoju, odwróciłam się plecami do drzwi na wszelki wypadek gdyby wszedł i chciał sprawdzić czy śpię.

Stało się tą osobą weszła mi do pokoju. Przerażona leżałam bez ruchu spodziewając się najgorszego.

Szturchnął mnie po ręku, lekko spanikowana że zorientuje się że nie śpię starałam się nawet nie oddychać.

Udało się, ta osoba wyszła z mojego pokoju i mam nadzieję że jeśli to był mój ojciec to zobaczę go dopiero rano.

Ale to i tak nie zmieniło mojej sytuacji, bezsenność mnie wykańcza.

Wpatrując się w sufit co jakiś czas próbowałam się całkowicie wyciszyć i iść spać co nie było takie proste...

Ale za którymś razem zamknęłam oczy i otworzyłam je dopiero ponownie rano.

Obudziłam się strasznie nie wyspana z brakiem chęci do czegokolwiek.

Rozejrzałam się po pokoju i zdałam sobie sprawę co się stało dzisiaj w nocy, Chester... był tutaj specjalnie po to żeby przynieść mi kebaba... nie wiem jak on się tutaj dostał ale mega miłe z jego strony... i głupie.

Jak na początku dzień zapowiadał się beznadziejnie to ten kebab i ta „mała" sytuacja poprawiła mi humor.

Co prawda sam kebab był po przejściach i był zimny... ale nie będę się tym przejmować.

Wstałam i po cichu zajrzałam do pokoju moich rodziców. Spali twardo więc mam czas żeby zrobić szybką akcję.

Ogarnęłam się i szybkim krokiem wyszłam z domu.

Skoro między mną a chesterem jest już na tyle dobrze że chłopak w środku nocy przynosi mi kebaba to mogę mu zrobić prezent kiedy jeszcze śpi... a napewno to robi.

Dziś sobota więc nie muszę się martwić aż tak szkołą, poszłam do kwiaciarni w celu kupienia jakiegoś kwiatka chesterowi... może to i dużo ale ja nie zapominam.

Nie zapomniałam tego jak mnie bronił przed brockiem, nie zapomniałam jak bardzo martwił się o mnie i o to że dostałam pałę z biologi do tego jeszcze ten kebab... małe rzeczy ale dla mnie dużo znaczą.

Weszłam do miejsca którego totalnie nie ogarniałam... czyli pełno roślin które na mój widok dosłownie chciały uciec.

Chodziłam po tym sklepie dość długo bo wybór był ogromny... chce czegoś co będzie mi przypominać mnie.

Znalazlam, różowo-zielony storczyk pasował wprost idealnie do mnie.

Bez zastanowienia kupiłam i wyszłam ze sklepu ale zatrzymałam się kawałek dalej żeby dołączyć do niego kartkę.

„Dziękuję że kebaba ;)"

Wsadziłam ją do środka i dalej podążałam w stronę domu Chestera.

Zostawiłam upominek przed drzwiami i zadowolona wracałam do siebie.

Ale oczywiście mój humor się spierdolił gdy przypomniałam sobie że wracam do moich „super" rodziców.

Od razu po przekroczeniu progu domu mój ojciec pojawił się na moim horyzoncie.

Ominęłam go jakby nigdy nic bo nie miałam ochoty z nim gadać.

Dziwne bo nie zwrócił uwagi że przeszłam koło niego bez słowa, po prostu dał mi przejść bez słowa.

Godziny mijały a ja jedyne co robiłam to uczyłam się na przyszły wtorkowy sprawdzian.(przepraszam za skip time)

I gdy już miałam kończyć z tą matematyką usłyszałam powiadomienie od Chestera.

Dziwne bo jego treść to było randomowo „masz czas?" Pogodzeni tak naprawdę jesteśmy dzień... a ten znów coś chce...

Odpisałam mu, że tak bo nie będę kłamać z resztą średnio umiem.

Kazał mi się szykować u pędzić do jego domu... zaczynam się szczerze bać.

Rodzice rodzicami wymknę się jakoś ale zachowanie Chestera jest conajmniej dziwne...

Nie było czasu na odwalenie się, założyłam jakieś random jeansy u bluzę, wzięłam moją czarna torbę i z rozpuszczonymi włosami bo jak mówiłam nie miałam czasu robić idealnie równych kucyków popędziłam do Chestera.

Udało się dość łatwo wymknąć z domu bo moi rodzice sobie gdzieś poszli, jedyny czas gdy lubię mój dom.

Chester jak tylko mnie zobaczył się zdziwił tak dziwnie... nie wiem czy to przez to jak wyglądam czy przez to, że wyszykowałam się i przyszłam w 20 minut.

Pov: Chester

Nie wiem co się stało ale gdy zobaczyłem tego kwiatka rano nie mogłem uwierzyć że to ona mi dała. Nikt mi nigdy nie dał prezentu bo zawsze było że jestem ten gorszy bo jestem inny niż wszyscy.

Mandy zrobiła zrobiła to pierwsza, nie da się opisać tego jak bardzo mandy poprawiła mi humor.

Nie wiem co się ze mną stało ale emocje wygrały, nie mogę tak po prostu zostawić tego, że ona dała mi prezent i to nie tani bo storczyki tanie nie są...

Chciałem żeby szybko się wyszykowała bo zabieram ją dzisiaj do motylarni, mam nadzieję że się ucieszy...

-Hej Chester!- przywitała się dość zmachana, jakby tutaj biegła.
Zamurowało mnie, wyglądała... inaczej ale nie oznacza to że nie ładnie, nie oszukujmy się ale dziewczyna jest śliczna i dziwne jest to że dalej nie ma kogoś.

-Hej Mandy!- też się przywitałem.
Podeszłam do dziewczyny i patrząc się na nią powiedziałem...

-Dziękuję za prezent- uśmiechnąłem się a dziewczyna również to zrobiła.

-Skoro dałaś mi już taki dość kosztowny prezent to ja nie mogę być gorszy... Idziesz ze mną dziś do motylarni na mój koszt- nie przestając się uśmiechać oznajmiłem Mandy.

-YM SERIO?- zdziwiona popatrzyła na mnie.
-Nie-
-DOBRA KIEDY IDZIEMY?- zrozumiała mój sarkazm

__________________________________

Kolejny rozdział będzie o tym bo mi się nie chce 😔

I zmieniłam nazwę bo dużo osób nie kumało czemu mój ff ma taką nazwę (chodziło o rodziców mandy)

Zagubiony... || Chester x MandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz