3 - W Poszukiwaniu Prawdy

1 0 0
                                    


               - Juni? - szatyn odwrócił głowę w stronę szachisty, jednak ten nie wydawał się zwracać na to uwagi, pogrążony w myślach i wpatrujący się w jedną z jego książek. Miał w zwyczaju to robić w każde popołudnie, zwykle tym samym siedząc pod jednym, pamiętnym drzewem wiśni z jeszcze bardziej pamiętnym chłopakiem, który właśnie do niego mówił. - Hej? Juni?

- ...Hm? - po jakimś czasie i zdecydowanie dużej ilości pchnięć ramieniem, młody blondyn zareagował. Tak jak zawsze, Junichiro był absolutnie zatracony w swojej różnorodnej pracy domowej i dodatkowym materiale, jak i w swojej ukochanej książce, która zawierała w sobie wszelkie szachowe strategie i zagadki. Co jakiś czas Asuka przynosił poziom początkujący do szkoły, żeby i Satoshi miał coś do roboty, jednak wtedy nie mógł uwolnić się od wszelkich pytań o to, jak dokładnie „działałaby" dana tura.

Ze wszystkich ciszy jednak ta, która była przerywana przez Satoshiego, była najpiękniejszą z ich wszystkich.

- Myślałeś już, do jakiego liceum pójdziesz?

- Mamy jeszcze parę miesięcy na wybór. Dlaczego pytasz?

- A nie mogę być ciekawy? - westchnął Satoshi. - Zresztą, pewnie pójdziesz do jakiegoś prestiżowego liceum w sercu Tokyo. Wiesz, takiego dla geniuszy. Nareszcie będziesz wśród swoich.

- Może. - Junichiro wzruszył ramionami, wyraźnie nie myśląc na ten temat za dużo w ciągu ostatnich paru tygodni. - A ty? Gdzie chcesz iść?

- Szczerze? Nie wiem, czy liceum byłoby dla mnie. - chłopak zaczął bawić się swoimi włosami. - Cała ta robota tylko, żeby iść na studia. Zawsze myślałem że będę ponad to i będę po prostu... Nie wiem. Pracować z ludźmi.

- Masz zamiar odprawiać prace społeczne jakby ci grzywnę dali? - blondyn zmarszczył brwi, co tylko spowodowało, że Satoshi szeroko się uśmiechnął.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi... Ogólnie lubię pomagać ludziom.

- Zauważyłem. - Junichiro rozpoczął kolejną chwilę ciszy, która trwała krócej, niż zwykle w towarzystwie Satoshiego.

- Juni... - zaczął znowu szatyn, teraz wręcz jęcząc jak znudzone dziecko.

- Co znowu?

- Ale obiecasz mi coś? - sprawa była widocznie dużej wagi, jako że Satoshi użył jednej ze swoich ostatecznych broni; spojrzał Junichiro prosto w oczy błagalnym wzrokiem i delikatnie pogładził go po głowie dłonią, sprawiając, że teraz cała uwaga blondyna spoczywała tylko i wyłącznie na nim. Pełna uwaga Junichiro była „zdecydowanie najlepszym odczuciem dnia", jak to zwykł mówić Kobayashi.

- Za... Zależy co.

- Nie odlecisz za daleko ode mnie, prawda? - szatyn uśmiechnął się, słysząc, jak jego chłopak potknął się o swoje własne słowa. To znaczyło, że jego broń działała.

- Satoshi, co to w ogóle za pytanie?

- W sensie... Wiesz, jeśli pójdziemy do szkół po dwóch różnych stronach kraju to będziemy mieć mniej czasu na spotkania, i wiem, że czasami cenisz sobie samotność, ale po prostu...

- Satoshi. - Junichiro westchnął i odłożył na trawę książkę, którą przedtem trzymał w dłoniach. Robił tak tylko wtedy, kiedy konwersacja była dla niego naprawdę ważna; większość prowadził z książką w dłoni. - Czy kiedykolwiek powiedziałem, że chcę spędzać z tobą mniej czasu?

- N-no nie, ale wiem, że twoja edukacja jest dla ciebie bardzo ważna, i... - teraz to Satoshi nie wiedział co powiedzieć. Jego chłopak był zdecydowanie... Bezpośredni. Czasem bezpośredni do punktu, w którym praktycznie zabierał słowa tym, którzy z nim rozmawiali i odbierał im mowę.

Despairful Begginings ~ tom 2.5 "The Voice of Despair"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz