Gdy tylko Jowisz zdołał odkluczyć drzwi, Neptun wepchnął się przed niego i wpakował do domu jako pierwszy. Odrzucił rzeczy gdzieś na bok, w pierwsze lepsze miejsce na podłodze, po czym rzucił się na kanapę, twarzą na poduszkę.
— Mam dość — jęknął jedynie i stłumionym głosem, przez to, że leżał twarzą w dół. — Nie dość, że przemarzłem, to jestem tak wykończony! Chyba umieram.
Jowisz parsknął, rozbawiony. Odłożył rzeczy pod ścianę, przy okazji odstawiając tam również te, które wyrzucił jego chłopak.
— Mam w lodówce zapiekanki do piekarnika. Zrobię ci jedną, to odżyjesz — zagwarantował, przechodząc do kuchni.
— Oby! — Jęknął znowu Neptun, przesadzonym dramatycznym głosem.
Gdy gazowy olbrzym zniknął za drzwiami, drugi zsunął się ostatecznie z kanapy i podszedł do swojego małego plecaka plażowego. Wyciągnął z niego telefon, zapalniczkę i jednego papierosa, po czym wyszedł przez szklane drzwi na taras. Odpalił peta i włączył telefon. Zaciągając się głęboko, zaczął tradycyjnie przeglądać Instagrama. Nic go nie zadziwiło. Wenus powstawiała na relacje jakieś zdjęcia z plaży, głównie z Ziemią. Na jednym znalazł się Neptun; już wiedział, że rdzawa planeta ma u niego przerąbane. Gdy skończył swój rutynowy przegląd, sprawdził godzinę i wyłączył telefon. Było po wpół do dwudziestej czwartej, ale on jakoś tego tak bardzo nie czuł. Może to zmęczenie było jednak chwilowe i trochę przerysowane.
— Za parę lat naprawdę nie będziesz miał płuc — Neptun i mało nie podskoczył, słysząc głos za swoimi plecami.
— Żeś powariował? — Burknął jedynie, odwracając się i przymykając oczy. — Zakładasz się jak kot do myszy.
Gazowy olbrzym wywrócił oczami, widocznie rozbawiony i podszedł bliżej mniejszej planety.
— I co teraz? — Zapytał Neptun, uśmiechając się lekko, wciąż mając przymknięte do połowy oczy. — Zabierzesz mi papierosa, wyrzucisz do fontanny i pocałujesz?
— Aż taki przewidywalny to ja nie jestem — stwierdził Jowisz.
Zamiast wyrwać mu papierosa, poprostu przytulił go. Neptun zaśmiał się cicho, trzymając peta w jednej ręce i odsuwając ją do tyłu. Gazowy olbrzym szybko zareagował i wyrwał mu go, na co mniejszy gazowy gwałtownie się od niego odkleił, udając obrażonego.
— Ty głupi patafianie! — Warknął, próbując odebrać swoją własność; piąty od Słońca uniósł rękę w górę, tak, że mniejszy nie mógł jej dosięgnąć. — Jak ja cię czasami nienawidzę...
— Ja cię kocham, życie ci ratuję, a ty taki niemiły? — Przerwał mu Jowisz, wciąż rozbawiony tą sytuacją. Otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak przerwało mu pikanie piekarnika. Szybko zgasił papierosa, którego wyrzucił gdzieś w krzaki. — Chodź, jedzenie się już zrobiło.
Neptun wywrócił oczami, wciąż udając naburmuszonego, jednak poszedł za gazowym olbrzymem. Opuścił go w połowie drogi, znowu powalając się wygodnie na kanapie. Gdy Jowisz przyszedł, szybko zjedli swoje zapiekanki. Po części szybko; mniejszy gazowy jadł wszystko strasznie wolno, jednak tym razem nie zajęło mu to aż tak wiele czasu.
Minęło jakieś dwadzieścia minut, które spędzili poprostu na rozmowie. Nagle jedno z nich wtrącili coś o filmie i nocy filmowej, co obydwu się spodobało.
Jowisz chwycił za pilota i zaczął przewijać stronę główną na Netflixie. Nagle mniejszy gazowy poderwał się.
— Weź to! — Wykrzyknął, wskazując palcem na ekran.
— To jest nudne — stwierdził większy gazowy, przesuwając dalej.
Neptun przymknął oczy.
— Sam jesteś nudny — burknął krótko, nagle rzucając się na drugą planetę, by wyrwać pilota.
Piąty od Słońca zachwiał się i poleciał do tyłu, a ostatni w Układzie Słonecznym chwycił szybko za pilota, którego Jowisz jednak wciąż nie puścił. Zaczęli się kulać i przetaczać po kanapie, aż znaleźli się w dość sugestywnej pozycji. Neptun leżał rozpłaszczony na meblu, a Jowisz zawisł nad nim. Chwilę tak tkwili, w milczeniu. Gazowy olbrzym uśmiechnął się i przysunął swoją twarz bliżej gej Neptunowej. Ostatni od Słońca poczuł, jak pieką go policzki; przymknął oczy, zawstydzony.
— Nienawidzę cię — mruknął jedynie, próbując jak najmocniej ukryć swoje odczucia.
— Mówisz mi to już kolejny raz podczas jednego dnia — zauważył gazowy olbrzym, mrugając — co ty...
— Zamknij ryj idioto, miałeś mnie już kissnąć, a pierdolisz jakieś farmazony — przerwał mu Neptun z lekką niecierpliwością w głosie i zamknął odległość między nimi.
Jowisz, nieco zdziwiony, chwilę tkwił nieruchomo, jednak szybko oddał pocałunek. Zatracili się w sobie, kompletnie zapominając już o filmie, który chcieli oglądać i o który zaczęli się, w cudzysłowiu, nic. Odwyrwali się od siebie jedynie na krótkie momenty, by móc złapać krótki oddech. Neptun miał wrażenie, że ta chwila nie skończy się tak prędko.
*
Gdy Neptun otworzył oczy, rozejrzał się. Na kanapie był już sam. Z jękiem przepełnionym cierpieniem wygiął się w kierunku stolika i chwycił swój telefon. Było po ósmej. Syknął znowu i z powrotem opadł na twarz, próbując znowu zasnąć.
— Śpiący królewicz się obudził? — Jowisz wrócił z łazienki, już zupełnie ogarnięty, na co Neptun zamrugał z jeszcze większym zdziwieniem w oczach.
— Psychopata — stwierdził jedynie, mówiąc praktycznie w poduszkę. — Trzeba być chorym na łeb, żeby wstawać tak rano.
Jowisz zaśmiał się i podszedł bliżej.
— Kto normalny śpi co najmniej do dziesiątej? — Zapytał, rozbawiony.
— Ja.
— Od kiedy ty jesteś normalny?
Neptun prychnął i rzucił w większego gazowego poduszką, na której wcześniej leżał. Gdy ta trafiła Jowisza prosto w twarz, niebieskawy zaśmiał się.
— Zjemy śniadanie, skoro już nie pozwolisz mi spać? — Zapytał błagalnie.
Jowisz odrzucił w niego poduszką.
— Niech ci będzie — odpowiedział, czekając aż jego chłopak w końcu wygramolił się z łóżka. — Ale ja wybieram, co jemy.
Neptun skinął głową, wciąż rozbawiony i udali się razem do kuchni.
--------
853 słowa
CZYTASZ
Zniszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM II]
RomanceOd próby zabójstwa na Neptunie minęły już dwa lata, a on zdołał już dojść do siebie i zacząć nowe, normalne życie. Wszystko wydaje się być w porządku, do czasu, aż jedna z planet stara się odzyskać swoje dawne życie i naprawić błędy, przez co nieste...