Muzyka w barze była głośna, a wesołe śmiechy i głośne rozmowy ludzi dodatkowo zwiększały irytację. Jak kiedyś, w dawnych dobrych czasach, te rzeczy nie wzbudzały u Saturna negatywnych emocji, tak teraz był już na skraju wytrzymania. W głowie miał coraz bardziej powiększający się mętlik, związany ze wszystkim i niczym. Poprostu siedział i wodził wzrokiem po dobrze bawiących się ciałach niebieskich. W barze u Makemake zawsze dużo się działo, dlatego był tak wysoko oceniany i często odwiedzany przez stałych klientów i mieszkańców Układu Słonecznego lub jego mieszkańców. Było to dość... Przytłaczające. Szósty od Słońca miał ochotę poprostu wstać i wyjść, ale nie zrobił tego ze względu na jego dwójkę przyjaciół, również dobrze się bawiących i wesoło rozmawiając o czym przy stole, czego nawet nie słuchał.
Ich ikoniczna czwórka się rozpadła po tym, jak mu odwaliło już kompletnie. Uran odciął się od niego i wszystkich na dobre, co po części rozumiał, Mars i Merkury zaczęli się go chwilowo bać. Po jakimś czasie znowu nabrali do niego małego zaufania i zostali chociaż we trójkę, lecz Saturn coraz gorzej czuł się w tych relacjach. Tak bardzo żałował tego, co zrobił tej jednej nocy i całej swojej nienawiści do Neptuna, która była... Bez sensu. Dopiero po fakcie dotarło do niego, że ósmy od Słońca nigdy nie próbował zagrozić jego związkowi z Uranem, wręcz przeciwnie – wtedy, dawno temu jeszcze jako młodziaki, wyznał swoje, na szczęście chwilowe, uczucia do Urana, żeby o tym wiedział; chciał ich chronić. A Saturn to wszystko obrócił w złą stronę i próbował mścić się do końca swojego istnienia. Planeta z największymi pierścieniami w Układzie Słonecznym czuła, że nigdy sobie tego nie wybaczy.
- Saturn, wszystko w porządku? - Z rozważania przeszłości wyrwał go głos Merkurego, który wraz ze swoim partnerem patrzył się na niego, zaniepokojony. - Wszystko w porządku? Slabo wyglądasz...
- Wszystko jest super, naprawdę - przerwał mu pośpiesznie Saturn, przybierając udawany uśmiech i zmieniając idealnie ton głosu na pogodny; gra aktorska to była jego mocna strona, która już wiele razy go uratowała.
Mars wzruszył ramionami i poprawił małą, różową kokardkę na swojej głowie, po czym wstał od stołu.
- Idę szybko do łazienki - powiedział, uśmiechając się miło, jak zwykle - zaraz wrócę.
- Iść z tobą? - Zapytał od razu Merkury.
- Spokojnie, nie zgubię się - zażartował mały czerwony i poprostu odszedł.
Korzystając z okazji, że na stole zrobiło się trochę miejsca, Saturn z westchnieniem opadł twarzą na blat. Poderwał szybko i ze zdziwieniem głowę do góry, gdy poczuł na swojej dłoni... Ciepły dotyk innej.
- Na pewno wszystko jest okej? - Zapytał ponownie pierwszy od Słońca, posyłając przyjacielowi ciepłe spojrzenie.
Saturn poczuł ukłucie żalu, jednak postanowił grać dalej i pośpiesznie je stłumił, prostując się i przybierając swój typowy, radosny i zadziorny uśmiech.
- Merkuś, nic się nie martw - zapewnił pewnym głosem, przymykając oczy. - Ja to chyba jestem ostatnim ciałem niebieskim, z którym mogłoby nie być okej.
Mała planeta skalistą zachichotała, nie zauważając najmniejszych błysków prawdziwych odczuć gazowego.
W barze właśnie puścili żwawą, rytmiczną muzykę; zdecydowanie samba. Saturn od zawsze interesował się tańcem towarzyskim, umiał z łatwością rozpoznać typy muzyki i tańca. Nikt z tańczących raczej nie połapał się, że do tego utworu można tańczyć z jakąś ciekawą i ładną choreografią. A gdyby tak... Planecie z pierścieniami przebiegła przez głowę pewna myśl. To, co by zrobił, może byłoby po części złe, ale tylko trochę. W końcu Marsa nie było.
Saturn energicznie wstał od stolika.
- Tańczymy? - Zapytał z wymuszonym błyskiem w przymkniętych oczach i zadziornym uśmiechu, wyciągając rękę w stronę mniejszej planety.
- Pewnie! - Odparł Merkury bez cienia zawahania, również wstając.
Gdy weszli na zatłoczony parkiet, Saturn złapał mniejszego za dłonie i zaczęli się bujać do rytmu. Brak słuchu muzycznego u pierwszego od Słońca strasznie ran w serce gazowego, lecz postanowił to zignorować.
- Spróbuj trochę bardziej do rytmu - doradził.
Merkury uniósł jedną brew i milczał chwilę.
- Co? Nic nie słyszę, za głośno tu!
Szósty od Słońca posłał mu kolejny uśmiech i wykorzystał okazję, by przybliżyć się bardziej do Merkurego.
- Spróbuj bardziej wyczuć rytm! - Powtórzył, patrząc mu w oczy.
Merkury nie przerwał kontaktu wzrokowego, a jedynie ironicznie wywrócił miedzianymi oczami i wytknął przelotnie mu język.
Z każdym ruchem Saturn starał się przybliżyć do niego coraz bardziej, ciaśniej go obejmując. Powtarzał sobie cały czas w głowie, że to przecież po przyjacielsku i to nic złego. Przecież przyjaciele również mogą się dobrze bawić podczas tańca, prawda? Prawda. Ale nie w taki sposób. Gazowy próbował zignorować negatywne emocje, rosnące w jego wnętrzu i wciąż grać, że bawi się świetnie. Dopiero gdy kątem oka ujrzał Marsa, wychodzącego z toalety, poczuł ciężar tego, co próbował robić, a raczej już robił. Momentalnie odskoczył od Merkurego, uśmiechając się sztucznie i zerkając na zegar.
- Dość późno już, będę spadał...
- Dopiero po dwudziestej trzeciej! - Przerwał mu Merkury, zdziwiony. - Nigdy nie wychodziłeś przed północą...
- Poprostu... Jestem już dość... Zmęczony - wymyślił na żywo i wymusił krótkie ziewnięcie - mało spałem poprzedniej nocy bo... Porostu. Zajęty byłem.
Pierwszy od Słońca wzruszył ramionami.
- No dobra - odparł, odwracając się w stronę Marsa. Krzyknął przez bark - do zobaczenia!
- Cześć - odparł gazowy, wciąż wymuszając uśmiech, po czym wyparował z ikonicznego baru.
Gdy znalazł się za drzwiami, zaczął biec. Chciał znaleźć się jak najdalej od tego przeklętego miejsca. Wyrzuty sumienia tego, co robił, uderzyły go z taką siłą, jakby miały zaraz zmieść z powierzchni. Właśnie próbował flirtować z planetą, która jest jego dobrym przyjacielem, jest już od dawna w jednym związku, a dodatkowo wszystko tylko po to, by trochę podnieść się na duchu i rozerwać.
Saturn poczuł ucisk w piersi od długiego biegu i w końcu zatrzymał się; przypadkowo znalazł się w parku. Podszedł powoli do pierwszego lepszego drzewa i oparł się o nie, ciężko oddychając. Obok niego był brzeg jeziora. Gdy spojrzał w nie, na tle ciemnego nieba ujrzał swoje odbicie i skrzywił się; brzydził się sobą do takiego stopnia, że ciężko mu było na siebie patrzeć. Potrząsnął szybko głową, by odgonić atakujące go myśli, po czym energicznym tempem, pomimo zmęczenia, udał się w kierunku swojej orbity.
-----------------
974 słowa
Witajcie moje gwiazdeczki!! Ten tom będzie trochę inny od poprzedniego - jak już widzicie, ma dwóch bohaterów, w tym jednego, za którym większość czytelników, lekko mówiąc, nie przepada. Mam nadzieję, że perspektywa Saturna, który nie jest taki, jaki się wydawał, wam się spodoba ^^
Zastanawiam się również nad pisaniem drugiej książki, nie o Układzie Słonecznym. Chciałam was zapytać, czy chcielibyście jakąś osobną serię? Piszę tu, bo wiem, że większość osób nie czyta tablicy xD. Dajcie mi znać w komentarzach.
Miłego dnia/nocy!!
CZYTASZ
Zniszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM II]
RomansaOd próby zabójstwa na Neptunie minęły już dwa lata, a on zdołał już dojść do siebie i zacząć nowe, normalne życie. Wszystko wydaje się być w porządku, do czasu, aż jedna z planet stara się odzyskać swoje dawne życie i naprawić błędy, przez co nieste...