— Witaj! — Wykrzyknął Neptun, otwierając drzwi i rozkładając ręce.
— No siema — odpowiedział Jowisz, wchodząc do środka i przytulając mniejszego gazowego. — No to co oglądamy?
Ósmy od Słońca zamknął drzwi, po czym pobiegł od razu na kanapę rozkładając się na niej wygodnie.
— Obojętnie — stwierdził, po czym dodał, rozbawiony — dziś się nie kłócimy, bo skończy się jak ostatnio.
Jowisz prychnął, również nieco rozbawiony i dołączył do niego na kanapie, chwytając po drodze za pilota. Szybko odpalił Netflixa i zaczął przeglądać stronę główną. Po jakimś czasie zrezygnował z tego i wyłączył Netflixa, włączając normalne programy telewizyjne. Gdy tak przełączał, w telewizji wyskoczyła reklama schroniska dla psów.
— Czekaj — zatrzymał go Neptun, kładąc rękę na pilocie. — Lubię oglądać pieski.
Jowisz zaśmiał się.
— Może chcesz jednego? — Zapytał w żarcie, na co Neptun otworzył szeroko oczy, z błyskiem.
— Tak, błagam! — Pisnął, podekscytowany. — Ja chcę yorka, błagam, kup mi yorka! Zawsze jednego chciałem, są takie malutkie i słodziutkie, błagam!
Gazowy olbrzym zamrugał, zdziwiony jego reakcją.
— Chyba poważnie nie mówisz — prychnął cicho. — Ty i pies? Jakoś sobie tego nie wyobrażam...
— To sam pójdę sobie kupić — uparł się Neptun, sięgnął po swoje różowe okulary przeciwsłoneczne i złapał klucze od domu. Spojrzał błagalnie na chłopaka. — No proszę. Przecież ja cię tak kocham i taki super jesteś...
— Dobra, nie słódź już, manipulatorku ty mały — przerwał mu Jowisz, wstając z kanapy i wyłączając telewizor.
Gdy już wyszli, Neptun całą drogę nawijał o psach. Między innymi o tym, że od małego chciał jakiegoś, ale nigdy nie miał, że kocha psy i takie tam.
Słońce świeciło dziś dość mocno, więc nasunął okulary na oczy. Gdyby ich nie miał, to chyba by nie przeżył. Jedną z jego zasad było to, że w zimę nigdy nie rozstawał się z swoim czerwonym szalikiem, którego stan był coraz gorszy, a w lato z różowymi okularami w kształcie gwiazdek.
Kiedy doszli do schroniska, ósmy od Słońca podskoczył wesoło, jak pięcioletnie dziecko. Gdy wszedł do środka, skłonił się miło w recepcji.
— Dzień dobry! — Powiedział wesoło, oglądając się na Jowisza, który również się przywitał.
— Dzień dobry — odpowiedziała jakaś planeta karłowata, której Neptun imienia nie znał. — W jakiej sprawie państwo dziś nas odwiedzili?
Głupie pytanie – stwierdził w myślach ostatni od Słońca.
— Szukamy psa — dodał, już na głos. — Najlepiej yorka...
— Mamy akurat szczenięta tej rasy, zapraszam serdecznie — przerwała mu planeta karłowata, wstając z miejsca i idąc w inną część budynku.
Neptun w podskokach pomknął za nią. Już tak bardzo nie mógł się doczekać swojego przyszłego psa, że miał wrażenie, że zaraz wybuchnie z ekscytacji. Nagle jego wzrok przykuł dość sporawy pies, siedzący w klatce sam. Wszystkie inne wokół próbowały zwrócić na siebie uwagę; zaczęły szczekać i skakać w kojcach, ale ten jeden poprostu patrzył, jakby już zrezygnował. Ósmy od Słońca podszedł do niego.
— To jest Bruno — przedstawiła czworonoga pracowniczka schroniska. — Siedzi u nas już dość długo, ma dziewięć lat.
— Wygląda, jakby stracił nadzieję, że ktoś go jeszcze weźmie — zauważył Neptun, nachylając się do poziomu zwierzęcia. Nagle go olśniło. — Cześć, Bruno. Od dzisiaj masz nowy domek! Cieszysz się?
Jowisz również schylił się i popatrzył na Neptuna.
— Jesteś pewien? — Zapytał, dość poważnie. — To dość duży pies, będzie z nim więcej roboty niż z małym yorkiem...
— Spójrz na biedaka! — Przerwał mu zbulwersowany mniejszy gazowy. — Ten piękny, biały kudłacz się już załamał! Czas go ratować! Otwiera mi pani tą klatkę!
Planeta karłowata zachichotała, jakby bawił ją entuzjazm większego ciała niebieskiego. Otworzyła klatkę.
— Teraz trzeba jedynie podpisać dokumenty — powiedziała, idąc z powrotem do recepcji. Wróciła stamtąd ze smyczą w ręce, którą podpięła do starej obroży psa, po czym wręczyła ją Neptunowi. — Zapraszam za mną.
Gdy Neptun się wyprostował i zrobił pierwszy krok, biały lablador wstał, zamerdał lekko ogonem i poszedł za nim. Ósmy od Słońca miał wrażenie, że zaraz wybuchnie z radości. Szybko podpisał dokumenty i ruszył wesołym krokiem w kierunku swojej orbity, prawie zapominając o Jowiszu, idącym obok.
— Weź tak nie biegnij! — Wydyszał Jowisz, dosłownie go goniąc. — Dawno nie widziałem, żebyś tak się cieszył.
— Z takiego słodziaka nie da się nie cieszyć — stwierdził Neptun, głaszcząc Bruna po głowie. — Pójdziesz ze mną do zoologicznego, kupić mu potrzebne rzeczy?
— Pewnie — odpowiedział Jowisz, bez zastanowienia i skierowali się sklepu.
------
677 słów
Przepraszam, że trochę krótsze, ale żeby fabuła dobrze się rozłożyła na inne rozdziały, nie mogłam więcej napisać😔
CZYTASZ
Zniszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM II]
RomanceOd próby zabójstwa na Neptunie minęły już dwa lata, a on zdołał już dojść do siebie i zacząć nowe, normalne życie. Wszystko wydaje się być w porządku, do czasu, aż jedna z planet stara się odzyskać swoje dawne życie i naprawić błędy, przez co nieste...