Rozdział 10: Powrót dawnych lęków

39 5 6
                                    

Neptun siedział na kocu piknikowym na plaży. Miał na sobie oczywiście swoje ukochane, różowe okulary w kształcie gwiazdek. Mieli się tutaj spotkać całą grupką o piętnastej, lecz przyszli wszyscy, prócz Jowisza. Aktualnie ósmy od Słońca został chwilowo sam, gdyż Wenus i Ziemia poszli do wody, a jemu ten pomysł zbytnio się nie podobał; od zawsze nie przepadał za wodą, morzem, jeziorem i tego typu atrakcjami.

Westchnął cicho, po czym podniósł się do siadu i chwycił za telefon. Szybko wybrał numer gazowego olbrzyma. Minęło parę sygnałów, lecz piąty od Słońca nie odebrał.

Po paru minutach, zmuszony samotnością, Neptun w końcu zdecydował się wstać. Powolnym i leniwym krokiem podszedł do brzegu. Zauważył po chwili dwie planety skaliste, które pływały gdzieś, gdzie na pewno nie miały gruntu. Wzdrygnął się nieco na myśl, jak musi być tam głęboko.

Jakby ich teraz jakaś większa fala przykryła... - Pomyślał.

Szybko pokręcił głową, by pozbyć się zbędnych myśli i wszedł do wody. Zatrzymał się, gdy woda dosięgała mu do połowy. Pomachał do Ziemii i Wenus, a gdy oni go zauważyli, podeszli do niego bliżej, wiedząc, że głębiej raczej nie wejdzie.

- Na pewno nie wiecie, dlaczego Jowisz się tak spóźnia? Nawet telefonu nie odbiera, martwię się... — powiedział zaniepokojony, wpatrując się w falującą wokół nich wodę. — To do niego niepodobne... Myślicie, że coś mogło się stać?

Wenus pokręciła powoli głową i położyła dłoń na barku ostatniego gazowego.

— Spokojnie, na pewno wszystko jest okej. — Uspokajała, delikatnym jak na nią tonem — przecież wszyscy wiemy, że ostatnio jest dość mocno zaoracowany przez tą całą trasę koncertową... Na pewno przyjdzie, a jak nie, to z pewnością da nam niedługo znać.

— Oby — odparł cicho Neptun i zatrząsł się lekko, gdy chłodny wiatr uderzył w jego plecy. — Wychodzicie już ze mną? Nie chce mi się tam siedzieć samemu...

— Pewnie, już idziemy! — Przerwał mu Ziemia, ruszając się z miejsca.

— Ale jeśli chcecie jeszcze...

— Neptuś, nie musimy — przerwała mu pewnie druga od Słońca i pognała za swoim chłopakiem.

Neptun westchnął cicho. Wiedział, że to było głównie z litości i ze względu na jego przeszłość. Niby wszystkie te rzeczy, jak samookaleczanie, myśli samobójcze i cała reszta, już dawno wyszły mu z głowy, co zawdzięczał głównie Jowiszowi, który zmusił go do pójścia na terapię i wciąż wspierał, ale też reszcie przyjaciół. Może już nie były to jego problemy, ale widział, że planety wciąż nie ufają mu w tej kwestii, często wytwarzając problemy, których tak naprawdę nie ma, albo poświęcając się ciągle dla niego. Wiedział, że to wszystko przez to, że się poprostu o niego martwili i chcieli się troszczyć, jednak coraz bardziej go to irytowało.

Gazowy wyszedł z wody, wytarł się szybko ręcznikiem i nim owinięty, usiadł na kocy. Wzdrygnął się, gdy pare kropelek wody spadło na jego twarz.

— Ej! — Podniósł lekko głos na Ziemię, który zaczął trzepać się energicznie na boki jak pies. — Już mój Bruno ma w sobie więcej kultury.

Wenus zaśmiała się cicho, gdy zobaczyła, jak Neptun wywraca oczami.

— Zgadzam się, pies zachowuje się lepiej od ciebie — stwierdziła, siadając obok Neptuna.

Ziemia, uśmiechnięty szedoko jak zawsze, szybko dołączył do nich na kocu, siadając tak, że ostatni od Słońca znalazł się na środku ich trójki. Trzeci od Słońca wyciągnął ręce, by sięgnąć do małej, przenośnej lodówki, z której wyjął... Wiadomo po nim, co.

— Nie dość, że pies, to jeszcze alkocholik — stwierdził sucho gazowy, z miną bez wyrazu; mimo tego, co się działo, męczyła go sytuacja z Jowiszem.

Na te słowa Wenus głośno ryknęła śmiechem.

— Niezłe! — Stwierdziła, wciąż głośno się śmiejąc.

Skaliści zaczęli o czymś rozmawiać, lecz Neptuna zbytnio to nje interesowało. Jego uwagę przykuł okrągły, duży kształt, idący powolnym krokiem w ich stronę. Gdy Jowisz ich zobaczył, uśmiechnął się szeroko i pomachał wesoło. Jego partner momentalnie zerwał się z miejsca, by móc do niego podejść, zdecydowanie energiczniej, niż on.

— Hej, Nep...

— Ja pierdole, Jowisz, kurwa nawet nie wiesz, ile żeś mi strachu napędził! — Neptun nawet nie dał mu dojść do słowa. Dodatkowo, nie krył złości w swoim głosie i posturze. — Tak bardzo się martwiłem! Najpierw spóźniasz się o trzy godziny, potem nie odbierasz telefonów, a nagle, dosłownie z dupy, pojawiasz się, jakby nigdy nic i wesoło się szczerzysz? Kurwa...

— Hej, hej, hej! — Przerwał mu gazowy olbrzym, łapiąc go za ramiona i delikatnie potrząsając. Jego głos był spokojny, lecz poważny. — Spokojnie, Neptun, oddychaj... Przecież wiesz, że mam teraz dużo pracy, ale zobacz! Udało mi się przyjść i...

— Przecież wiem, przecież wiem, ale nigdy nie wiadomo! — Neptun znowu przerwał. — Mogło stać się wszystko... Wszystko! Na przykład mogło potrącić cię auto, ktoś napaść, okraść i pobić albo... No wiesz, wszystko!

Jowisz westchnął krótko i zamknął na chwilę oczy.

— Ta, jeszcze sobie powzdychaj — mruknął cicho i oschle ostatni od Słońca.

— Neptun, mógłbyś się trochę uspokoić? — Zapytał w końcu. — Nie lubię rozmawiać z tobą pod wpływem emocji. Z resztą, wiem, że często wtedy żałujesz tego, co powiedziałeś, więc proszę, oddychaj...

— Sam se kurwa oddychaj — przerwał mu znowu mniejszy gazowy, po czym odwrócił się na pięcie i podszedł do koca, na którym siedzieli, cały czas przyglądając się tej sytuacji, Wenus i Ziemia. Neptun zlapał swój ręcznik w rękę, po czym skierował swe słowa do skalistej dwójki — będę już spadał, trochę się zasiedziałem, a w domku czeka na mnie moja kochana psina. — Po tych słowach przeszedł obok Jowisza, nawet na niego nie patrząc, po czym prosto z plaży skierował się w stronę swojej orbity.

---------
879 słów

ale dymy nmgnmg
planetki, naprawdę, przepraszam, że tak niesystematycznie z rozdziałami, ale w wakacje naprawdę ciężko mi znaleźć motywację 😭😭 wiem, że ciągle obiecuję, ale postaram się wrzucać coś częściej!!
ps. mialo dzis nie byc rozdzialu, bo nie moglam nic napisac, ale z dupy, na wieczor, mnie wena zlapala lol

Zniszczę dla ciebie Układ Słoneczny [TOM II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz