— Mina, jak coś, to ja wracam do domu — powiedziałem do słuchawki, patrząc przez okno rozpędzonego samochodu.
Wiatr rozwiewał mi włosy, które latały we wszystkie strony. Późno-wrześniowe powietrze było chłodne, ale w tamtym momencie właśnie takiego potrzebowałem. W klubie było duszno i gorąco, a teraz w końcu mogłem odetchnąć.
— Co? Czekaj na mnie przed wejściem, to pójdę z tobą — powiedziała różowowłosa z telefonu.
— Ja już jestem w połowie drogi — skłamałem.
Dopiero co wyjechaliśmy, ale podróż samochodem minie nam szybko. Miałem nadzieję, że Kat mnie nie uprowadzi, ale z każdym dniem spędzonym z tym szaleńcem martwiłem się o to coraz mniej, chociaż chyba właśnie powinienem martwić się coraz bardziej.
— Czemu wyszedłeś? Czemu nic nie powiedziałeś? Masz włączoną lokalizację? — Pytała Mina ze słyszalną troską w głosie. — Przecież wiesz, że to niebezpieczne...
— Wiem, przepraszam. Było mi duszno i nie chciałem już tam dzisiaj siedzieć, a wiedziałem, że gdybym ci powiedział, to wrócilibyśmy całą ekipą, a nie chciałem psuć wam imprezy. Tak, mam włączoną lokalizację — odparłem, zerkając na blondyna, który jednym uchem przysłuchiwał się całej rozmowie, ale pewnie nie słyszał dziewczyny.
On też miał otwarte okno. Jedną ręką się na nim podparł, a drugą trzymał kierownicę. W skupieniu patrzył na drogę, chociaż samochodów nie było jakoś dużo, biorąc pod uwagę to, że dochodziła już dwudziesta trzecia. Jedno oko miał podbite, a wokoło skóra zaczynała zmieniać barwę na fioletową. Z łuku brwiowego spływała mu krew, chociaż już powoli zasychała. Knykcie zaczynały mu czerwienieć, a w niektórych miejscach utworzyły się rany. Na ciele pewnie miał jeszcze trochę siniaków, lecz zakrywały je ubrania. Jego biała koszula już nie pozostawiała biała, przez czerwone plamki w niektórych miejscach. Nawet w wydaniu pobitego świra musiałem przyznać, że wyglądał przystojnie.
Zjeb.
— Izu, słuchasz mnie? — Zapytała Mina.
— Hm? Tak, tak, słucham — odparłem, chociaż kompletnie przed chwilą nie słyszałem tego, co mówi do mnie przyjaciółka.
— Mówię, żebyś pod żadnym pozorem nie wyłączał lokalizacji. Jakby coś się działo dzwoń do mnie lub do chłopaków. Wszyscy jesteśmy pod telefonem. Daj znać jak wrócisz do domu, okej?
— Okej. Bawcie się dobrze.
— Dzięki, uważaj na siebie. Buziaki! — Beta cmoknęła do telefonu.
— Buziaki! — Odparłem, po czym się rozłączyłem.
Odłożyłem telefon na kolana i wystawiłem głowę przez otwarte okno. Wyciągnąłem jedną rękę, czując zimne powietrze, przyjemnie chłodzące moją skórę. Wiatr rozwiewał mi włosy, które latały we wszystkie strony, momentami nawet wpadając do oczu.
— Nie lubisz imprez? — Spytał niespodziewanie Katsuki, nie spuszczając wzroku z drogi.
— Lubię. Tylko to po prostu nie jest mój żywioł. Ale od czasu do czasu lubię.
Bakugou mruknął coś niezrozumiałego.
— Nienawidzisz Todorokiego? — Tym razem to ja zadałem niespodziewane pytanie.
— Oczywiście, że tak — prychnął. — Jeszcze tego nie zauważyłeś?
— Zauważyłem.
Do końca drogi jechaliśmy w ciszy.
CZYTASZ
⭒ʟᴇᴛ ʜɪᴍ ɢᴏ⭒bakudeku
Teen FictionPrzez wymianę, dzięki której Izuku chciał zdobyć przepustkę do lepszego życia, dostaje również relację, która uwalnia z niego długo skrywaną buntowniczość, cięty język i dosyć wyrazisty temperament. Midoryia z każdym dniem odkrywa w sobie coś, o czy...