⭒13⭒

291 37 16
                                    

— Mina, jak coś, to ja wracam do domu — powiedziałem do słuchawki, patrząc przez okno rozpędzonego samochodu.

Wiatr rozwiewał mi włosy, które latały we wszystkie strony. Późno-wrześniowe powietrze było chłodne, ale w tamtym momencie właśnie takiego potrzebowałem. W klubie było duszno i gorąco, a teraz w końcu mogłem odetchnąć. 

Co? Czekaj na mnie przed wejściem, to pójdę z tobą — powiedziała różowowłosa z telefonu.

— Ja już jestem w połowie drogi — skłamałem.

Dopiero co wyjechaliśmy, ale podróż samochodem minie nam szybko. Miałem nadzieję, że Kat mnie nie uprowadzi, ale z każdym dniem spędzonym z tym szaleńcem martwiłem się o to coraz mniej, chociaż chyba właśnie powinienem martwić się coraz bardziej. 

Czemu wyszedłeś? Czemu nic nie powiedziałeś? Masz włączoną lokalizację? — Pytała Mina ze słyszalną troską w głosie. — Przecież wiesz, że to niebezpieczne...

— Wiem, przepraszam. Było mi duszno i nie chciałem już tam dzisiaj siedzieć, a wiedziałem, że gdybym ci powiedział, to wrócilibyśmy całą ekipą, a nie chciałem psuć wam imprezy. Tak, mam włączoną lokalizację — odparłem, zerkając na blondyna, który jednym uchem przysłuchiwał się całej rozmowie, ale pewnie nie słyszał dziewczyny.

On też miał otwarte okno. Jedną ręką się na nim podparł, a drugą trzymał kierownicę. W skupieniu patrzył na drogę, chociaż samochodów nie było jakoś dużo, biorąc pod uwagę to, że dochodziła już dwudziesta trzecia. Jedno oko miał podbite, a wokoło skóra zaczynała zmieniać barwę na fioletową. Z łuku brwiowego spływała mu krew, chociaż już powoli zasychała. Knykcie zaczynały mu czerwienieć, a w niektórych miejscach utworzyły się rany. Na ciele pewnie miał jeszcze trochę siniaków, lecz zakrywały je ubrania. Jego biała koszula już nie pozostawiała biała, przez czerwone plamki w niektórych miejscach. Nawet w wydaniu pobitego świra musiałem przyznać, że wyglądał przystojnie.

Zjeb.

Izu, słuchasz mnie? — Zapytała Mina.

— Hm? Tak, tak, słucham — odparłem, chociaż kompletnie przed chwilą nie słyszałem tego, co mówi do mnie przyjaciółka.

Mówię, żebyś pod żadnym pozorem nie wyłączał lokalizacji. Jakby coś się działo dzwoń do mnie lub do chłopaków. Wszyscy jesteśmy pod telefonem. Daj znać jak wrócisz do domu, okej?

— Okej. Bawcie się dobrze.

Dzięki, uważaj na siebie. Buziaki! — Beta cmoknęła do telefonu.

— Buziaki! — Odparłem, po czym się rozłączyłem. 

Odłożyłem telefon na kolana i wystawiłem głowę przez otwarte okno. Wyciągnąłem jedną rękę, czując zimne powietrze, przyjemnie chłodzące moją skórę. Wiatr rozwiewał mi włosy, które latały we wszystkie strony, momentami nawet wpadając do oczu.

— Nie lubisz imprez? — Spytał niespodziewanie Katsuki, nie spuszczając wzroku z drogi.

— Lubię. Tylko to po prostu nie jest mój żywioł. Ale od czasu do czasu lubię.

Bakugou mruknął coś niezrozumiałego.

— Nienawidzisz Todorokiego? — Tym razem to ja zadałem niespodziewane pytanie.

— Oczywiście, że tak — prychnął. — Jeszcze tego nie zauważyłeś?

— Zauważyłem.

Do końca drogi jechaliśmy w ciszy. 

⭒ʟᴇᴛ ʜɪᴍ ɢᴏ⭒bakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz