♤♡◇♧
MK leżał rozciągnięty w swoim łóżku, w ciszy, słuchając otoczenia. Dom rodziny Dimon Bull (nmw czy dobrze napisałem🥲) pomimo swojego oromu, wielkich pomieszczeń, a co za tym idzie, dobrego echa, był teraz zupełnie głuchy, jakoby pozbawiony życia.Gdyby nie ta przygniatająca drętwota, MK zapewne nigdy nie znalazłby się tam gdzie jest, gdyż jak miałby w domu gwarnym, usłyszeć cichy szloch, jakby dziecka, dobiegający z pokoju na jego drugim końcu?
Ruszył w tym kierunku, przecież i tak nie mógł spać, więc co zaszkodzi jeśli sprawdzi? Z tego co mówił Monkay King, Państwo Dimon Bull nie
posiadali więcej dzieci
jak swojego umiłowanego jedynaka ale
nie musiał wiedzieć...
właściwie to nawet nie była jego sprawa.W każdym razie, jeśli już usłyszał, lepiej uspokoić malucha niezależnie od kogo i z kąd się wziął.
Gdy dochodził do drzwi zza których rozbrzmiewał jedyny dźwięk w całej tej fortecy,
poczuł ochotę by zawrócić i kontynuować liczenie sufitowych ornamentów w pokoju dla gości. Gdyby bowiem, teraz
wszedł i uciszył dziecko, znów utnołby w martwym bezduchu swojego łóżka.Wiedział jednak, iż to z goła niewłaściwe, więc, możliwie jak najbardziej się ociągając, nacisnoł klamkę dużych, mosiężnych drzwi.
Zaskrzypiały one głośno, lecz nawet to nie sprawiło, iż Red Son, zwinięty w kłębek, na środku łóżka, poruszyłby się nawet o centymetr.
Wręcz przeciwnie, siedział drętwo - wstrząsany tylko delikatnim łkaniem we własne ramiona.
W porównaniu do tego jaki być potrafił, dziś wyglądał wyjątkowo żałośnie, delikatnie, wrażliwie...
zupełnie nie jak osoba którą MK przywykł znać.Włosy zwyczajowo spięte w ciasny kucyk przyklepany żelem, teraz ukazywały cały swój majestat w postaci długich, złotawo-czerwonych, objętościowych loków zwięczonych lekkim brązem na końcówkach.
O dziwo ukazała się też w nich grzywka, całkiem
długa, wycieniowana.MK, wyjątkowo zaskoczony, wpatrywał się w osłupieniu w tę scenę kilka chwil, a przynajmniej do czasu gdy Red Son zauwarzył, iż w pokoju jest ktoś jeszcze.
Skierował na niego swój wzrok, próbując w ciemnościach odgadnąć z kim ma właściwie do czynienia lecz nie trwało to długo, zarówno dlatego iż jego loki momentalnie zaiskrzyły jak i również MK powoli zaczął mówić, nie chcąc go peszyć.
-Red Son... Czy wszystko ok?
-A wygląda jakby było?
Uzyskał odpowiedź lekceważącą, sugerującą lekkie poirytowanie takim pytaniem.
-Może inaczej... Co się...
-Nie twój w tym interes więc wynoś sie z tąd ty... Noodle boy.
Przerwał mu wstając, lecz głos załamał mu sie w połowie, zapewne ze zbyt wielkiego rozemocjonowania, tego wieczoru. Łzy ponownie spłynęły mu po policzkach a on sam niemalby się przewrócił gdyby ten, nie podstawił mu swojego ramienia, złapał go i lekko do siebie tuląc usiadł z nim na łóżku.
-Jeśli nie chcesz, nie mów...
Wyszeptał, raczej do siebie, lecz zdawało się, iż Red Son to usłyszał gdyż, jakby w podzięce, mocniej otulił jego talię, przyciskając swoją głowę do jego piersi i otulił kocem ich oboje.Usypiany lekkim czochraniem włosów szybko usnoł, jeszcze na wpół sennie szepcząc jakąś frazę na okrągło, lecz MK nie miał czasu się w nią wsłuchiwać gdyż sam, po męczącym dniu, po chwili odpłynoł.
♤♡◇♧
Witam w mojej kolejnej książce. Mam nadzieję, że się podoba bo tę przynajmniej mam plan wgl skończyć. Ten rozdział pisałem wcześniej na jakimś pamiętniku bo nie miałem internetu i nwm jak to wyszło estetycznie ale mam nadzieję, że dobrze.
Piszcie pomysły na książki, rozdziały i o jakich shipach jeszcze napisać romanse bo odziwo, bardzo polubiłem pisanie tego typu fanfików.
Wiem że rozdziały są trochę krótkie ale tak jest mi poprostu wygodniej :3
To tyle kochani, do zobaczenia w kolejnych rozdziałach i papatki<3
♤♡◇♧
CZYTASZ
Spicynoodles shipping//"Inna rzeczywistość"
Romance"[...]-Nie wiem. -Co? -Nie wiem co to. Nie wiem jak.. -Czyli wiesz! -Nie!.. Tak... -Więc co..? -Nie. Poprostu.. nie teraz. -To kiedy? -Kiedy zrozumiesz dlaczego nie..[...]" Podczas poszukiwań 1 części ognia Samathi (3 albo 2 sez bo nie pamiętam), bo...