Balkon

6 0 0
                                    

Każdy, kto mnie odwiedzał, pozostał w samym sercu domu, na balkonie pokrytym kwiecistymi krzewami. Nawet jak ludzie przychodzili i odchodzili, nadal mogłam ich spotkać w swoich myślach i z nimi porozmawiać, wpatrując się swoją świadomością w ogród. Mijały pory roku, a ja nadal nie chciałam nigdzie wychodzić. Jedynym miejscem poza wąskiej zagrodzeniem przestrzeni było widoczne niebo zza zdobnych krat. Przez ostatnie lata swojego życia wychodziłam, tylko do sklepu i do biblioteki. Całe moje funkcjonowanie kierowało się na zimnych, turkusowo niebieskich kafelkach. Latem spałam na balkonie, a w zimę, ubrana w kurtkę rozłożyłam namiot, który był moim schronieniem. Rośliny, które kiedyś były pilnie strzyżone, stały się wolne. Jedyną rzeczą, która mogła wymazać mój brud, był deszcz. Nigdy wcześniej nie byłam tak połączona ze wszechświatem. Drzewa szeptały mi słowa nadziei. W ostatnich dniach w ogóle przestałam wychodzić na ziemie. Po co? Skoro mogę być połączona z gwiazdami i słońcem w bezpiecznym miejscu? Słyszałam doskonale dźwięki rozmów sąsiadów, tym się karmiłam. Czasami ktoś tylko na mnie spoglądał, oni nie rozumieją.

Kiedy zaczęłam żyć na balkonie, naprawdę poczułam się ważna i kochana. Każda chwila jest inna w doświadczeniu. Mogłam przymrużyć oczy i widzieć prawdę mówioną przez istoty nadludzkie o śmierci. Przy osiągnięciu stabilnego uczucia szczęścia i harmonii, nie jest potrzebne pożywienie i picie. Słyszę śmiechy dochodzące z dołu. Zauważyłam ciemną, a jednocześnie jasną postać. Codziennie w środku nocy kiedy się wybudzam, bym mogła podziwiać lśnienie gwiazd, mi się przygląda. Pewnego razu, nawet mi powiedziała coś dające mi do myślenia.

-- Wiesz? Istnieje sposób na to byś była, czymś nadludzkim poza czasem i przestrzenią. Musisz zostać pochłonięte przeze mnie, a ja zrobię z ciebie piękną rzecz. Zostaniesz tutaj na zawsze. Zapamiętaj, idziesz w dobrą stronę.

-- Zaraz, co masz na myśli? Czy nie jestem już dostateczną całością otoczenia? Jestem już wolna od ludzkich cierpień.

-- Jesteś nadal zamknięta w ciele, ale to minie.

Każdego dnia bezruchu nieruchomo patrzyłam w jeden punkt. Nawet nie pamiętam kiedy wszystko zaczęło się rozmazywać z moich oczu. Zieleń kiedyś dająca mi ukojenie, stała się częścią mnie. Moje ciało od miesięcy się rozkłada, będąc pożywieniem dla robaków. Jednak to już nie jestem ja. Ja stałam się czymś wyższym. Jestem w każdej roślince pozostałej na tarasie. Jestem ożywioną materią przez swoją świadomość. Dopiero zdałam sobie sprawę, że ta postać, która dała mi wsparcie, była moją matką. Kiedyś kiedy zamykała mnie na całe dnie do pokoju, myślałam, że o mnie zapomniała. Ona chciała mnie nauczyć ważnej lekcji życiowej, sens jest tylko i wyłącznie zawarty w nas samych. Dlatego bardzo dawno temu skoczyła z tego balkonu.

Nawet nie pamiętam, ile lat minęło, dla mnie cały czas jest teraźniejszość. Widzę, że jacyś ludzie się do mnie zbliżają i chcą wyburzyć ten dom. Z każdym drganiem czułam się jakby ktoś, wyrywał moje organy żywcem. Kiedy same okruchy ze mnie zostały, poczułam namacalność świata. To było tak inne uczucie od tego, co odczuwałam na co dzień. Kim teraz jestem? Czy przez porzucenie ciężkich emocji stałam się nieżywym przedmiotem? Moja dusza tuła się po świecie po dziś dzień. Może to już pora, aby stać się aktywnym uczestnikiem w swoim życiu? Co się jednak stało, z moimi już dawno utraconymi przyjaciółmi? Skoro wcześniej byli na balkonie, a teraz go już nie ma?
Czym ja teraz jestem? Nikt mnie nie słyszy i nie widzi. Mogę jedynie wchodzić do domów obcych ludzi i pisać na kartce różne słowa. Pewnego razu napisałam, nie chce być już więcej nieżywym przedmiotem, bo ja wciąż istnieje. Ktoś odpowiedział mi, idź do światła jak ćma i rozpuść swoje ego, nie tkwiąc w nim po śmierci, zobaczysz prawdziwy świat, z dala od perspektywy żyjącej osoby. To była pierwsza osoba, która zwróciła na mnie uwagę. Gdybym mogła stać się nią. Odrodzić się jako istota, która aktywnie działa w swoim życiu. Dbając, chociażby o ogród, widziałam, jak jest zadbany. Trawa została wygładzona, a kolory kwiatów tworzą symbole. W stawie pływają rybki. Jest tu tyle przestrzeni do odwiedzania codziennie. Ten świat jest zdecydowanie za duży, by tkwić w jednym miejscu na wieczność. Może miejsce, które uważałam za dom, było tak naprawdę tylko moim poczuciem bezpieczeństwa. Nie poznałam prawdziwej siebie, przez tyle czasu. Byłam uwięziona w swoich oczach, a trzeba poza nie wyjrzeć.

To jest już pora na moje odejście.

Utrzymać się na powierzchniWhere stories live. Discover now