Symbole

3 0 0
                                    

Te same przecinające się między sobą symbole, mnie nawiedzają od niepamiętnych czasów. Nie ma dnia, aby się nie pojawiły w losowych rzeczach. Straciłem rachubę czy to jest w fizycznym świecie, a może tylko w mojej głowie? Kiedy patrzę na mijających mnie ludzi, ich ciała układają się tak samo w stosunku do siebie, zostaliśmy stworzeni na swoje własne podobieństwo. Kiedy jednak patrzę na rzeczy, nie widzę, jak to wszystko jest ze sobą połączone. Wszystko tworzy swój własny wszechświat. Jedna rzecz nie jest wcale odłączona od innych, ale swoją innością w złączeniu przypomina mi zestaw różnych kształtów składających się na rzecz. Jednocześnie każdy mały szczegół się ze sobą nie łączy, bo tworzy integralną całość. Ornamenty na kubku nie są wcale nim, chociaż się na naczynie składa.

Zresztą nie chcemy patrzeć na rzecz, tylko i wyłącznie pod kątem użytku, ale i estetyki.

Niektórzy, patrząc na godziny, nie widzą jedynie przemijania czasu. Widzą znaki, które mają swoje unikalne znaczenia. Czasami człowiek się w tym gubi i nie wie, co rzeczywiście jest prawdą, a co iluzją.

Czy naprawdę, żyjąc w swoich głowach zamyśleni, przestajemy zwracać uwagę na świat wokół nas? Nie da się zatrzymać podświadomych impulsów reagowania na bodźce. Nawet jak chcesz zapomnieć o tym co się dzieje wokół, to nie możesz. Może oprócz tego, że z zewnątrz rzeczywistość pochłania naszą uwagę do wewnątrz, to nasze wnętrze kieruje się ku światu, pokazując nam różne rzeczy w fizycznym świecie. Chyba że to tylko takie wrażenie, a nasze myślenie każe nam widzieć niepowiązane zbiegi okoliczności.

Idąc w różne miejsca, widzę tę samą twarz. Nie ważne ile ludzi bym nie minął, to nie przechodzi. Z każdym dniem się to nasila. Zastanawiałem się nawet czy te rysy o odpowiedniej konfiguracji nie są jakoś połączone ze mną? Może to tak naprawdę moja własna twarz w odbiciach innych ludzi. Nie ważne, zawsze sobie to jakoś racjonalnie tłumaczyłem, do czasu. Kiedy znalazłem na przystanku autobusowym stary album z czarno białymi fotografiami. Byli tam ludzie, ale nie potrafiłem odróżnić żadnej różnicy między ich twarzami. Jakby zostały nożyczkami wyrwane spod czaszki. Wiatr nieprzyjemnie wiał po karku. Upuściłem go, musiałem odejść jak najdalej. Kiedy dotarłem na pomost, z góry na tafli wody ujrzałem swoją twarz jako jedną z wielu ludzi na tym świecie. Twarz rozmazywała się, a moje łzy leciały coraz bardziej w dół. Zmagałem się z niezliczoną ilością myśli, że jestem bezwartościowy.

-- Nie masz żadnej wartości. Przecież widzisz, jak wiele ludzi jest na tym świecie. Może jakbyś jeszcze był kimś innym, to może nie byłoby tak źle z tobą. Widzisz tych ludzi idących jakby nigdy nic, pomimo twoich łez? Nie masz żadnego znaczenia, co odczuwasz. Na dodatek patrzą się na ciebie z pogardą. – powiedział potwór bez twarzy we mnie.

-- Mogę się jakoś zmienić? Może namaluje swoją twarz na nowo, tworząc kogoś innego.

-- Próbuj – na twarzy zagościł bezzębny uśmiech.

-- Zaraz, czy ty to mówisz każdemu? Ile lat musi upłynąć, aby być wreszcie szczęśliwym i zadowolonym z siebie samego?

-- Masz rację, nieważne co będziesz prezentować innym, coś zawsze będzie z tobą nie tak. Coś, czego się nie da zmienić, bo się z tym urodziłeś.

-- W takim razie daj mi wreszcie spokój.

-- Mówisz serio? Przecież lubisz moją obecność. Wtedy jakkolwiek możesz ujrzeć swoją twarz jako kogoś obrzydliwego, ale zawsze kogoś. Nie chcesz czuć się pusto.

-- A jaka jest twoja twarz w odbiciu mojej? – Napotkała mnie miażdżąca pustka.

Od tamtego momentu staram się dostrzec swoją twarz we wszystkim, aby się upewnić czy ja to tak naprawdę ja, ale zaakceptowałem fakt, iż może mnie tak naprawdę nie być. A to wszystko byłaby tylko chwilowa ulga od bezcelowości życia. Ludzie będą mnie traktować przez estetykę, której nie potrafię pojąć. Twarze innych ludzi są w dalszym ciągu zagadką. Kto nadejdzie po kimś wcześniejszym, kogo już nie ma w moim życiu. Mimo to staram się dostrzec pozytywne cechy w ludziach. Nie ma znaczenia, jak bardzo będę wypierał się przez chwile innej wersji mnie, przez moje wcześniejsze doświadczenia przeczące nowemu przekonaniu. Z każdym dniem naprawdę mam nadzieje, że jestem kimś nowym, ale nie staram się za wszelką cenę zmienić. Zmiany powinny przychodzić naturalnie stopniowo. Stary ja będzie w każdym nowym doświadczeniu zagrożony wyginięciem. Ja też wkrótce umrę i muszę się z tym pogodzić.

Utrzymać się na powierzchniWhere stories live. Discover now