Słońce

2 0 0
                                    

        Pamiętam szum gwiazdek kołyszących mnie do snu jej oddechu. Może gdyby czas po prostu zatrzymał się na, choć odrobinę dłużej, nadal mogłabym ją zobaczyć przemykającą między ścianami mojego pokoju. Mam w swojej głowie wyraźnie wszystkie wspomnienia z jej udziałem, choć nie wiem do końca czy nawet istniała. Może gdyby jej ciało nie gniło parę metrów pod ziemią, nasza relacja wyglądałaby inaczej. Tak to nie mogę o niej mówić jako przyjaciółce, tylko że była jedną z gwiazd spadających na ziemię. Kiedy całymi dniami się nudziłam, bo na ulicy nie było nikogo w moim wieku, nocami mogłam mówić jej o wszystkim. Pamiętam ostatniego dnia, kiedy zabrano mnie do domu dziecka z powodu zaniedbania, wręczyła mi do ręki szklany koralik. Powiedziała, że dokądkolwiek bym nie poszła, dopóki będę miała go przy sobie, nie zapomnę o niej. Teraz z perspektywy czasu widzę, że moja mama, która całymi dniami siedziała w pokoju, przychodziła do mnie nocą jako ktoś inny. Bo za dnia była martwa. To jedna z moich teorii mówiąca o tym, kim była ta tajemnicza dziewczyna. Koralik mi się, tak czy siak, zgubił i nie wiem, dlaczego to pamiętam. Wkrótce dołączyła do nieskończonej ilości gwiazd. Mam taką nadzieję, iż obserwuję mnie z góry i nigdy mnie nie opuszcza. Od tamtej pory mam dziwny sentyment do koralików. Chciałabym jednak zerwać naszyjnik zbyt ciężki na moją szyję z ich udziałem, nawet jeśli gwiazdki świecą w ciemności pod powiekami. Mimo to już więcej nie potrzebowałam gwiazd do spełniania życzeń. Poznałam niezliczoną ilość kruchych koralików o różnym ukształtowaniu przez otoczenie. Część z nich dołączyła trwałe do słońc w moim sercu. Miałam jedno jedyne życzenie, które się nie spełniło. Chciałam, aby jeszcze raz któregoś razu przyszła w nocy. Pamiętam, jak kiedyś nie chciałam spać, by jej obecności nie przegapić. Moje oczy po którymś razie zamykały się od razu. Jednak wystarczyło tylko się skupić, by usłyszeć jej słowa unoszące się w nocy.

-- Jako osoba cię zawiodłam. Moje chęci bycia przy tobie przegrały z moim cierpieniem. - - księżyc za chmurami się odsłonił.

-- Wybaczam ci. Doceniam to, że jakkolwiek znajdywałaś w sobie siłę, by przychodzić do mnie. Nawet jeśli nie pamiętam tak naprawdę mojej mamy jako osoby, tylko widmo duszące mnie swoim ciężarem. Nie mogę tego już zmienić.

Za dużo wycierpiałam z tego powodu.

-- Masz nadal koralik, który ci dałam?

-- Nie mam tamtego, ale mam niezliczoną ilość innych, którymi się otaczam przez te wszystkie lata w nadziei, że zastąpi mi tamten. W dalszym ciągu o nim nie zapomniałam i nie mogę zapomnieć.

-- Nie potrzebujesz już go, zapomnij o mnie i żyj dalej, gdziekolwiek bym nie była.

-- Staram się mamo.

Na zajęciach z rzeźby ukształtowałam jej podobiznę w mojej głowie. Chociaż nie przypomina człowieka kształtem, wygrawerowałam jej twarz taką, jaką chciałabym, aby miała, na promiennym słońcu. Konstrukt jest otoczony niezliczoną ilością ran, które nie chcą się trwałe zagoić. Mimo to uśmiech przezwyciężył wszystko.

Utrzymać się na powierzchniWhere stories live. Discover now