Nie postradałem rozumu

5 0 0
                                    

Odczekaj kilka momentów dłużej i obserwuj, jak wszystko się rozpuszcza po kilku dniach. Obserwowanie jak niebo spowija mrok, za każdym razem przyprawia mnie o osłupienie. Innych ludzi nie ma już tak dużo na ulicy, nie ma kogo mordować w myślach. Jest ten ogłuszający niepokojem spokój, którego nie mogę przyswoić do swojej jaźni. Może byłbym spokojny gdyby nie to, że moje życie zaraz się skończy. Skąd to wiem? Coś za mną parę kroków dalej idzie, nieustannie próbuje wtapiać się w przedmioty. Ja się temu nie dam, ale jak długo to będzie trwać? Nie wiem sam, ile musiałbym się powstrzymywać. Ulice tego miasta dłużą się w nieskończoność. Z każdym kolejnym krokiem tracę swoje człowieczeństwo, na rzecz bycia bóstwem. Kiedy nikt cię nie widzi, nie ma kto podważyć tego, co uważasz. Może za bardzo przyswajam do głowy swoje myśli i biorę je zbyt dosłownie. Na ławkach kiedy nikt nie siedzi, mnożą się ludzie oddaleni od swojej rzeczywistości na rzecz bycia nad człowiekiem w obojętności.

Postanowiłem usiąść i się na chwilę zatrzymać. Zastanawiam się kiedy ten świat złożony z tego co nieznane da się poznać. Nagle słyszę swoje odbicie w szybie naprzeciwko mnie. To się już wtopiło.

-- Idź parę kroków dalej. Kiedy nikt cię nie zatrzyma, zauważ jak twoje nogi, zaprzestają ruchu. Będziesz nadal na tej ławce, dokądkolwiek nie pójdziesz. Przez codzienność nieważne co przeżyjesz, będziesz siedział na ławce w nieskończoność i się nic nie zmieni.

-- A jak się coś zmieni? Może codziennie się coś przekształca kiedy nikt nie patrzy. Może gołąb obsra ławkę.

-- Powodzenia w dalszym życiu. – stłukłem pięścią szybę.

Kiedy zdałem sobie sprawę, że ten sklep zawierał niezliczoną ilość akwarium z rybkami. Patrzyły na mnie. One wszystkie wiedzą. Jednak moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Wziąłem kawałek szkła i zamaszystym ruchem pobudziłem się bólem. Kiedy po chwili noc stała się dniem. A z moich kolan wypływała krew. Siedziałem gdzieś z dala od cywilizacji ludzkiej na zalesionym terenie. Obraz mi mignął przed oczami. Siedziałem na opustoszałej zgniłej ławce. Po niej pełzały mrówki, stłukłem je na miazgę pięścią, bo kto mnie osądzi? Skoro ja jestem już bogiem, to nie ma nikogo nade mną. Skoro urodziłem się jako człowiek o takiej sile, a nie innej i mogę zrobić pewne rzeczy, których ktoś bez rąk nie mógłby zrobić. Po czym ujrzałem na murku dziewczynę o niebieskich oczach, które musiały pochodzić z piekła. Bo były tak nierealistyczne ozdobione migoczącymi punkcikami.

Ona nie może się ruszyć, bo nie istnieje w naszym świecie. Jest jedynie iluzją, samą nieożywioną materią, dająca do mojego mózgu iluzje jej istnienia, ale i tak mnie wysłuchała i powiedziała mi.

-- Skoro masz nadludzką siłę, to zerwij wszystkie ławki z powierzchni ziemi. – wydawać by się mogło, jej oczy mrugnęły i zamieniły się w odbicie moich miejscem bytu.

Próbowałem wyrywać deski gołymi rękoma, ale udało mi się je jedynie porysować i zedrzeć z nich napisy obcych ludzi, którzy byli, albo już nie są żywi. To nie ważne, bo w moich oczach wszyscy są martwi. Bo nie potrafią się do mnie w tej chwili odezwać. Jednak nie zobaczyłem moich najprawdopodobniej poranionych rąk, bo zbyt byłem zajęty widzeniem, jak dzień z powrotem zamienia się w noc. Tak ciągle bez sensu i bez ładu i składu. Czy moje życie ma jakiś sens? Proszę ludzi o użyczenie mi pieniędzy. Oni na mnie patrzą, jakby nie widzieli we mnie człowieka.

Kiedy jednak błagam ich na kolanach, zazwyczaj mi dają. Zawsze komplementy na brzydkich ludzi działają. Kiedy jestem szczęśliwy w otępieniu, ten świat staje się kolejną iluzją, ale nie potrafię przestać. Myślę, że jak będę tak szedł, to spotkam kolejną ławkę. Może nawet na powierzchni spotkam jakiegoś człowieka, wtedy grzecznie poproszę, aby sobie poszedł.

To nie prawda, iż nie mam domu, ja jestem właścicielem wszystkich ławek na świecie. Nawet jak mnie na nich nie ma, to moja idea bycia bogiem jest wszędzie jednocześnie, poza czasem i konstruktem przestrzeni.

Kiedy czuje się naprawdę źle, to myślę, iż będzie lepiej, skoro mam w pamięci starego mnie kiedy tylko okazjonalnie siadałem w odosobnionych miejscach. Ja też mogę być kimś innym, jeszcze mam czas, ale skoro jestem poza czasem, to mam czas. Nie mogę się zdecydować, kim chciałbym być i jak wpływać na ludzi, więc wybrałem bycia w ich myślach. Kiedy ktoś ukradkiem mnie zobaczy, to poczuje się jakbym naprawdę był z tą osobą blisko i wtedy poproszę o pieniądze.

Czym innym są pieniądze jak nie decyzją co dalej zrobić ze swoim życiem? Ja nie mogę się zdecydować, dlatego wrzuciłem złotówkę do fontanny, z marzeniem, aby był w posiadaniu ich w większej ilości. Po chwili ją wyjąłem, bo za dużo ryzykuje, nie postradałem rozumu.

Utrzymać się na powierzchniWhere stories live. Discover now