Świadomość światła

4 0 0
                                    

Moje skrzydła zostały oderwane od kręgosłupa, ale o dziwo nie umarłam. Stałam się czymś zdecydowanie innym. Kiedy miałam niecałe 123 lata życia, pewien człowiek zabrał mi je, aby mieć na zawsze cząstkę mnie. Był moim przyjacielem, dawał mi jedzenie. Opowiadaliśmy sobie sekrety, dzieliliśmy się naszym postrzeganiem świata. Ożywaliśmy w nocy, byłam jego natchnieniem do poematów. Powiedział pewnego dnia, że może zrobić ze mnie człowieka. Wierzył w to całym sercem, ja mu uwierzyłam. Chciałam żyć z nim na zawsze. Tak się jednak nie stało. On zadowolił się samymi moimi skrzydłami przyciągające każde światło z oddali. Nie chciał mnie już więcej widzieć, byłam tylko wybrakowanym motylem, bez swojej własnej tożsamości. Na dodatek mój ród mnie odrzucił. Zostałam sama ze swoją własną nieśmiertelnością. Nadal czasami mam odruch kiedy chce odlecieć daleko stąd. Jednak na swoich nóżkach szybko się męczę. Jestem idealnym pokarmem dla innych istot. Muszę mieć się na baczności na każdym kroku. Dużo stworzeń proponowało mi, abym z nimi zamieszkała, ale chodzi tylko o pożarcie mnie. Nikomu nie zaufałam od tysięcy lat. Żyje samotnie w nocy, aby nikt mnie nie widział. Pragnę iść w stronę światła, ale one mnie nie chce. Nie wierzę w bezwarunkową miłość, gdyby tak było moja siostra, nie powiedziała mi w twarz, że jestem obrzydliwa.

Nadal pamiętam kiedy zbierałyśmy pyłek z kwiatów i śmiałyśmy się z ciężkiej harówki mrówek. Starałam się spać jak najdłużej i jeść tyle ile potrzebuje do przeżycia. Przez co moje ciało stało się coraz bardziej wydłużone, a kręgosłup stabilny. Nie jestem człowiekiem, ale coraz bardziej zaczęłam mieć nadzieje, że pod wpływem głodówki się nim stanę. Zobaczyłam światło, mieniące wszystko wokół na ziemi, nie będące słońcem. Pierwszy raz od dawna poczułam ciepło. Zobaczyłam sylwetkę pokrytą szkarłatem, jej rysy twarzy były wyraziste, a nie zdarte jak moje. Skrzydła sterczały bezwładnie w powietrzu.

-- Czy jesteś zbliżającą się śmiercią, a może halucynacją? – zobaczyła słowa przekazane telepatycznie przez wzrok. Możesz mi pomóc?

-- Nie mogę, ja bardzo potrzebuje twojego ciała, aby się pożywić.

-- Więc tak się zakończy moje życie. Chciałam być przez całe życie piękna jak motyl, ale umrę zbrzydła pokryta popiołem swoich kości.

-- Ty myślisz, że życie istoty nieśmiertelnej jest łatwiejsze od śmierci? Sto razy bardziej wolałabym zakończenie swojego istnienia w ogromnym bólu fizycznym. Ja byłam motylem i nie zagwarantowało mi to szczęścia.

-- A więc to tak, jesteś boginią, która dobroczynnie oddała swoje skrzydła. W takim razie weź moje ciało i przekształć na siebie.—powiedziała ćma, zamykając coraz bardziej swoje oczy.

Moje ciało nagle zaczęło coraz bardziej wtapiać się w osobę przede mną z każdym wgryzaniem się w ciało. Skrzydła oderwałam i przykleiłam sobie do kręgosłupa. Nikt nie zauważy, że to jedynie atrapa.

Byłam przeszczęśliwa, ogień nadal rósł i to we mnie. Zaraz kiedy ja weszłam do światła, dlaczego to tak boli? Czy stałam się znowu kimś innym, kto nie umie kontrolować swoich impulsów? Coraz bardziej się moje ciało zapadało. Otworzyłam oczy i wszystko było zamglone nadnaturalną jasnością. Odrodziłam się jako ogień, niemający swojego stałego miejsca na świecie. Zawsze gasnę, by się znowu odrodzić gdzieś indziej. Jestem w kilkuset miejscach jednocześnie. Używano mnie do zagwarantowania sobie przeżycia, dla poczucia bezpieczeństwa, dla palenia ludzi żywcem. Jestem niszczejącym rzeczy oświetleniem przestrzeni, czy to jest moja kara za chciwość? Może jest to nagroda za moje cierpienie. 

Jednak kiedy jestem w lampionie puszczona na światło księżyca, odczuwam wolność, tak jakbym miała wciąż działające skrzydła. Widzę niezliczoną ilość twarzy wpatrzoną we mnie, jakbym była ich jedyną nadzieją. Nie jestem teraz, ani ćmą, ani motylem jestem poza odczuwalnymi porami dnia. Moim celem w życiu jest spalenie wszystkiego, co istnieje. Abym mogła przytulić wszystkie istoty. Pragnę być zauważona. Mogę wpływać na umysły ludzi, tak aby sami siebie podpalali i zabijali. Wtedy są pod wpływem mojej uwagi na wieczność. Uwielbiam kiedy gaśnie ich nadzieja w oczach, ale też kocham kiedy szczęśliwi się przy mnie ogrzewają. Pamiętam kiedyś, kobieta rozmawiała ze mną wzrokiem i zapytała, dlaczego zniszczyłam wszystko, co kochała. Ja jej odpowiedziałam, iż wszystko, co robię, jest podatne na okoliczności. Nie mogę powstrzymać będącego głodu we mnie i radości z tym związanej. Ten świat jest urokliwy kiedy mogę go pochłonąć w pył. Te wszystkie tragedie, które wydarzyły się na świecie z moim udziałem, są moją winą, ale to takie przyjemne. 

Utrzymać się na powierzchniWhere stories live. Discover now