Mieszkałam u Adriena już tydzień. Polubiłam go. Chociaż polubiłam to za mało powiedziane. Nie wiem jakie określenie byłoby tu dobre.
Na pewno go nie pokochałam. Chociaż gdyby się tak zastanowić... Nie. To niemożliwe. Chociaż on sam dawał mi sprzeczne sygnały.
Lubiłam jego bliskość. Nie przeszkadzało mi bardzo spanie w jednym łóżku jak myślałam na początku że będzie.
Był poniedziałek. Najgorszy dzień tygodnia. Obudziłam się w dobrym nastroju. Trwało to do momentu gdy odwróciłam się na drugi bok, a moje spojrzenie padło na Adriena.
Przetarł twarz ręką i zakaszlał. Przez ułamek sekundy stwierdziłam że to nic poważnego, ale zdradziły go sińce pod oczami i zmęczenie w tym czekoladowych tęczowkach.
Wstałam i obeszłam łóżko czując na sobie wzrok mężczyzny, dokładnie obserwującego każdy mój ruch. Przyłożyłam dłoń do jego czoła i zaraz ją zabrałam. Miał gorączkę.
- Jak się czujesz?
- Nie najlepiej. Ale to nic poważnego.
- Gdzie masz jakieś leki?
- 2 szafka na górze.
- Zaraz wracam.
I wyszłam z pokoju. Po schodach niemal zbiegłam. Dopadłam do szafki i wyciągnęłam z niej jakieś tabletki. Przeciw gorączkowe i przeciw bólowe. Bingo.
Wcisnęłam dwie i sięgnęłam do szafki obok. Wzięłam z niej szklankę i wlałam wodę.
Potruchtałam na górę i otworzyłam drzwi od sypialni. Pierwsze co zobaczyłam to Adriena siedzącego na brzegu łóżka. Trzymam się za skroń, krzywiąc się przy tym.
Podeszłam do niego, wtedy też spojrzał na mnie. Dałam mu tabletki i szklankę z wodą. Poszłam do garderoby zostawiając Adriena samego.
Gdy byłam już przebrana i po prysznicu wyszłam do sypialni. Nie było tam mężczyzny więc pewnie siedział na dole. Nie myliłam się. Stał na środku salonu patrząc przed siebie jakby zaszklonymi oczami.
Coś było nie tak.
CZYTASZ
it's no big deal // Hailie Monet x Adrien Santan
FanficCo gdyby Hailie Monet zgodziła się wyjść za Adriena na pamiętnej kolacji? Jak potoczy się ich historia? Przekonacie się czytając. (nie umiem w opisy) (będzie fajne (mam ego w kosmosie)) (będą krótkie rozdziały) (będę pisać tu wszystkie moje pojeba...