Rozdział 14

130 6 0
                                    

Biegłam przez ciemny las. Tuż za mną słyszałam jego szyderczy śmiech. Przerażał mnie. Spojrzałam za sobie, był bliżej niż mi się na początku wydawało. Zauważyłam budynek.

Opuszczony psychiatryk...

Wbiegłam do środka. Słyszałam jego kroki za sobą. Wbiegłam do pomieszczenia i schowałam się za wyważonymi drzwiami. Słyszałam zbliżający się dźwięk kroków. Serce biło mi szybko i głośną. Popadałam w paranoję. Gdy wszedł do pomieszczenia, w kórym się znajdowałam, zobaczyłam go.
Był blady, jego zielone oczy świecące. Psychopatyczny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Szukał mnie wzrokiem.
Zakryłam usta dłonią. Łzy płyneły z moich oczu.

- Victoria... Nie chowaj się - patrzył prosto na mnie. Zrobił kilka kroków  w moją stronę i odrzucił drzwi na bok. Zasłoniłam głowę rękami. - Wczoraj byłaś taka odważna... Dlaczego dziś się tak boisz? - stał przy mnie, gdy ja trzęsłam się ze strachu. Spojrzałam na niego kątem oka. Jego koszulka była we krwi, tak samo nóż, który tzymał w dłoni.
Kucnął przy mnie, pogłaskał mnie po głowie. Złapał mnie za rękę i postawił do pionu. Wyrywałam się, płakałam, krzyczałam. Chciałam znaleźć się w domu. W ciepłym łóżku. Nicolas przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Oddałam pocałunek, który z każdą chwilą pogłębialiśmy.
Odsuneliśmy się od siebie, gdy zabrakło mi tchu. Spojrzałam na bruneta, nie poznawałam go. Zachowaywał się obrzydliwie, przerażającą, nieludzko. Poczułam straszny ból pleców. Z moich ust wydarł się krzyk. Upadłam na kolana. Dotknełam dłonią pleców. Spojrzałam na moją dłoń krew. Mnóstwo krwi. Podniosłam lekko głowę. Nóż Nicolasa był we krwi.

- Jesteś potworem - wyjąkałam z bólu. Nicolas klęknął przy mnie.
Złapał mnie za podbródek i uniósł moją głowę do góry.

- Pokochałaś tego potwora. - zaczął się śmiać, patrząc jak się wykrwawiam.

***

Zerwałam się do siadu. Oddychałam ciężko, kuło mnie serce.
Byłam cała spocona.

- To tylko sen... To tylko pierdolony sen. Nic takiego się nie wydarzy... Chyba - mówiłam do siebie, próbując się uspokoić.
Opadłam na plecy. Spojrzałam na biały sufit. Próbowałam z powrotem zasnąć, lecz cały czas przypominał mi się Nicolas ze snu. Przerażający psychopata. Bałam się wyjść z łóżka.
Drzwi balkonowe były otwarte, przez co w sypialni było chłodno.
Spojrzałam na ekran telefonu, mrużac oczy. Trzecia trzydzieści trzy. Zajebiście, nie ma, to jak obudzić się o godzinę demonów.
Na ekranie mojego telefonu, były nieodebrane polączenia od Nicolasa. Odblokowałam telefon.
I zrobiłam coś... Coś słusznego dla mnie w tamtej chwili.
Zablokowałam Nicolasa na wszystkich mediach społecznościowych. Nie chcę, żeby ten sen stał się prawdą. Bolało, bolało mnie to jak brunet mnie potraktował we śnie.
Nie chciałam go znać. Może sen był głupim powodem, ale Nicolas jest mordercą, ten sen mógł się stać prawdą, a ja nie miałam zamiaru przez to przechodzić.
Opatuliłam się kołdrą i zwinęłam w kulkę. Patrzyłam w ciemne miejsca w moim pokoju, by zweryfikować czy jestem w nim sama.
Pusto, pusto, pusto, pusto... Skoro jest pusto, to dlaczego czuje się obserwowana? Dlaczego czuję czyjąś obecność? Dlaczego, tak bardzo się boję? Zawszę kochałam adrenalinę i strach, lecz dziś byłam przerażona. Nie dlatego, że była noc. Bałam się bo on mógł mnie zmanipulować, mógł by mnie szantażować, a ja dalej bym mu ufała. W pewnym momencie usłyszałam huk, spojrzałam na drzwi balkonowe, szyba w lewym skrzydle drzwi była wybita, szkło rozsypało się po podłodze. Krzyknęłam bardzo głośno, byłam przerażona. Przerażający sen, trzecia w nocy i wybita szyba.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju Mayi. Trzęsącą dłonią pociągnęłam za klamkę, otworzyłam drzwi i włączyłam światło. Blondynka podniosła się i otworzyła oczy.

,,Porwana Czy Uratowana?" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz