ROZDZIAŁ 9
Pierwszy lot
- Ja czekać bardzo długo - mruknął Luckas w ciele wróbla, gdy wylądował na gałęzi obok.
- O rety! Rozumiem cię! - zawołał podniecony Tom, przyzwyczajając się do perspektywy widzenia szerszego obszaru niż w ludzkiej postaci. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak zmysły człowieka są upośledzone. Potrafił wypatrzyć żuka w trawie czy gąsienicę na sąsiednim drzewie, a dzieliła ich naprawdę spora odległość.
- Tak. Fajnie, nie?
Jeśli jakikolwiek sąsiad wychyliłby się teraz przez okno, usłyszałby wyłącznie ćwierkanie wróbla i gruchanie gołębia. To dodatkowo podnosiło atrakcyjność IconAnimal - nikt nie mógł ich zrozumieć, oczywiście z wyjątkiem innych graczy.
- Wybacz, że tyle czekałeś - odparł w końcu Tom. - Sprawy rodzinne mnie zatrzymały.
- Rozumieć cię doskonale - przyznał Luckas. - Gotów na pierwszy lot?
- No, nie wiem... Trochę się boję, nigdy nie latałem. - Gdyby znajdował się w ciele człowieka, czoło zalałby pot. Tak się stresował, że sobie nie poradzi i najzwyczajniej w świecie spadnie, a co za tym idzie, ośmieszy się w oczach kolegi. Z nerwów zaczął chodzić po gałęzi drzewa w tę i z powrotem.
- To proste, dać radę, zobaczyć - oznajmił Luckas i skoczył. Jego lot był krótki, ale tak pewny siebie, że Tom mu zazdrościł. - Widzieć? - dodał, gdy wrócił na gałąź.
- Uch, to będzie katastrofa - westchnął nastolatek, wciąż niepewny umiejętności.
Pamiętał doskonale, jak kilka lat temu w szkole miał wystąpić publicznie w przedstawieniu. Grał wtedy główną rolę i jako pierwszy powinien wyjść na scenę. Na widowni zasiadali nie tylko uczniowie, ale również nauczyciele i rodzice. Ten sam strach paraliżował Thomasa wtedy, co teraz. Nie mógł ruszyć z miejsca, aż w końcu ktoś wypchnął go siłą zza kulis i wtedy stres wyparował. Liczył, że tym razem będzie tak samo.
- Musisz mnie popchnąć - powiedział Tom drżącym głosem. - Inaczej nie dam rady.
- Naprawdę? - Gdyby ptak miał brwi, na pewno podskoczyłyby ze zdziwienia. - Ja próbować.
- Spróbuję - poprawił go nastolatek.
- No przecież tak mówić - odparł przekornie i podskoczył na gałęzi nieco bliżej. - Odliczać do trzech!
- Rety, co? - zawołał Tom, a emocje w ciele kontrolowanego ptaka sięgały zenitu.
- Pierwszy, dwa... - zaczął Luckas i nie licząc już do trzech, popchnął kolegę skrzydłami.
Thomas leciał, gruchotał i machał w panice kończynami. Robił to tak niezdarnie, że nie mógł utrzymać się w powietrzu, tylko opadał, znajdując się coraz bliżej ziemi. Życie stanęło mu nagle przed oczami. Widział matkę, która zawsze o niego dbała, ciotkę Ritę z wesołym żabim uśmiechem, a nawet ojca skłonnego do przemocy. O nim starał się jednak nie myśleć - zwłaszcza w tej chwili. Uświadomił sobie, że nie chce umierać. Przerażony zachodził w głowę, czy skona również w ludzkiej postaci, jeśli roztrzaska się o chodnik. Widział raz chmury i niebo, raz ziemię i trawę, w pamięci zaś twarze bliskich.
- Kierować się w górę! - krzyknął Luckas.
To niemalże wyrwało z letargu Toma, który się uspokoił i równomiernie zamachał skrzydłami. Przez moment utrzymywał się w powietrzu, by po chwili się wznieść.
Niewidoczne kajdany opuściły go wraz ze strachem, kiedy zaczął panować nad ptakiem. Jego lot z każdą sekundą stawał się coraz bardziej pewny i prawidłowy. W końcu nauczył się manewrować w powietrzu, robił skręty, nawroty i swobodnie szybował. Wtedy to się stało, umysł Toma zalała niesamowita dawka endorfin. Latanie było tak przyjemnym doznaniem, że nic nie mogło się z tym równać. Atrakcyjność kontrolowania chomika spadła do zera, chyba już nigdy do tego nie powróci. Po co, skoro właśnie spełniał marzenie o lataniu z okresu wczesnego dzieciństwa?
- Mówić ci, że to proste. Nie chcieć wierzyć - mruknął Luckas, który dołączył do niego. - Dobre, co?
- Rewelacja! - wrzasnął Tom. - To jest po prostu boskie!
Nie sposób opisać słowami stanu euforii, w jakim znalazł się chłopak; wszystko stało się takie lekkie, przyjemne i cudowne. Obserwował świat ze szczegółami, a ciepły wiatr mierzwił mu pióra. Troski odeszły w niepamięć i zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Życie wydawało się takie fantastyczne.
- Lecieć za mną. Pokazać ci miasto - odparł wróbel i ostrożnie wyprzedził kolegę.
- A więc wyścig? - zapytał i nie czekając na potwierdzenie, nabrał prędkości.
Rówieśnicy ścigali się jak w typowej zabawie; raz jeden, a raz drugi prowadził. Śmiali się przy tym szczerze, a ich serca przepełniała prawdziwa radość. Czuli absolutną wolność, że wreszcie cały świat stoi przed nimi otworem.
Tymczasem Eva z Ritą siedziały bezpiecznie w domu i nie miały zielonego pojęcia, co robił w tej chwili Thomas. Gdyby poszły do jego pokoju, zauważyłyby, że leży nieruchomo w letargu z dziwnym urządzeniem na głowie.
- Martwię się o Toma - wyznała Rita i dopiła kawę. To była druga mocna dawka kofeiny w ciągu godziny.
- W jakim sensie? - zapytała Eva.
- Nie chciałabym, żeby to, co robię, odbiło się na jego psychice. Albo żeby zmienił o mnie zdanie, bo chyba mnie lubi, hę?
- Oczywiście - odparła entuzjastycznie. - Nie masz się czym martwić.
- Hmm... - mruknęła jedynie Rita. Oddychała coraz ciężej, z czego zdała sobie właśnie sprawę. - Obyś miała rację, siostrzyczko.
- Bądź spokojna - zapewniła ją Eva i puściła oko.
Rita uśmiechnęła się nieznacznie, przybierając tajemniczą maskę, która ostatnio dość często gościła na jej twarzy.
CZYTASZ
Thomas staje się wilkiem
Science FictionWyobraź sobie urządzenie, które może przenieść Twój umysł do pupila domowego. Możesz patrzeć na świat jego oczyma. Jest tylko jeden warunek: nie możesz przenosić się w umysły dzikich zwierząt. Poznaj historię Thomasa, Twojego rówieśnika, który dla...