Rozdział 11

1 0 0
                                    

ROZDZIAŁ 11

Samotna jaskółka

Tom poczuł ból i nawet nie zdążył krzyknąć. Kot uczepił się go zębami i łapami, nic nie zdołało go powstrzymać przed zrobieniem mu krzywdy. Na szczęście znajdowali się na stromym dachu i stracili równowagę. Przeturlali się w dół, a drapieżnik rozluźnił nieco uścisk. Koziołkując, próbował jeszcze złapać pazurami szyję ptaka. Chce mnie udusić - zrozumiał przerażony Tom, który nie potrafił trzeźwo myśleć. Wokół latały wyrwane pióra i, co najgorsze, wciąż ich przybywało. Sturlali się z dachu aż do samej rynny i to właśnie ten kawałek plastiku uratował mu życie. Kot nie zatrzymał się, spadł na ziemię, wcześniej wypuszczając ptaka z morderczego objęcia. Uwolniony Tom znajdował się poza zasięgiem kocura. Sfrustrowany czworonóg wciąż trzymał w pysku pióra i tylko patrzył w górę wściekły, że łatwa ofiara przeszła mu koło nosa.

Koty domowe jako jedne z nielicznych zwierząt na świecie zabijały nie po to, by przetrwać, lecz dla czystej przyjemności. Większość dostawała regularne posiłki od ludzi, a zatem nigdy nie chodziły głodne. Instynkt łowcy miały jednak tak silnie zakorzeniony, że nie mogły się powstrzymać. Zwłaszcza kiedy pojawiała się okazja. Nawet te najbardziej spokojne bez problemu polowały na ptaki czy myszy. Taka właśnie była natura - dzika, bezlitosna i brutalna; rządziła się zawsze własnymi prawami.

- Game over! - wrzasnął Tom. Nie mógł dłużej znieść sytuacji, a przede wszystkim bólu w skrzydle.

Powrót do ciała człowieka nie przyniósł upragnionej ulgi. Serce szaleńczo pompowało krew, głowę zalewał pot i, co ciekawe, lewa ręka drętwiała tak samo jak kończyna ptaka. Z bezradności i przerażenia odrzucił IconAnimal na bok. Zerknął na zegarek i zrozumiał, że było już późno. Na biurku dostrzegł talerz z kanapkami na kolację, które z pewnością zrobiła Eva. Ciekawe czy zastanawiała się, co też porabiał Thomas w takim stanie? Dziękuję - pomyślał wdzięczny syn i natychmiast zaczął pochłaniać pokarm. Uświadomił sobie, że umierał z głodu, wciąż jednak nie pogodził się z tym, co się wydarzyło.

- Jak mogłem być tak lekkomyślny? - mruknął Tom. - Czy ptak przetrwa do rana? - Drżał na samą myśl o śmierci gołębicy. Przecież dopiero co złożyła jaja. Postanowił, że jutro poleci i sprawdzi, czy zwierzę nie skonało w rynnie.

Po kolacji zabrakło już czasu na naukę, wziął tylko szybki prysznic i położył się do łóżka. Lewa ręka wciąż go bolała, więc ją wymasował, lecz z miernym skutkiem. Koniec końców przyznał, że pierwszy lot mógł się skończyć o wiele gorzej.

Nazajutrz siedzieli na lekcji biologii i tym razem mieli przygotować preparat pod mikroskop z płatków kwiatów. Jakby tego było mało, koledzy z klasy, którzy tak niechętnie wypowiadali się na temat Luckasa i zostali zawieszeni przez dyrektora, wrócili. Siedzieli znów za nimi, lecz na razie nie odważyli się sypać wrednymi komentarzami.

- Ręka już tak nie boli. - Thomas zdał dokładną relację z wypadku na dachu Luckasowi. - I przestała drętwieć - dodał na zakończenie.

- O ja! Musieć uważać, Tom - skomentował cudzoziemiec. - To nie żart! Ty móc zginąć!

- Wiem - przyznał smutno nastolatek. - Teraz rozumiem, dlaczego w instrukcji wyraźnie zaznaczyli, że nie można przenosić się do ciał dzikich zwierząt.

- Ale ty już nie chcieć przenosić się do dzikich zwierząt?

- Chcę, jasne, że tak. Muszę sprawdzić, co się stało z tym gołębiem. Żal mi go i nie ukrywam, będę miał go na sumieniu, jeśli... no wiesz - szepnął Tom. Jedno słowo nie mogło mu przejść przez gardło.

Luckas kiwnął w zrozumieniu głową i zaraz skupił się na mikroskopie.

- Zostało dziesięć minut na dokończenie preparatu i rysunku! - wrzasnął pan Black niespodziewanie, po czym zmarszczył teatralnie nos.

Thomas staje się wilkiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz