♥︎27♥︎

38 1 0
                                    

Pov: Niemcy

Wracałem ze szkoły dosyć powolnym krokiem, kierowałem się w stronę domu, jednak wcale mi się nie spieszyło. Droga ze szkoły do domu i odwrotnie była chyba jedynym momentem, gdy mogłem mieć spokój od obydwóch tych miejsc... Może poza tym, gdy zwyczajnie nie było mnie w domu, ponieważ gdzieś wychodziłem; ciężko to liczyć, gdyż i tak rzadko wychodzę... Nie mam tyle czasu.

Powoli szedłem zupełnie zamyślony a padający deszcz coraz mocniej wsiąkał mi w kaptur mojej bluzy, spodnie, płaszcz... A buty, które raczej nie były przystosowane do pogody tego typu były już prawie całe przesiąknięte deszczówką, co na pewno nie pomagało mi poradzić sobie z wyjątkowo zimną temperaturą, która panowała aktualnie na dworze. Mój płaszcz nie miał kaptura, także musiałem się zadowolić tym od mojej bluzy, a że nie była ona nieprzemakalna, czy coś, to wystarczyło naprawdę niewiele czasu, by cały kaptur był mokry od wody, która w tej porze roku była wyjątkowo zimna, a dodając do tego zimne powietrze oraz wiejący wiatr, można było się wyjątkowo łatwo nabawić przeziębienia lub czegoś innego.

Mimo wszystko czułem się trochę źle narzekając na swoją sytuację; ojciec zawsze powtarzał, że nie powinienem narzekać, bo niektórzy mogliby sobie tylko pomarzyć o tym, co mam ja; i chociaż wiem, że ludzie w ten sposób budują w swoich dzieciach wdzięczność za najmniejsze rzeczy, umiejętność doceniania tego, co się ma, czy umiejętność traktowania swoich rzeczy z należytym szacunkiem, to pewne sytuacje, przy których wtrącał swoje mądrości tego typu, były po prostu śmieszne; jeżeli człowiek decyduje się na posiadanie dziecka, powinien mieć odpowiednie warunki oraz wiedzę do tego, aby zapewnić dziecku jak najlepsze dorastanie oraz pozytywne skutki wychowawcze... Jeżeli w momencie, gdy jestem traktowany tak, a nie inaczej, on mi mówi, że powinienem doceniać to, że w ogóle mam miejsce zamieszkania oraz podstawowe warunki do utrzymania higieny, czy zaspokojenia moich potrzeb fizjologicznych, to raczej nie jest to normalny sposób na nauczenie własnego dziecka szacunku do pewnych rzeczy, lub wdzięczności za to, co ma; ale właśnie przez to wszystko, co kiedykolwiek mówił, czuję się źle narzekając na to, na co mam tak naprawdę prawo narzekać.

Szedłem tak pochłonięty myślami; wiatr wiejący mi prosto w twarz sprawiał, że czasami łzawiły mi oczy oraz dostałem lekkiego kataru; deszcz zmienił się już w mżawkę, ale wciąż wszędzie leżało sporo kałuż; moje buty już były całe przesiąknięte wodą, a więc jedynie czułem, jak deszczówka sączy mi się z butów z każdym moim krokiem oraz jak napływa mi do nich z powrotem z każdym moim wejściem w kałużę.

Mimo, iż byłem zamyślony i teoretycznie jedyne na czym się skupiałem, to było to, aby się nie przewrócić, nie wejść na pasy na czerwonym, lub nie wpaść na kogoś, to wciąż czułem czyjąś obecność... Trochę jakby ktoś od paru minut szedł parę metrów za mną; poczułem się trochę jak paranoik, przecież ktoś może iść w podobną stronę do mnie... Ale wciąż miałem takie przeczucie, że nie bez powodu o tym myślę.

Niedługo później usłyszałem czyjeś wołanie; nie wiedziałem czy to do mnie, czy nie, jednak na ulicy akurat nikogo innego nie było. Instynktownie odwróciłem się w stronę źródła dźwięku, zupełnie nie spodziewałem się zobaczyć osób, które właśnie stały jakiś metr dalej. Odwróciłem się z powrotem, a następnie zacząłem jeszcze szybciej, niż wcześniej, podążać przed siebie. Słyszałem kroki tych samych osób, nie pozostawali w tyle, wciąż szli za mną. Czy to możliwe, że to właśnie ich obecność odczuwałem przez całą drogę?

Poczułem dotyk na swoim ramieniu, automatycznie odwróciłem się w bok, by spojrzeć na tę osobę; odtrąciłem jego rękę.
(Polska) - Oj, no co jest? Jesteś taki samotny to postanowiliśmy dotrzymać ci towarzystwa... Powinieneś się chyba cieszyć.
(Niemcy) - Nie potrzebuję waszej zaplutej łaski. Nie róbcie z siebie jakichś dobrych Samarytaninów, bo wszyscy dobrze wiemy, że jesteście tutaj tylko po to, aby mi przeszkodzić; z kogo próbujecie debila zrobić? Chyba tylko z siebie.
(USA) - Nie pozwalaj sobie; dobrze wiesz, że to my mamy przewagę.
(Niemcy) - A co za tą wielką przewagę chcecie? Medal?
(Węgry) - Nie trzeba, satysfakcja wystarczy... Za zlanie kogoś takiego jak ty nie potrzeba medalu; myślisz, że to coś trudnego? Proszę cię... Nie uważaj się.
Nie odezwałem się już, nie chciałem dłużej kontynuować tej rozmowy, jednak oni mieli inny zamiar.

♡Kocham Cię Mimo Wszystko♡ // RusGerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz