♥︎3♥︎

134 9 23
                                    

Pov: Rosja

Następnego dnia była już niedziela, co znaczyło, że następnego dnia powinienem już iść do zakładu karnego zwanego – szkołą.

Podniosłem się niechętnie do siadu ziewając przy tym.
(Rosja) - Jeny, jaka nuda... Ile można tak żyć?
Rozejrzałem się po pokoju bez celu. Po krótkiej chwili podniosłem się do pionu, po czym skierowałem się do łazienki w celu ogarnięcia się.

Nie wiedzieć czemu z nikąd przypomniałem sobie o chłopaku, którego spotkałem minionego dnia. Już nie będę komentować jego ubioru, ale dziwnie się zachowywał. Normalny człowiek, gdyby ktoś się zwrócił do niego w ten sposób, to po prostu by to zignorował, bądź odpowiedział coś niemiłego bez zamiaru kontynuowania tej rozmowy, ale on wydawał się chcieć rozmawiać dalej. Z resztą.. Zamiast odpowiedzieć, jak człowiek, to jeszcze złapał mnie za rękę. Nie potrafiłem zrozumieć, o co mu w tamtej chwili chodziło. Dziwny jakiś.

Wychodząc z łazienki już w pełni ubrany, usłyszałem kroki zmierzające w moją stronę. Zatrzymałem się więc, po czym odwróciłem. Ujrzałem swojego ojca, przez co żałowałem, że w ogóle postanowiłem się zatrzymać.
(ZSRR) - Czy ty się dobrze czujesz?
(Rosja) - O co ci teraz chodzi?
(ZSRR) - Po pierwsze, jak ty się odzywasz do ojca? Po drugie, o co mi chodzi? O to, że śpisz do jakiejś jedenastej w południe. Co ty myślisz, że ja sam będę ogarniał wszystko w tym domu!?
(Rosja) - To trzeba było mnie obudzić i powiedzieć, że mam coś zrobić.
(ZSRR) - Oooo! Czyli ja mam jeszcze budzić jaśnie pana! Przestań pyskować. Nic mi nie pomagasz i co!? Ja mam się jeszcze dopominać!? Bo ty sam nie wiesz, gdzie twoje miejsce!? No już lecę! A rób se co chcesz. Zobaczymy co będzie, jak będziesz coś chciał.
Patrzyłem na niego z chęcią zamordowania go. Co on sobie kurwa myśli. Ja mam się domyślać, że on coś ode mnie chce? Może jeszcze mam chodzić za nim i co piętnaście minut się pytać, czy przypadkiem czegoś nie potrzebuje. Tak mnie wkurwia ten typ, że chyba nie wytrzymam.

Tak więc, od paru godzin siedziałem w pokoju. Normalnie pewnie bym robił to, co każe mi ojciec, ale tym razem oczywiście już któryś raz musiał się obrazić, jak małe dziecko. Dlatego siedziałem w pokoju i nawet nie zamierzałem wychodzić. Nie jadłem nic od rana mimo, iż było już około szesnastej i mój żołądek chyba już sam zaczął zjadać sam siebie od środka. W sumie to nawet byłem przyzwyczajony do takiego obrotu spraw. Byłem najstarszym z rodzeństwa i dosyć logicznie, że mojemu staremu znudziło się bycie dla mnie miłym i traktowanie mnie, jak swoje dziecko. I to już dawno. Często bywało tak, że jedyne co robiłem, to pomagałem mu w zrobieniu czegoś. Jedyne, co słyszałem z jego ust to.. "Rosja, zrób..." lub "Możesz wreszcie coś zrobić!?" i tym podobne. Mimo to, że ciągle mu pomagałem, to w jego oczach i tak nic nie robiłem. To w ogóle nie miało sensu.

O ile do domu mogłem zapraszać znajomych, bo przyjaciół i tak nie miałem, to tylko pogarszałem tym swoją reputację. Ludzie w szkole śmiali się ze mnie, że ojciec nawet, gdy ktoś do mnie przychodzi, to każe mi coś robić. Robić, bo słowa "pomóż" nie usłyszałem prawie nigdy. Według niego, to nie była pomoc, tylko mój obowiązek. Miałem za zadanie robić to, co on sobie życzy, bo inaczej byłem do niczego. A zresztą tak czy inaczej byłem do niczego. Po co niby miałem mu w ogóle pomagać? Nie wiem. Ale chyba robiłem to tylko dlatego, że nie potrafiłem mu się sprzeciwić. To już było przyzwyczajenie.

Miałem nadzieję, że chociaż w tej szkole ludzie nie będą takimi chujami, aby robić sobie ze mnie żarty, że stary mnie nie kocha. Dla niektórych było to śmieszne. No, ale dla mnie niezupełnie. Mimo to nie zamierzałem już zapraszać nikogo do siebie do domu. I tak nie miałem nadzieji, że znajdę kogoś na tyle bliskiego, aby zaprosić go do siebie. Z moim charakterem to jest wręcz pewne, że nikt nie będzie chciał się ze mną znać. A już tym bardziej przyjaźnić. To było by naiwne z mojej strony uważać, że ktoś chciałby znać kogoś takiego, jak ja. Nawet ja czasami chciałbym się nie znać. Po prostu zniknąć i pojawić się w miejscu, gdzie nie będzie nikogo, nie będę musiał się martwić szkołą, ojcem, nie będzie problemów, nie będę miał tych natarczywych myśli, przez, które nie mogę spać... Po prostu będę mógł zapomnieć o wszystkim i cieszyć się spokojem. Ale żyjąc na tej planecie to jest niemożliwe.

♡Kocham Cię Mimo Wszystko♡ // RusGerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz