Sanemi.
Jak można być tak wkurzającym? Ten wzrok bez jakiegokolwiek zainteresowania tym co dzieje się naokoło niego. Ma wywalone na wszystko, nawet na spotkaniu filarów!
Intensywnie starałem się powstrzymać chęć przywalenia Tomioce. Ta obojętność. Ten spokój.
Wytrąca mnie z równowagi samym swoim istnieniem.
Skupiłem się jednak ta tym co mówił Muichiro.
Nigdy nie potrafiłem go zrozumieć. Miał zaledwie czternaście lat, a mimo to był filarem i to jeszcze na wysokim poziomie. Nigdy bym tego na głos nie przyznał, ale w jakiś sposób go podziwiam, mimo że wkurza mnie swoim sposobem bycia. Wiecznie zamyślony, błądzi myślami gdzieś daleko od nas i nikt nie wie co chodzi mu po głowie. To trochę frustrujące.
Chłopak zaczął mówić o dziwnym znaku, który pojawił się na jego twarzy, gdy walczył z górnym księżycem.
- ... Różnica między naznaczonymi i nienaznaczonymi sprowadza się do tego, czy zdołają przetrwać tę chwilę prawdy - dokończył swoją wypowiedź czternastolatek.
- Tętno przekraczające dwieście uderzeń na minutę... Skąd wiesz, ile miałeś wtedy temperatury? - spytała pani Amane.
- Cóż, gdy leczyłem się u Kochou, również dostałem gorączki, a odczyt z termometru, trzydzieści dziewięć stopni, był taki sam jak moja temperatura, kiedy na moim ciele pojawił się znak.
Wszyscy zamilkli, pogrążeni we własnych przemyśleniach. Postanowiłem przerwać tę ciszę.
- Serio to aż takie proste? - spytałem.
- Fakt, że twojemu prostemu móżdżkowi wydaje się to proste... Zazdroszczę ci - w pomieszczeniu rozległ się irytujący głos Tomioki.
- Coś powiedział? - spytałem groźnie, chociaż wyraźnie usłyszałem jego wypowiedź.
- Nic.
Odetchnąłem głęboko i starałem się go zignorować. Pani Amane przekazała nam jeszcze parę informacji, po czym odeszła.
Tomioka wstał, mówiąc, że skoro już poszła, to on też się zbiera.
Groźnym tonem wytłumaczyłem mu, że ma tu zostać, ponieważ musimy ustalić kilka kwestii.
Kiedy Obanai zarzucił mu, że chce zacząć trenować szybciej od reszty filarów i wymigać się od spotkania, a Kocho spytała się o powód jego zachowania odpowiedział tylko:
- Nie jestem taki jak wy.
Zagotowałem się od środka. Ten dupek ma jeszcze czelność się wywyższać?
- Lepiej zważaj na słowa, ostatnio miałeś podobną śpiewkę, Tomioka - powiedziałem, wstając. - Kpisz sobie z nas?
Kątem oka zobaczyłem jak Mitsuri zaczyna panikować.
- Tylko bez kłótni, spokojnie - powiedziała, przejęta napiętą atmosferą.
- Nie skończyłem z tobą! - krzyknąłem wściekły, gdy zobaczyłem jak Tomioka powoli się oddala. Wyciągnąłem rękę z zamiarem złapania go za kołnierz.
- Nie, nie, nie - protestowała Mitsuri, gorączkowo wymachując rękoma, jednak nie miałem zamiaru się zatrzymać. Przynajmniej dopóki Gyomei Himejima nie klasnął tak potężnie, że wszystko zachwiało się w posadach. Wszyscy zamarli, czując moc aż bijącą od filara kamienia.
- Siadaj. Wracamy do dyskusji. Mam propozycję.
***
Kiedy skończyliśmy omawiać wszystko, co trzeba było omówić, pożegnałem się z resztą filarów i ruszyłem na poszukiwania Tomioki. Gniew nadal ze mnie nie wyparował, musiałem pokazać mu gdzie jego miejsce.

CZYTASZ
Chyba Cię Lubię... |Sanegiyuu fanfiction|
FanfictionJaka jest szansa na to, że zakochasz się we własnym wrogu? Na to, że ktoś, kto denerwuje cię samym swoim istnieniem stanie się najważniejszą osobą w twoim życiu? Najwyraźniej całkiem duża. Sanemi i Giyuu darzą się szczerą niechęcią. Nikt nie wie dla...